„Diana. Jej historia” – recenzja

Recenzja książki „Diana. Jej historia”.
Próba rozszyfrowania kobiety enigmy.

Mimo, iż nie żyje od 24 lat, postać Lady Diany Spencer nie przestaje frapować kolejnych pokoleń. Fani „The Crown” ekscytują się czwartym sezonem, w którym wkroczyła na scenę, a w kinach od niedawna można obejrzeć zdecydowanie alternatywny bożonarodzeniowy film, w którym Diana (Kristen Stewart) podejmuje ostateczną decyzję o rozwodzie z księciem Karolem. Na świeżo wzburzonej fali popularności unosi się również nowe wydanie kontrowersyjnej książki Andrew Mortona.

Wydana po raz pierwszy w 1992 roku „Diana: Her True Story” pomogła szarym ludziom poznać prawdziwą twarz kobiety uwięzionej w nieszczęśliwym małżeństwie, sztywnych ramach królewskiego protokołu i szponach niskiego poczucia wartości i zaburzeń odżywiania. W 2017 roku ukazała się jubileuszowa edycja rozszerzona, której polskiego tłumaczenia doczekaliśmy się w tym roku. Ową ulepszoną (auto)biografię podzielono na trzy części: transkrypt wywiadów udzielonych po kryjomu przez Dianę, chronologiczne przedstawienie najważniejszych wydarzeń z jej życia oraz analizę następstw premiery „Diany. Jej historii” oraz spuścizny byłej księżnej Walii.

Jeśli mam być zupełnie szczera, początkowo lektura szła mi bardzo opornie. Teoretycznie możliwość wysłuchania intymnych zwierzeń jest nie lada gratką, biorąc pod uwagę, że mówimy o osobie na świeczniku, pozornie znanej wszystkim, a tak naprawdę wtłoczonej w ramy swego medialnego wizerunku. W praktyce jednak poszatkowane wypowiedzi Diany nawet mimo nadawanych im podtytułów stanowiły nie lada wyzwanie. Wiele z nich zdawało się być wewnętrznie sprzecznymi, postaci w nich wymieniane zmieniają oblicze jak w kalejdoskopie, a to, co zaczyna się jak traumatyczne wspomnienie nierzadko kończy się wtrąceniem „było miło”.

Czasem naprawdę trudno było rozgryźć, do czego zmierza dany akapit. Niektóre fragmenty zdawały się nie mieć sensu np. fragment o śmierci znajomego, gdzie zarówno Karol i Diana reagują w podobny sposób, niedochodząc do porozumienia, a ostatecznie w dziale fabularyzowanym przez Andrew Mortona wychodzi na jaw, że w rzeczywistości był on skrajnie różny. Autor ponownie przytacza cytaty z wywiadów, przez co wpycha nas w swoisty „dzień świstaka” – czytamy kolejny raz o tym samym, tyle, że ujętym w szerszy i bardziej uporządkowany sposób. W ogóle w treści jest naprawdę dużo powtórzeń i parafrazowania - jakby autor bał się, że odbiorca dokona błędnych wniosków, jeśli dane sformułowanie padnie tylko raz.

Nie bez znaczenia jest fakt, iż Diana brała aktywny udział w powstaniu swej wydanej po raz pierwszy jeszcze za życia (auto)biografii. Rodzi to jednak wielki problem związany z kwestią stronniczości To oczywiste, że trudno jest stworzyć pozycję, która spojrzy na sprawę z zewnątrz, z obiektywizmem, skoro tylko jedna z zainteresowanych stron bierze udział w rozmowie. Jeśli już wybierze się tego, kto ma rację, bardzo łatwo, celowo lub nie, demonizować (stanowisko) przeciwnika.

Biorąc pod uwagę wszystkie ww. cechy, naprawdę ciężko jest dokonać oceny tej pozycji. Na pewno wielką przyjemność sprawi fanom Diany Spencer, ale jej oponenci mogą uznać, że jest zbyt tendencyjna, wyidealizowana i przesadzona. Wszyscy znajdujący się gdzieś pomiędzy będą musieli znaleźć wolny weekend i wyrobić sobie własne zdanie.

Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)

Andrew Morton, „Diana. Jej historia”, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa, 2021r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat