„Bardzo wielkie pojednanie” – recenzja

Recenzja książki „Bardzo wielkie pojednanie”.
„Bywa tak, że kiedy wszystko wydaje się zmierzać we właściwym kierunku, choć zawsze w takich wypadkach są wyjątki, człowiek robi rzeczy, których, jakby się tak zastanowić, nie powinien robić”.

To niepozorne zdanie, wplecione gdzieś w sam środek powieści, powinno zostać jej mottem przewodnim. Jeżeliby przyjąć je za meritum całej historii, można by powiedzieć, że życie głównego bohatera – Karpia - jest pasmem takich wyjątków.

Bardzo wielkie pojednanie” jest powieścią bardzo przekorną, gdyż opowiada o dojrzewaniu mimo dojrzałego wieku bohatera i o poszukiwaniu w życiu najwyższych wartości mimo posiadania ich. W codziennej rzeczywistości bohatera miłość i nienawiść mieszkają na tej samej ulicy, a klubowa sfera sacrum przeplata się z profanum, którą wypełniają bójki, lejące się strumieniami piwo i praca za psie pieniądze w hurtowni „Eden”.

Karpio – główny bohater, a zarazem narrator całej opowieści, mimo trzydziestu paru lat na karku, mentalnie utkwił w wieku nastoletnim. Jego życie toczy się wokół kibicowania swojemu ukochanemu klubowi – Wiśle. Żona, wykończona szczeniackim życiem męża, bez słowa wyprowadza się razem z dziećmi z domu. Niestety, na Karpiu nie zrobiło to wielkiego wrażenia – dalej prowadził beztroskie życie kibica. Mimo, że zależało mu na swoich najbliższych, nie potrafił im tego okazać. Ciągłe zaniedbywanie swoich rodzicielskich powinności sprawiało, że nić łącząca dzieci z ojcem stawała się z dnia na dzień coraz cieńsza. Ważniejsza od domu i rodziny okazała „kibicowska adrenalina”, którą bohater niejednokrotnie przedawkował podczas swoich stadionowych wybryków.

Tłem całej historii i tym, co uruchamia w Karpiu wielkie pragnienie pojednania wrogich sobie klubów – Wisły i Cracovii, jest śmierć papieża Jana Pawła II. Mimo, że idea jest wzniosła i zostaje przyjęta z ogromną aprobatą, a okoliczności sprzyjające, to na drodze do jej realizacji bohater musiał zmierzyć się z wieloma przeciwnościami. Jednak to właśnie te wszystkie problemy, zawirowania i przytłaczająca zewsząd proza życia spowodowały, że mężczyzna postanowił walczyć. Tym razem nie była to walka o dobre imię ukochanej Wisełki, ale o godność i przetrwanie swojej rodziny w obliczu choroby eksżony Olgi. Słowa Jana Pawła II, które tak często wspominał, znalazły w jego osobie podatny grunt i wykiełkowały pod postacią poczucia odpowiedzialności, zaradności, troski i czułości.

Powieść Maćkowskiego mimo, że została napisana prostym i wulgarnym językiem, posiada wiele trafnych uwag na temat ludzkiej egzystencji oraz praw rządzących światem.

Mogłoby się wydawać, że lektura, której akcja toczy się wokół piłkarskiego światka i półświatka, przeznaczona jest dla mężczyzn. Jednak po jej przeczytaniu, z pełną świadomością, mogę polecić ją także kobietom. Dlaczego? Z kilku powodów. Po pierwsze – przybliża egzotyczny, dla nas kobiet, temat piłki nożnej. Po drugie – rzeczywiście obrazuje bardzo wielkie pojednanie, nie tylko dwóch zwaśnionych klubów, ale przede wszystkim pojednanie z samym sobą i ze światem. Po trzecie – pozwala nam wierzyć, że w sercu każdego, nawet na pozór najbardziej skamieniałego mężczyzny, tkwi chociaż skrawek miękkiego i ciepłego aksamitu.

Anna Kantorczyk
(anna.kantorczyk@dlalejdis.pl)

Krzysztof Maćkowski, „Bardzo wielkie pojednanie”, Warszawa, Wydawnictwo Papierowy Motyl, 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat