CD Carlos Santana "Blessings and Miracles" - recenzja

Recenzja CD Carlos Santana "Blessings and Miracles".
Charakterystyczny dźwięk gitary i przepis na murowany hit – Carlos Santana nigdy nie zawodzi. „Blessing and Miracles” to najnowsza płyta muzyka z Meksyku. Czy udało mu się stworzyć zbiór utworów, które rozgrzeją nas w zimowe wieczory?

Carlos Santana to prawdziwa muzyczna legenda, która raduje nas swoją muzyką już od kilkudziesięciu lat. Muzyk występował na kultowym festiwalu Woodstock, a Polskę odwiedzał wielokrotnie,  zostawiając po sobie niezapomniane wspomnienia. „Blessing and Miracles” to płyta bardzo różnorodna. Carlos Santana zaprosił do współpracy wielu fantastycznych artystów. Kirk Hammet, gitarzysta zespołu Metallica, Chick Corea, Chris Stapleton, Rob Thomas, Steve Winwood, Diane Warren – wszyscy dokładają swój charakterystyczny styl do kompozycji Santany i sprawiają, że jest kolorowo gatunkowo, choć chwilami dość nierówno.

Album „Blessings and Miracles” otwiera mroczny, lekko magiczny „Ghost of Future Pull/New Light”, by przejść płynnie w energetyczne brzmienie „Santana Celebration”, który jest kwintesencją talentu meksykańskiego muzyka. Latynoskie rytmy najbardziej widoczne są w „Rumbalero”. Niestety użyte w tym utworze syntezatory nie porwały mojego ciała do tańca. Zakochałam się natomiast w rytmie „Joy”, gdzie Chris Stapleton czaruje głosem, dorównując w tym wirtuozerii Santany. Uwielbiam takie bluesujące numery. Na płycie znów pojawia się Rob Thomas, znany z hitu „Smooth”. Tym razem panowie połączyli siły, nagrywając energetyczny, pełen rockowych riffów „Move”. Mocny, taneczny refren może świetnie brzmieć w rozgłośniach radiowych.

Santana na swoim najnowszym albumie postanowił umieścić własną wersję klasycznego utworu Procol Harum "A Whiter Shade of Pale". Z jakim efektem? Jest całkiem w porządku, miło było posłuchać tego klasyka w odświeżonej wersji. Klimat zmienia się całkowicie, gdy dochodzimy do ballady „Break” z Ally Brooke na wokalu. Niestety to piosenka, o której szybko można zapomnieć. Pozytywnie natomiast wyróżnia się ballada „Breathing Underwater”, gdzie gościnnie zaśpiewała córka samego mistrza - Stella Santana. Klimatyczna, nowoczesna i ciekawa – piosenka z potencjałem. Brakuje wam hip-hopu? Carlos Santana ma na to radę, ponieważ zaprosił do współpracy Diane Warren i rapera G-Eazy. Utwór „She’s Fire” buja się przyjemnie i to byłoby na tyle.

Pora więc zapytać czego nam brakuje? Oczywiście, że mocnego rocka. Uwielbiam kawałek „Peace Power”, w którym Corey Glover z zespołu Living Colour brzmi jak największe gwiazdy hard rocka. Jeszcze ostrzej robi się, kiedy na scenę wkraczają Kirk Hammet (Metallica) i Mark Osegueda (Death Angels). „America for Sale” to zdecydowanie ukłon w stronę fanów mocniejszych brzmień. W ten klimat wpisuje się także „Mother Yes”, choć zdecydowanie w delikatniejszym wydaniu.

Carlos Santana od sześciu dekad czaruje publiczność, miesza gatunki, ryzykuje i przywraca wiarę w siłę muzyki instrumentalnej. Na najnowszym krążku czuje się każdy dźwięk, a kwintesencją stylu Santany jest „Song For Cindy”. Już wyobrażam sobie jak ta płyta wspaniale może zabrzmieć „na żywo”. I choć album „Blessings and Miracles” jest nierówny, to nie można mu zarzucić, że jest niedopracowany. Santana robi ukłon w stronę młodszej publiczności i wtedy coś się nie klei, ale legendom można więcej i bardziej, więc eksperymenty są jak najbardziej wskazane. Jest energetycznie, czasami sentymentalnie, ale  z pewnością interesująco. Taki muzyczny miszmasz idealnie nadaje się na zimową porę roku.

Anna Wasyliszyn
(anna.wasyliszyn@dlalejdis.pl)

"Blessing and Miracles", CD, Santana, BMG, 2021




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat