DVD „Doktor Strange” – recenzja

Recenzja DVD „Doktor Strange”.
Czy jest coś, co może skłonić nieczytającą komiksów kobietę do obejrzenia filmu z Filmowego Uniwersum Marvela? Jest - Benedict Cumberbatch! I jest to decyzja, której nie będziecie żałować.

Oczywiście od każdej zasady są wyjątki, ale nie oszukujmy się – większość kobiet traktuje komiksy i zrealizowane na ich podstawie filmy jak niegroźne fascynacje naszych (pozostających w pewnych kwestiach wiecznymi dziećmi) mężczyzn. Na propozycje obejrzenia kolejnego filmu o Kapitanie Ameryka czy Punisherze reagujemy więc zwykle pobłażliwym spojrzeniem i propozycją, by nasz luby do kina wybrał się z kolegami. W przypadku „Doktora Strange’a” postanowiłam zrobić jednak wyjątek – nie ukrywam, że głównie z powodu grającego w nim główną rolę Benedicta Cumberbatcha. I – trochę ku własnemu zdziwieniu – nie żałuję ani jednej minuty, jaką na ten film poświęciłam.

Historia, opowiadana w filmie, z pozoru może brzmieć… cóż, sami oceńcie: światowej sławy neurochirurg na skutek wypadku samochodowego traci pełną sprawność w dłoniach i nie może operować. Zdruzgotany tym faktem, postanawia chwycić się ostatniej nadziei na wyzdrowienie i udaje się do Nepalu w celu wypróbowania tamtejszych metod leczenia. W ten sposób trafia do grupy czarodziejów, wraz z którymi pod wodzą niejakiej Starożytnej ostatecznie ratuje świat przed zagładą ze strony groźnego potwora z innego wymiaru, Dormammu.

Brzmi jak bajka dla dużych chłopców? Trochę tak, ale mimo to film ogląda się z dużą przyjemnością. Główną przyczyną jest fakt, że twórcy podeszli do tematu trochę z przymrużeniem oka i zaserwowali nam sporą dawkę dobrego, inteligentnego humoru. Bohaterowie są więc nieco sarkastyczni, złośliwi i sami trochę drwią z historii, w której odgrywają główne role. Dzięki temu także widz czuje, że film jest dla niego przede wszystkim zabawą. Niewątpliwie istotną rolę w takim zbudowaniu klimatu odgrywają odtwórcy głównych ról – zwłaszcza wspomniany już Benedict Cumberbatch (którego Doktor Strange – zwłaszcza w pierwszych scenach filmu – niebezpiecznie przypomina najbardziej chyba znaną kreację aktora, czyli Sherlocka Holmesa, ale szybko się rozkręca i zmienia w zupełnie innego bohatera), Tilda Swinton jako Starożytna czy Benedict Wong, grający… Wonga.

Nie będąc więc wielką fanką gatunku, „Doktora Strange’a” mogę polecić z czystym sumieniem. Prawdopodobnie najwięksi fani Marvela znajdą w filmie kwestie, które ich nie satysfakcjonują, ale biorąc pod uwagę, że tego typu filmy powinny w mojej opinii być głównie źródłem rozrywki – ten spełnia swoją rolę w stu procentach. Jedyna kwestia, do której mogłabym się przyczepić, dotyczy nie tyle samego filmu, co wydania DVD – które ogranicza się do samej tylko płyty. Z dużą przyjemnością przeczytałabym dodatkowe informacje (np. w formie dołączonej książeczki), dotyczące np. historii powstawania filmu, jego pierwowzoru czy wydawnictw Marvela w ogólności. Jednak nawet pomimo tego braku zdecydowanie polecam „Doktora Strange’a” na przyjemny, męsko-damski seans filmowy, w którym każdy znajdzie coś dla siebie.

Katarzyna Czupajło
(katarzyna.czupajlo@dlalejdis.pl)




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat