„Ciemniejsza strona Greya” – recenzja

Recenzja filmu „Ciemniejsza strona Greya”.
Miliony sprzedanych biletów na całym świecie, ogromna popularność, emocje związane z premierą i ciągłe spekulacje. Co by się nie działo ludzie kochają Greya i jednocześnie go nienawidzą.

Internet kolejny raz zalała fala krytyki, którą goniła fala uwielbienia. Nie wiadomo, dlaczego akurat ta produkcja wywołuje aż tyle skrajnych emocji. Niemniej wśród wielu innych podobnych filmów ten wysuwa się na prowadzenie pod względem rozgłosu. Mowa oczywiście o „Ciemniejszej stronie Greya” – filmie, który jest znienawidzony i kochany jednocześnie. Co sprawia, że ta produkcja wywołuje aż tyle uczuć i dlaczego możemy o nim przeczytać tak wiele jadowitych uwag?

Warto przypomnieć, że pierwsza część skończyła się w momencie, w którym Ana odchodzi od Christiana i jak można się spodziewać – druga część rozpoczyna się zaraz po ich zerwaniu. W tym czasie Ana próbuje zorganizować sobie życie, rozpoczyna pracę w redakcji wydawnictwa i stara się zapomnieć o ukochanym. Nie trwa to jednak długo, bo Christian skruszony swoim zachowaniem, postanawia zawalczyć o miłość i zmierzyć się ze swoimi demonami.

Brzmi banalnie i w gruncie rzeczy tak właśnie jest. Problem z Greyem jest taki, że większość odbiorców ma wobec niego jakieś zbyt duże i wyszukane oczekiwania, zapominając, czym tak naprawdę jest ta produkcja. Przecież to nie nowość, że cała saga James była skierowana do konkretnych odbiorców – kobiet, które lubią emocjonalne historie, najlepiej z gorącym romansem w tle. Właśnie tego szukają, wiedząc, że utarte schematy przynajmniej na chwilę pozwolą im oderwać się od szarej codzienności. I nie ma wątpliwości, że Grey odegrał swoją rolę bardzo dobrze. Nic dziwnego, że jeśli ktoś spodziewał się lejącego się morza krwi oraz wartkiej akcji, to się rozczarował i to bardzo.

Zupełnie inaczej można odebrać sam pomysł na produkcję, ponieważ ta ma kilka niedociągnięć. Przede wszystkim druga część różni się od pierwszej, a ta różnica zawarta jest w małych, czasem zupełnie niedostrzegalnych detalach. Trochę tak, jakby wewnętrzna przemiana Christiana miała wpływ na sam tok tworzenia filmu. Myślę, jednak, że jest to spowodowane głównie zmianą scenarzysty, który jednocześnie jest mężem autorki powieści. W związku z czym produkcja stała się wiernym odwzorowaniem książki. Muszę również przyznać, ze ścieżka dźwiękowa również nie powala mnie na kolana, gdy w przypadku pierwszej części każda piosenka okazała się hitem i to nie dlatego, że została wykorzystana w filmie.

Najbardziej denerwowały mnie jednak przejścia między scenami, które często po prostu były zwyczajnie ucinane. Nie podobało mi się, że wątki nie były kończone, a jedno nie wynikało z drugiego. Christian rozwijał wyobraźnię, tworząc nowe scenerie miłosne, a gdy już dochodziło do kulminacyjnego punktu, bohaterowie nagle byli pokazywani w zupełnie innym miejscu. Scena się skończyła, a świadczyło o tym jedynie szybkie cięcie. Czego akurat nie można zarzucić pierwszej części, która była spójna i płynna. „Ciemniejsza strona Greya” jest jednak bardziej dynamiczna, ponieważ więcej się w niej dzieje. Poznajemy nowe postaci, które jeszcze namieszają w życiu bohaterów, możemy zaobserwować przemianę Christiana i Anastazji, a także dzięki wspaniałomyślności twórców zobaczyć, co wydarzy się w kolejnym filmie.

Katarzyna Łochowska
(katarzyna.lochowska@dlalejdis.pl)




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat