DVD „Climax” – recenzja

Recenzja DVD „Climax”.
Jeśli szukasz ukojenia i chcesz obejrzeć „miły” film, ten z całą pewnością nie należy do tej kategorii.

„Climax” to kolejne dzieło urodzonego w Argentynie reżysera Gaspara Noego. Jest on twórcą filmów takich jak „Carne” czy „Sam przeciw wszystkim”. Ponieważ nie znam jego dotychczasowych dzieł, trudno mi mówić o „Climax” w kontekście innych opowieści, bohaterów i stworzonych światów. Muszę także dodać, co jest dosyć istotne w odniesieniu do tego filmu, że choć w latach 90. byłam jeszcze nastolatką, nie fascynowała mnie muzyka i życie klubowe.

W „Climax” bowiem spotykamy grupę tancerzy ćwiczących nowe czy kolejne układy, właśnie do muzyki klubowej (głównie hitów z lat 90.). Akcja dzieje się w jednym budynku. Głównym ośrodkiem działań jest sala taneczna. W niej poznajemy wszystkich bohaterów i ich wzajemne relacje. W gruncie rzeczy większość dyskusji, którym mamy okazję się przysłuchiwać, dotyczy związków, zdrad i tego kto z kim by chciał mieć seks. Wszyscy natomiast bez wyjątku darzą taniec wielką i ogromną miłością. Nie tylko z powodu samego ruchu, ale także swoistego odlotu, który daje. Jest niczym wejście na inny poziom duchowości; może nawet staje się dla nich formą transu. W trakcie wieczoru prawie cała grupa popija domowej roboty sangrię, która (o czym nie wiedzą) jest wzbogacona o dodatek LSD lub innego kwasu. Skutki będą natychmiastowe. Podobnie jak w przypadkowej grupie w skrajnych warunkach, od razu zacznie się krystalizować agresja przeciwko potencjalnym sprawcom. Jedni wyrażą tak złość na świat bijąc niewinnych, inni pójdą uprawiać seks, bo temu będzie sprzyjał histeryczny klimat. Nie obędzie się bez ofiar śmiertelnych.

Osobiście problem z tym filmem mam taki, że trudno mi powiedzieć „co reżyser miał na myśli”. Jest bowiem wiele elementów, które budują ciekawą całość. Ładny obraz i przemyślana koncepcja wizualna. Ciekawe i energetyczne pokazy choreografii grupowej jak i indywidualnych tańców. Płynie też z tego filmu mocna, organiczna siła, której tętno dudni w rytm klubowej muzyki. Można też mówić o emocjach, które są obecne: miłość, nienawiść, agresja i wbrew pozorom duża obcość w gromadzie rozgrzanych ciał. Momentami mowa jest o tańcu jak o religii lub tajemnych obrządkach dzikiej wiary. Jednak według mnie wszystko to za mało by stawiać jakieś potencjalne pytania egzystencjonalne albo tworzyć tego typu konteksty. Z całą pewnoscią jest tu skumulowana olbrzymia energia i siła, ale mimo różnych sytuacji, nawet jeśliby w ogóle tego tutaj szukać, nie ma śladu ducha antycznych tragedii. Jest za to duża impreza zakraplana kwasem, której skutki są przerażające dla większości nieświadomych uczestników. Właśnie ta zmiana nastroju z euforycznego na skrajnie śmiertelny i zmieniający całą grupę, jest dla mnie najbardziej porażającym elementem. Podobnie jak nieświadomość spożywanego narkotyku. Być może jednak reżyser nie zakładał żadnych morałów, który widzowie mieliby po seansie złapać. Może chodzi tylko o ten pulsujący rytm, który w ciągu sekundy z wibrującego życia zamienia się w śmiertelny.

Agnieszka Pater
(agnieszka.pater@dlalejdis.pl)

„Climax” DVD 2019 Gutek Film




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat