„Dobre wieści” – recenzja

Recenzja książki „Dobre wieści”.
Książka ta, to nic innego jak typowe amerykańskie czytadło oparte na wspomnieniach. W tym przypadku byłej rzeczniczki Białego Domu i dziennikarki prawicowej telewizji Fox News.

Zacznę od końca. To nie jest pozycja godna polecenia. Byłby to ciekawy pomysł na książkę, gdyby nie to, że dostaliśmy do rąk prawie 300 stron lukrowanego tekstu, pozbawionego wartościowej zawartości. Żadnych skandali w Białym Domu, George Bush niczym drugi Churchill, tylko tyle, że stojący na straży amerykańskiego marzenia, interwencja w Iraku jako boży dopust dla Irakijczyków, i dalej w tym stylu.

Ale zanim autorka przejdzie do wychwalania zalet Busha (i wjedzie do Białego Domu) i jego polityki, musimy przebrnąć przez jej cały interesujący życiorys. Niczego nam nie oszczędzi i niczego nie pomija. Urodziła się w małej mieścinie w stanie Wyoming, co traktuje jako istotny fakt w swoim życiu i pokazową lekcję – z każdego miejsca, nawet najbardziej zapomnianego przez historię, bo nie przez Boga (Wyoming to część Pasa Biblijnego i amerykański środkowy zachód, czyli konserwatyzm doprawiony lokalnym kolorytem) można się wyrwać i wejść na szczyt – w jej przypadku jako blondynka (prawie jak z dowcipu), sądzę po jej sposobie jej pisania.

To gdzie Dana się urodziła mamy za sobą. Pora poznać jej rodzinę. Dostajemy zatem trochę przydługą historię rodzinną – o babci i dziadku, którzy wyemigrowali z Włoch, by zobaczyć czym pachnie to słynne american dream. O mamie i tacie, którzy po zamachu w Oklahoma City udzielają się w wolontariacie. O siostrze, która jest oczkiem w głowie rodziny i o którą Dana jest trochę zazdrosna.

Mamy też coś, a propos naszej części Europy, mała Dana od emigrantów z krajów ZSRR lub w jej satelicie dowie się, ze komunizm to samo zło, a kapitalizm jest gwarancją miliona dolarów na koncie.

Kiedy już jesteśmy zaprzyjaźnieni z rodziną Dany, ona idzie na studia. Ale to żaden Harward. Tata wybierze jej lokalny college. Potem z książki wypłynie z tego doświadczenia niemal życiowe credo – nie trzeba zmarnować kilku lat na topowym uniwerku, by poznać Hamida Karzaja czy prezydenta Iraku.

I w tym miejscu historia Dany przyśpiesza. Jest światowo i na bogato. Jest Air Force One, trochę znanych ludzi, a nawet ten nieszczęśliwy iracki dziennikarz, który wyraził wobec Busha wdzięczność tracą swój własny but. Ba, sama Dana wychodzi z tego incydentu z podbitym okiem, ale zaprzyjaźnieni dziennikarze obiecują nie publikować tych zdjęć. Uf, co za szczęcie i nieszczęście w jednym. Irakijczycy nie cieszą się z ostatniej wizyty Busha w Iraku, tak jak mniej entuzjastyczna nastawiona część Amerykanów z jego polityki. Dana zostaje bez pracy. Ale co to dla dziewczyny zahartowanej na Dzikim Zachodzie, tuczonej na optymizmie – wszystko będzie dobrze, no bo jak ma nie być, jesteśmy w Ameryce. I tak Dana trafia do Fox News. I tam robi to, czego nauczyła się przed pulpitem rzeczniczki, sprzedaje ułudę - jest lepiej niż jest, to tylko kwestia właściwego podejścia. I tak się już w tym wszystkim wprawia, że pisze na koniec książkę o sobie.

Czy ta książka ma plusy? Tak. Są takie momenty, że po prostu nie sposób nie śmiać się z naiwności myślenia dorosłej kobiety, która nigdy nie dojrzała, czyli jednak trochę optymizmu autorki nam się udziela. Inaczej niż by chciała, ale zawsze. Ale cóż, tak jak w tytule, dobre wieści to jej żywioł. Dla nas też. Książki tej nie trzeba kupować. Są lepsze.

Natalia M. Kamińska
(natalia.kaminska@dlalejdis.pl)

Dobre wieści, Dana Perino, Białystok, Wydawnictwo Kobiece 2016




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat