„Cień sułtana” – recenzja

Recenzja książki „Cień sułtana”.
Powtórka ze „Wspaniałego Stulecia”?

Muszę przyznać się, że nazwisko Marii Paszyńskiej niewiele mi mówiło. Nie czytałam wcześniej nic, co wyszłoby spod jej pióra, aczkolwiek wiedziałam, że taka pisarka istnieje, chociażby z rekomendacji na skrzydełkach książek. Postanowiłam skusić się na „Cień sułtana”, chociaż sam tytuł nieco zajeżdżał mi „Wspaniałym stuleciem” emitowanym niegdyś w TVP i historiami w stylu „Tureckich nadziei”. Naprawdę, nie miałam pojęcia, czego się po tej książce spodziewać, bo tak naprawdę pozycje związane z Bliskim Wschodem omijam z daleka.

Maria Paszyńska przenosi nas do Imperium Osmańskiego z XVI wieku. Mieszkańcy Kadiluku Wyszegradzkiego przygotowują się do uroczystości ku czci Sawy, a ludzie sułtana dokonują poboru wśród chrześcijańskich chłopców, którzy będą musieli odbywać służbę w korpusach. Wśród „wybranych” jest mały Bojo, który mimo sprzeciwu (chłopiec chciał być mnichem), musi poddać się silniejszym od siebie. Mimo początkowej niechęci, chłopiec stopniowo pnie się w górę; z czasem wyrasta na „gwiazdę” dworu sułtana. Staje się bogatym i sławnym -  staje się wezyrem Mehmedem Paszą Sokollu. Kilkanaście lat później sułtan Sulejman – schorowany, ale marzący o wielkich zwycięstwach – wyrusza na kolejną wyprawę przeciw niewiernym, która ma być „zwieńczeniem” sukcesów Imperium; ukoronowaniem wszystkich sukcesów sułtana, pokazaniem swojej wielkości. Niestety, podczas tej wyprawy sułtan umiera, a wezyr Sokollu postanawia tę informację zataić przed wojskiem. Oczywiście to dopiero początek wszystkiego…

Po przeczytaniu głęboko westchnęłam i pierwsze co pomyślałam, to: „Dlaczego dopiero teraz, u licha, odkryłam tę pisarkę?! Jakim cudem wcześniej żadna jej książka nie wpadła w moje ręce?”. Muszę powiedzieć, że moje pierwsze spotkanie z piórem pani Marii należało do tych niezapomnianych mimo że, jak wcześniej wspomniałam, tematyki bliskowschodniej unikałam.

Początek książki był dla mnie nieco trudny i bardzo szybko się zorientowałam, że mieszając gulasz w garze i odpowiadając co chwila na pytania dwóch małych chłopców (moich synków, dodam), nie jestem w stanie ze zrozumieniem jej przeczytać. Co chwilę gubiłam się w tych wszystkich hierarchiach, wątkach, ilości nazwisk – co chwila musiałam cofać się o kilka stron, aby sprawdzić kto jest kim. Potrzebowałam dużego skupienia, aby przeczytać tych kilkanaście pierwszych stron, jednak gdy „weszłam” w ten świat, już nie potrafiłam sama, bez niczyjej pomocy z niego wyjść (tu pomocne było np. „Kochanie ta zupka zaczyna śmierdzieć” z ust mego męża).

„Cień sułtana” to niezwykle wnikliwa, wielowątkowa, napisana z wielkim rozmachem i przede wszystkim porywająca opowieść o świecie, którego już nie ma. Historia – fantastycznie nakreślona – jest tłem dla rozgrywających się na naszych oczach ludzkich dramatów. Nie zabraknie w niej konfliktów (niekiedy nawet bardzo krwawych), tajemnic, mrocznych pragnień i ukrytych żądz, zamachów, intryg ale też miłosnych uniesień oraz najzwyklejszego, ludzkiego cierpienia.

Jestem oczarowana fabułą, bohaterami (którzy są zdecydowanie jedną z najmocniejszych kart powieści), konstrukcją i przede wszystkim językiem pani Marii. Coś niesamowitego. Jestem pod ogromnym wrażeniem! Polecam!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Maria Paszyńska, „Cień sułtana”, Książnica, 2022




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat