Ian Bonhôte stworzył film dokumentalny, który ma na celu przybliżenie nam zarówno jego twórczości, fenomenu jego postaci, jak i tragizmu życia i demonów McQueena.
Lee Alexander McQueen urodził się w robotniczej rodzinie w południowym Londynie. Już jako nastolatek, pierwsze rysunki i projekty tworzył dla matki i siostry. Zaczynał jako pomocnik w pobliskiej szwalni, przyszywając guziki i szyjąc garnitury. Od zawsze wiedział, że pragnie czegoś więcej niż praca w szwalni. Doświadczenie zdobywał na słynnej ulicy Saville Row, praktykując pod okiem najlepszych krawców. Potem trafił pod opiekę uznanych projektantów: Kojiego Tatsuno i Romeo Gigliego. Ukończył prestiżową akademię sztuk Central St. Martins College of Arts. Potem poszło już gładko. Szturmem wdarł się do świata mody, szokując i elektryzując wszystkich swoimi osobistymi, innowacyjnymi i demonicznymi kolekcjami. Jego pokazy mody, czasami wręcz brutalne, pełne przemocy i krwi, wprawiały w osłupienie nawet tych niewzruszonych – samą Annę Wintour. Zaprezentował światu wyjątkową zdolność do wzbudzania kontrowersji i wykorzystywaniu w modzie elementów, które do tej pory z modą się nie kojarzyły. Jego talent bardzo szybko dostrzegli we francuskim domu mody Givenchy i zaproponowali mu posadę głównego projektanta.
Niektórzy uważali, że pulchniutki chłopaczek z Londynu nie nadaje się na dyrektora kreatywnego paryskiego domu mody. Aleksander, chociaż nie za bardzo dbał o opinię innych, starał się udowodnić, że jest idealną osobą na tym stanowisku. Jednocześnie chciał rozwijać własną markę McQuinn, a to przekładało się na ogrom pracy. Jak sam mówił, w ciągu roku projektował 12-14 pełnych kolekcji, co bez wątpienia było bardzo wyczerpujące. Oczywiście ogrom pracy, presja i stres musiały odbić się nie tylko na życiu osobistym, ale przede wszystkim zdrowiu psychicznym. A od tego niewielki krok ku tragedii. Jego psychika zaczęła szwankować w chwili (samobójczej) śmierci najlepszej przyjaciółki i muzy – Izabelli Blow. Potem już było tylko gorzej: narkotyki, śmierć matki, AIDS… Wszystko to doprowadziło do samobójstwa.
Alexander McQueen traktował modę jak terapię. Jego demoniczne wnętrze uwidaczniał na wybiegach w postaci dziwacznych, krzykliwych, skandalicznych i brutalnych projektów. To w modzie odzwierciedlał wszystkie swoje lęki, gniew, strapienia, brzydotę, z której uczynił jedną z największych fascynacji ówczesnego świata. Stąd pełno w nich mroku, fascynacji brzydotą, bólem, a trupia czaszka stała się niepisanym symbolicznym elementem marki Alexander McQueen. Mimo wszystko Lee odnosił się z szacunkiem do każdego swojego pracownika, nieważne czy była to supermodelka, redaktor naczelna pisma modowego, czy zwykła krawcowa. Był też niezwykle wrażliwą osobą, która nie do końca radziła sobie z nagłą popularnością i nadmiernym bogactwem.
Dokument w reżyserii Iana Bonhôte jest świetnie zrealizowanym studium jednego z najzdolniejszych współczesnych projektantów. W wypowiedziach pojawia się jego rodzina, przyjaciele, współpracownicy, sławne osoby – wszyscy ciepło wypowiadają się na jego temat, nie zważając na to, że dla świata był dziwakiem o mrocznym wnętrzu. Produkcja „McQueen” to emocjonalny portret człowieka, który z pucybuta stał się ikoną i szarpanej demonami duszy, której artystyczna wrażliwość i siła ekspresji zadziwiła świat mody.
Klaudia Kwiatkowska
(klaudia.kwiatkowska@dlalejdis.pl)
„McQueen”, reżyseria Ian Bonhôte, DVD dystrybucja Gutek Film