„Cywilizacja komunizmu” – recenzja

Recenzja książki „Cywilizacja komunizmu”.
Młode pokolenia nie znają, starsze podziwiają lub krytykują. Oto skrócona wizytówka Leopolda Tyrmanda – autora „Cywilizacji komunizmu” oraz wielu znacznie popularniejszych książek.

„Cywilizacja komunizmu” to książka jednocześnie stara i nowa. Stara, bo po raz pierwszy wydano ją w 1972 roku. Nowa, gdyż w 2021 roku ponownie zasiliła rynek literacki nakładem Wydawnictwa MG. Jej autorem jest Leopold Tyrmand. Pokolenia, które pamiętają gorzki smak komunizmu, pamiętają i polskiego publicystę. Młode pokolenia zaś mogą nie wiedzieć, kim jest. Jeżeli należysz do drugiej grupy, pozwól, że zdradzę Ci co nieco o Tyrmandzie. Jeśli zaś masz tę wiedzę z przeszłości, śmiało pomiń kolejny akapit.

Tyrmand urodził się na początku lat 20. w Warszawie jako członek rodziny żydowskiej, ale zasymilowanej z Polakami. Innymi słowy: sam także był Polakiem. Niestety kolejne lata XX wieku nie były najszczęśliwszym okresem w historii, toteż chłopiec, a potem młody mężczyzna przeżył wiele przykrych sytuacji. Jego ojca zabito, matka zaś wyjechała. Z konieczności dziejowej pośrednio brał udział w polityce, m.in. jako publicysta polityczny. W ciągu życia sporo podróżował i mieszkał w różnych państwach. Zahaczył o Europę, Amerykę, Azję. Na świecie zasłynął poglądami, którymi częściowo dzielił się w publikacjach. W 1972 roku wydał „Cywilizację komunizmu”, którą zaledwie rok wcześniej odrzucił „The New Yorker”. Tyrmand wzbudzał – i nadal wzbudza, zwłaszcza przy okazji rozmów o książkach takich jak „Cywilizacja…” – wiele kontrowersji. Czyni go to w pewien sposób wiecznie żywym.

„Cywilizacja komunizmu” jest utworem satyrycznym, przesadnym, podkoloryzowanym, ociekającym gęstym sarkazmem. Co jednak istotne, autor wcale się tego nie wypiera! Już we wstępie zaznacza, że właśnie taki kształt miała przybrać książka. Że celowo została napisana jako hiperbola, ponieważ żadne realne opowieści nie są w stanie oddać tego, jak wyglądała rzeczywistość komunizmu. Żadne nie przystają do owej rzeczywistości, ponieważ była jak z groteskowego snu. Niech za przykład posłuży opis szkół i sal wizytacyjnych, które były przygotowywane pod kątem ukazywania ich w materiałach propagandowych. Kiedy budynki „traciły ważność” – a robiły to nieznośnie szybko – zostawiano je i budowano nowe w myśl zasady, że starego nie warto naprawiać. Zwłaszcza że niska jakość i tak nie pozwoliłaby na naprawienie czegokolwiek.

„Mój stosunek do komunizmu jest prostym wynikiem mego życia w komunizmie” – napisał Tyrmand. Stosunek ów jest skrajnie negatywny, wszelako czuć w nim nutę ulgi, że to wszystko pozostało już w tyle, że nie wróci, że obecnie jest inaczej. Ale książka, mimo wydźwięku – gorzkiej i groteskowej – komedii, ma ważne przesłanie. Jest bowiem ostrzeżeniem. Przypomnieniem, że patologiczny socjalizm to nie zabawa i należy mieć się na baczności, by nie dać się zwieść – jak niektórzy – posypanej cukrem propagandzie. Komunizm to nie to, co ładnie wyrysowano na plakatach. Komunizm to jest to, co dzieje się w szarej strefie pomiędzy laurkami propagandowymi a podkoloryzowaną satyrą Tyrmanda.

Zdecydowanie warto zapoznać się z tą drugą. Natomiast wygooglowanie laurek komunizmu będzie ciekawym, wartościowym uzupełnieniem lektury.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Leopold Tyrmand, Cywilizacja komunizmu, Warszawa, Wydawnictwo MG, 2021




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat