„Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły, zapaliły papierosy wyciągnęły flaszki”, „Zbudowali fabryki/ opracowali maszyny/ produkują wódkę, tak dużo, dużo, dużo, dużo wódki”, „Jabol, jabol, ich liebe alkohol”, „O ja pier**** lejcie mi wódki, w szklance utopię smutki”. To teksty z raptem kilku piosenek spośród wielu, które przychodzą mi w tym momencie do głowy, a w których jest mowa o… piciu alkoholu!
Czym jest alkohol i jakie skutki wywołuje, chyba nie muszę pisać. Faktem jest to, że dość często króluje on w naszych domach, na różnego rodzaju uroczystościach i imprezach – od urodzin, przez różne spotkania integracyjne w pracy, aż po wesela. Mam wrażenie, że w świadomości nie tylko samych Polaków, ale i innych narodów przyczepiono nam łatkę „pijaków”. Jednak gdy zaczęłam głębiej grzebać w tym temacie i szukać informacji na temat pijaństwa w naszym narodzie, okazało się, że w tym temacie wcale nie jesteśmy przodownikami. Według raportów sporządzanych przez WHO okazuje się, że Polacy, w przeliczeniu na mieszkańca, piją dużo mniej niż: Rosjanie, Białorusini, Czesi, Rumuni, Litwini, Australijczycy, a nawet mniej niż Niemcy, Francuzi czy Portugalczycy. Zatem dlaczego tak się dzieje, że ten alkohol jest tak usilnie z nami kojarzony, tak głęboko zakorzeniony w naszej świadomości? Odpowiedzi na te pytania z pewnością znajdziecie w książkach Jerzego Besali „Alkoholowe dzieje Polski.” Po opisaniu tego problemu w czasach I oraz II Rzeczpospolitej, a także obydwu wojen, przyszedł czas, aby pod tym względem przyjrzeć się czasom PRL-u.
Autor w swojej książce odmalowuje ciężkie czasy, kiedy uzależnienie od ZSRR i coraz intensywniejsza komunizacja kraju widoczne były gołym okiem. Wraz z postępem nowej ideologii, postępowało również… pijaństwo. Oczywiście ci, którzy dzierżyli władzę w swoich rękach, doskonale wiedzieli, jakie skutki niesie spożywanie alkoholu (choć i na najwyższych szczeblach władzy wszelkich ustaleń dokonywano przy przysłowiowej flaszce), jednak nie żałowali go narodowi. W Polsce Ludowej bowiem można było zauważyć pewną zależność, że im gorzej działo się w kraju, tym szybciej wzrastała konsumpcja napojów wyskokowych (głównie wódki i bimbru). Z książki Bessali wynika, że w okolicach 1980 roku Polacy wypijali nawet półtora miliarda butelek wódki, a tygodniowo upijało się nawet 5 milionów osób! Oczywiście taki stan rzeczy można było zawdzięczać władzy (dostęp do alkoholu, w przeciwieństwie do innych towarów, był bardzo łatwy), jednak nie zmienia to faktu, że i sami Polacy lubili sobie po prostu wypić.
W publikacji Jerzego Bessali piją robotnicy, pije wieś, piją strajkujący i rządzący, ale od alkoholu nie stronią ludzie kultury tzn. pisarze, muzycy, aktorzy. Każdy pije inaczej, każdy ma inną głowę jednak problem ciągle pozostaje ten sam. Z książki bije raczej smutny obraz; obraz zapijaczonych Polaków, którzy nie mieli w sobie na tyle siły, aby powiedzieć stanowcze „nie”. I choć od tamtego czasu wiele się zmieniło, niektóre przyzwyczajenia czy przypięte nam „niechlubne łatki” pozostały.
Książkę Jerzego Bessali mimo dość dużej objętości (prawie 700 stron) i trudnej tematyki czyta się dość szybko i sprawnie, Mnie to zajęło 2 dni. Czytałam ją z ogromnym zainteresowaniem, ponieważ większość swoich prac zaliczeniowych na studiach polonistycznych pisałam właśnie o… alkoholu w literaturze. Chciałam poświęcić temu tematowi swoją pracę magisterką, ale ostatecznie zajęłam się ciemnymi sprawami Warszawiaków w okresie pozytywizmu opisanych na łamach Kuriera Warszawskiego. Jednak i w tym temacie niejednokrotnie zahaczałam o alkohol, gdyż okazywał się on sprawcą niejednej rodzinnej kłótni, bójki czy nawet morderstwa.
Gorąco polecam tę publikację wszystkim miłośnikom historii, ale nie tylko – jestem przekonana, że każdy znajdzie w niej dla siebie coś interesującego. Ta książka to naprawdę solidny kieliszek fantastycznej historii napisanej prostym, przystępnym językiem.
Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)
Jerzy Bessala, „Alkoholowe dzieje Polski. Czasy PRL – u”, Zysk i S-ka, Poznań, 2021.