A jaki kolor ma twój świat?

Recenzja książki „Bahama yellow”.
Zastanawiałyście się kiedyś, jak to się dzieje, że człowiek w odróżnieniu od zwykłego zwierzęcia może myśleć, analizować, mieć wyrzut sumienia, posiadać emocje…?

Że zamiast kierować się zwierzęcymi instynktami, może wszystko przeanalizować i zastanowić się nad swoim postępowaniem? Są to jedne z pytań, jakie można postawić sobie po przeczytaniu książki Marty Magaczewskiej „Bahama yellow”.

„Bahema Yellow” to druga w karierze powieść młodej pisarki Marty Magaczewskiej. Autorka nadal podąża swoim stylem i buduje atmosferę grozy oraz tajemnicy. Obraz, jaki przedstawia nam tym razem, to ponury niszczejący budynek, tak zniszczony i podupadający, jak ludzie zamieszkujący jego pokoje. Bohaterami powieści są postaci bez konkretnie określonego wieku, bez podanego dokładnego pochodzenia. Na początku nie wiemy, czy mamy do czynienia z grupą studentów mieszkających w akademiku, czy grupą turystów wynajmujących pokoje w hotelu. Każdy z bohaterów ma swoją historię, która toczy się równolegle do innych, w żaden sposób się z nimi nie łącząc. Mimo tego że każdy z nich tak różny, poprzez urazy, jakich w życiu doświadczył, są w jakiś sposób tacy sami. Wywołały one w nich poczucie winy, strachu i przeświadczyły o bezcelowości codziennych działań. Wszystko to doprowadziło do tego, że znaleźli się w jednym budynku zwanym dalej Zakładem. Funkcjonując w monotonni dnia codziennego, przeżywają godzinę za godziną, dobę za dobą, gdzie jedna nie różni się niczym od drugiej. Wszystko jest bezsensowne i nużące… Aż do pewnego dnia, w którym świat (paradoksalnie do „kolorystycznego”  tytułu książki) zmienia zapach. Aromat jednym już znany, drugim natomiast jawiący się po raz pierwszy. Wśród oparów brudu, stęchlizny i robactwa pojawia się zapach śmierci.

Autorka wspaniale zaprezentowała w książce, jak życiowe doświadczenia wpływają na psychikę człowieka. I nieistotne, czy jest on silnym mężczyzną, czy delikatną kobietą… Ból, widok, czy występek, z którym miał kiedyś do czynienia, może doprowadzić do szaleństwa. Wszystko to jest tak zakorzenione w umysłach bohaterów, że nie mogę żyć w normalnym świecie. Zamknięci, jak zwierzęta w klatce, funkcjonują na zasadzie popędów. Magaczewska dotknęła filozoficznych teorii, zastanawiając się również nad tym, dlaczego człowiek w odróżnieniu od zwierzęcia – choć tak do niego podobny – potrafi wstrzymać swoje popędy. Tekst ten nie jest jednoznaczny. Wydaje mi się, że każde kolejne przeczytanie lektury będzie budziło nowe wątpliwości, a przedstawione motywy będą inaczej rozumiane. Książka na pewno wzbudzać może różne emocje – jedni będą zniesmaczeni, drudzy natomiast będą wracać do „Bahama Yellow” i szukać odpowiedzi na kolejne stawiane przez siebie pytania.

Tym co zraziło mnie w książce, to nieudana próba dochowania tajemnicy faktycznego miejsca zamieszkania bohaterów. Dla mnie było to wszystko trochę przewidywalne. Poza tym autorka otworzyła wiele wątków, które, gdy się pojawiły, zaczęły cieszyć mnie symboliką, ale które, jak opisywane momentami znaki zapytania, nie zostały zamknięte. Oryginalnym pomysłem, choć nie do końca dobrze rozwiniętym, są zapachy – idealnie opisują człowieka jako zwykłą zwierzynę.

Książka Bahama Yellow” nie jest powieścią na miły wieczór przy lampce wina dla relaksu. To tak naprawdę psychologiczno-filozoficzny problem otoczony dość spójną historią. Pozostawia po sobie ślad i mobilizuje do refleksji nad tym, czym tak naprawdę my ludzie różnimy się od zwierząt. Czy polecam? Jak najbardziej! I z niecierpliwością – nawet z czystej ciekawości – czekam na kolejną propozycję Marty Magaczewskiej.

Magda Polaszek
(magda.polaszek@dlalejdis.pl)

Marta Magaczewska, „Bahama yellow”, Wydawnictwo Janka 2011




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat