DVD „Thelma”– recenzja

Recenzja DVD „Thelma”.
Piękna, choć momentami okrutna, opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości we współczesnym świecie.

Szykując się do tego filmu, zastanawiałam się czy faktycznie będzie to thriller czy może bardziej fantastyka. Trochę miałam obawy, że film okaże się być drastyczny w swoich niezwykłościach. Uogólniając można bowiem powiedzieć, że wielu skandynawskich twórców pokazuje często rzeczywistość jeden do jednego. Brutalnie i bez żadnej magicznej aury. Tym razem jednak, choć nie znam innych filmów (poza „Głośniej od bomb”) Joachima Triera, uważam, że klimat filmu świetnie wpisuje się w cienki woal granicy między rzeczywistością, a światem nadprzyrodzonych sił. Co więcej nie tylko zgrabnie balansuje na krawędzi, ale spójnie łączy się w całość, jaką jest powolna opowieść o poznawaniu siebie i co więcej, akceptacji tego, kim jesteśmy naprawdę.

Tytułowa bohaterka Thelma jest młodą studentką zaczynającą pierwszy rok akademicki. Jest jedną z wielu osób na olbrzymim uniwersytecie. Anonimowa, skromna, prawie bezbarwna. W dniu, gdy poznaje nową koleżankę w bibliotece, zaczyna mieć ataki padaczkowe. Początkowo wygląda to na schorzenie niewiadomego pochodzenia. Jednak przy kolejnym, nabieramy podejrzenia, że nie jest to przypadkowe. Można zauważyć, że dla Thelmy jest to objaw ogromnego napięcia nerwowego. Trudno jest jednak ocenić, czego ono dotyczy. Tego, że dziewczyna zakochuje się ze wzjaemnością w koleżance czy dziwnej i ciężkiej, wręcz podejrzanej relacji z rodzicami.

Przyczyna okaże się być jeszcze inna. Thelma ma niejako magiczną zdolność do realizacji myśli w świecie realnym. I to w tej wersji raczej drastycznej. Dla mnie niezwykle ciekawe w tym filmie jest nie tylko dopracowanie wizualne całej opowieści. Równolegle z poznawaniem skrywanych historii rodzinnych dziewczyny widzimy jej walkę z samą sobą. Może nawet mniej z narzuconymi przez rodzinę czy społeczeństwo konwenansami. Najbardziej właśnie z samą sobą. Z trudnością akceptacji własnej seksualności, cielesności, pożądania. Z walką między byciem w swoim stabilnym świecie, a chęcią wyjścia z niego na zewnątrz. Na tym tle umiejętność „znikania” czy wręcz (niestety) zabijania nielubianych osób staje się według mnie tylko kolejnym pretekstem do tego, by pokazać z jak wielu elementów podanych też nam z zewnątrz, składa się nasza osobowość. Jak każde drobne wydarzenie, sytuacja, na które często nie mamy wpływu lub którą otrzymujemy w spadku po przodkach, tworzy po prostu nasz osobisty świat. Nieraz zostają one na zawsze, utopione głęboko w nieświadomości. I niby ich nie ma, a jednak wpływają na nasze codzienne zachowanie.

„Thelma” jest zatem thrillerem, ale jednocześnie również filmem obyczajowym czy momenatmi psychologicznym. Jest opowieścią o trudności w dokonywaniu wyborów, jakie stawiamy przed sobą w procesie dojrzewania; o, używając określenia z pogranicza psychologii, o poznawianiu własnego cienia. Także o wyłamywaniu dziur w murze, który sami zbudowaliśmy wokół siebie. Jak się przekonacie, dzięki siłom nadprzyrodzonym, część tego muru jest zbudowana tutaj na realnym nieszczęściu najbliższych. Jednak patrząc na to, jako na opowieść o szukaniu własnej tożsamości, najważniejsze jest, że Thelma w końcu przyzna sobie prawo do miłości i bycia kochaną. I dzięki temu zmieni swój świat (i miejmy nadzieję innych) na lepsze.

Agnieszka Pater
(agnieszka.pater@dlalejdis.pl)

„Thelma” reżyseria Joachim Trier, DVD dystrybucja Gutek Film




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat