Domowe sposoby na mole

Domowe sposoby na walkę z molami.
Mole zauważymy zwykle wtedy, gdy już są dorosłe. „Coś” zaczyna nam latać po pokoju lub kuchni. Czasem dostrzeżemy ich obecność wcześniej – znajdując dziurę w kołnierzu czy ulubionym swetrze.

Zwykle spotykamy dwie odmiany moli: spożywcze lub odzieżowe. Te pierwsze lubią zboża, bakalie, słodycze. Drugie szczególnie chętnie jedzą bawełnę. Mole rozmnażają się szybko. W ciągu tygodnia może wykluć cię ich kilka pokoleń. Gdy je już odkryjemy, warto więc poświęcić czas na pozbycie się ich.

Chciałoby się powiedzieć, że najprostszą i podstawową metodą jest zidentyfikowanie ich miejsca pobytu. Jeżeli mamy mole spożywcze, warto przejrzeć i najlepiej wyrzucić wszystkie sypkie bądź otwarte produkty. Ponoć w większości przypadków przynosimy mole lub ich larwy razem z produktami ze sklepu. Zwłaszcza w kaszach, mąkach, płatkach. Mogą też być w niektórych słodyczach. Dlatego też, jak wspomniałam, powinnyśmy pozbyć się wszystkiego, co może być „podejrzane”.

Następnie należy wysprzątać i dokładnie wyczyścić szafkę bądź pojemniki, w których przetrzymujemy żywność. To, co zostawiamy, można opakować w szczelne worki, bądź powkładać do zamykanych pojemników. Jeśli nadal będziemy mieć problem, można kupić specjalną pułapkę na mole spożywcze. Jest to przyklejana do ścianki płytka, która zawiera feromony i przyciąga mole męskiej płci, dzięki czemu się dalej nie reprodukują. Ten produkt nie zawiera szkodliwych chemicznych substancji dla ludzi, dlatego można go trzymać nawet w zamykanych pudełkach, szufladach czy szafkach. Jeśli i to nie jest skuteczne warto przejrzeć ponownie zawartość kuchennej spiżarki i wyrzucić resztę potencjalnych źródeł.

Mole odstrasza intensywny zapach, można więc ewentualnie rozsypać w określonym miejscu np. goździki, miętę, liście laurowe. Zioła działają tak długo, jak utrzymuje się ich zapach. Tą metodę stosujemy także na mole odzieżowe lub książkowe. Bo  nie zawsze ich gniazdem jest szafa ze swetrami. Może to być również biblioteczka. Chyba wszystkim znane jest przecież powiedzenie „mól książkowy”... Ma ono jednak bardziej pozytywny wydźwięk niż walka z uciążliwym przeciwnikiem. W obu przypadkach warto spróbować ponownie odnaleźć źródło. Ubrania najlepiej wyprać (niektóre zapewne będzie trzeba wyrzucić). Książki także przejrzeć, odkurzyć, z tymi co trzeba nawet się pożegnać.  Dla dodatkowej pewności możemy i ubrania, i książki wystawić na silne słońce. Mole giną w temperaturze ok. 20 stopni (wg niektórych także mróz je tępi). Odzież ewentualnie zapakować w szczelne foliowe ochraniacze. Szafę wysprzątać, kto chce niech wyłoży świeżymi gazetami – ponoć zapach farby drukarskiej także działa odstraszająco. Podobnie jak  lawenda czy naftalina, którą do dziś można kupić w sklepach gospodarstwa domowego. Suszona lawenda natomiast poza tym, że pięknie wygląda, ma naprawdę intensywny zapach i jest do nabycia w każdej zielarni. W domu wystarczy ją nasypać do otwartego pojemnika i wstawić do szafy.  W drogeriach z kolei dostępne są także różne saszetki lub zawieszki o zapachu odstręczającym mole. Nawet stosując te preparaty, warto jednak od czasu do czasu wietrzyć ubrania. I przeglądać półki. Lepiej się zabezpieczać niż potem żałować jak jeden z internatów - właściciel drogiego garnituru, który został założony tylko jeden raz, bo niestety właśnie kołnierz padł ofiarą moli.

Agnieszka Pater
(agnieszka.pater@dlalejdis.pl)




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat