Porwanie to częsty temat podejmowany przez filmowców, ale tym razem Lynne Ramsay skupiła uwagę widza na poszukującym, a nie poszukiwanej. Głównym bohaterem filmu „Nigdy cię tu nie było” jest były agent służb specjalnych o imieniu Joe (Joaquin Phoenix). Poznajemy go w momencie, gdy jest najemnikiem od zadań specjalnych, a do tego boryka się z demonami z przeszłości. Z marazmu wyrywa go nowe zlecenie. Joe musi odnaleźć sprawców porwania córki amerykańskiego senatora. Oczywiście ta podróż będzie miała głębszy sens, także ten duchowy.
W ”Nigdy cię tu nie było” daje się odczuć delikatne nawiązania do „Taksówkarza” czy „Leona zawodowca”, ale to jednak nie ta sama filmowa liga. Krótkie ujęcia i psychodeliczna muzyka tworzą specyficzny klimat, który przyciąga widza. Najsłabszym elementem jest jednak sama historia, która jest zbyt prosta i przewidywalna, by film zdobył moje serce.
Wydanie DVD, które trafia w nasze ręce nie oferuje niczego poza filmem, a możliwości były spore. Marzyłby mi się materiał o tworzeniu zdjęć czy nawet fragment ścieżki dźwiękowej autorstwa Jonny'ego Greenwooda. Myślę, że byłaby to prawdziwa gratka dla fanów zespołu Radiohead. Niestety otrzymujemy jedynie 86 minut filmu w języku angielskim z polskimi napisami.
Zdaję sobie sprawę, że zamysłem twórców było stworzenie psychologicznego portretu głównego bohatera i kilka scen naprawdę zrobiło na mnie wrażenie. Ekranizacja książki Jonathana Amesa jest ciekawym kompozycyjnie filmem, w którym najbardziej szwankuje scenariusz. Miło zaskoczył mnie Joaquin Phoenix, który jest przekonujący w roli targanego emocjami, często pozbawionego skrupułów bohatera. Bardzo oszczędny w gestach, mimice, ale przez to bardzo sugestywny. Ciekawa forma, interesująca muzyka i Joaquin Phoenix, a reszta? Oceńcie sami.
Anna Wasyliszyn
(anna.wasyliszyn@dlalejdis.pl)
"Nigdy cię tu nie było", DVD, reż. Lynne Ramsay, Gutek Film, 2018