„Bodyguard Zawodowiec” – recenzja

Recenzja filmu „Bodyguard Zawodowiec”.
Połączenie humoru i strzelaniny nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem, jednak „Bodyguard Zawodowiec” broni się doskonałą obsadą i ciekawą historią.

Kino akcji zazwyczaj ogląda się dla niezwykłych efektów, tym bardziej gdy ma się nadzieję, że są one doskonale zrobione. „Bodyguard Zawodowiec” wpisuje się w klasykę gatunku, a nawet przypomina filmy z lat 80 – głównie film „Zabójcza broń”, przy którym można podziwiać wspaniałą intrygę oraz pośmiać się do łez. Mimo podobieństwa „Bodyguard Zawodowiec” został zrobiony trochę pod „publiczkę”, co z jednej strony sprawia, że każdy znajdzie w tym filmie coś dla siebie, a z drugiej zaś widz ma świadomość, że potencjał produkcji nie został do końca wykorzystany.

Michael Bryce jest najlepszym ochroniarzem, wywodzącym się z CIA. Swoje zasługi przypisuje głównie dyscyplinie, planowaniu oraz żelaznym zasadom. Podczas jednej akcji jego klient zostaje zamordowany, a kariera Bryce’a stacza się na samo dno. Po kilku latach ochrony podrzędnych adwokatów agentka CIA prosi go o pomoc w przetransportowaniu świadka w procesie prezydenta Białorusi. Ma on potwierdzić, że Dukhovich masowo mordował ludzi. Świadkiem jest zabójca – największy wróg Bryce’a.

Szybkie pościgi, strzelaniny i krew płynąca po ekranie - to podstawowe elementy filmów akcji, których również nie zabrakło w tej produkcji. Jeśli dodamy do tego trochę dramy i dwóch skaczących sobie do gardeł facetów, otrzymamy pełny obraz „Bodyguarda Zawodowca”. Ryan Reynolds sprawia, że film zyskuje również specyficzne zabarwienie humorystyczne. Już jednak się przyjęło, że gdy ten aktor pojawia się w głównej roli, to humor mamy zapewniony.

Samuel L. Jackson bardzo dobrze wpasował się w rolę bezwzględnego zabójcy, posiadającego jednak pewien kręgosłup moralny, z którego dość często korzysta. Może właśnie dlatego widz tak bardzo kibicuje głównym bohaterom, nawet jeśli jeden z nich jest płatnym mordercą. Plusem filmu jest również ukazanie bohaterów jako ludzi, którzy najpierw muszą zmierzyć się z własnymi demonami, a dopiero potem walczyć z niesprawiedliwym światem. Ochroniarz mógł wiele nauczyć się od mordercy, który ma do powiedzenia wiele mądrych rzeczy na temat miłości, a zabójca może przekonać się na własnej skórze, że czasem zasady bywają przydatne. Doskonale swoją rolę odegrała Salma Hayek, urozmaicając całą produkcję hiszpańskimi przekleństwami, brzmiącymi niemal uroczo w jej ustach.

Mimo że cały film ogląda się z przyjemnością, to jednak należy pamiętać, że nie jest on przeznaczony dla dzieci. Przekleństwa zawarte są w co drugim zdaniu, krew leje się litrami, a w strzelaninach giną cywile. Ponadto czarny charakter jest wyjątkowo złą postacią, a masowe morderstwa są dla niego chlebem powszednim. Muszę przyznać, że Gary Odlman wypadł w tej roli fenomenalnie, choć była ona niewdzięczna. Niestety miejscami humor gryzie się z trupami. Jedna z ostatnich scen również mrozi krew w żyłach, co po tak dużej dawce śmiechu, działa na widza niczym kubeł zimnej wody. Nie jestem do końca przekonana, czy taki zabieg rzeczywiście działa na korzyść tej produkcji. Niemniej film do pewnego momentu ogląda się bardzo dobrze i nawet sztampowe zakończenie ginie wśród ogólnych zachwytów.

Katarzyna Łochowska
(katarzyna.lochowska@dlalejdis.pl)




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat