Myślę, że wytrzymanie dnia bez przeklinania jest możliwe, jednak dla niektórych jest to wyczynem. Kiedy przekleństw używa się jako wyrazu sprzeciwu, aprobaty, znaku interpunkcyjnego, wyrazu zdziwienia i zaskoczenia, a nawet jako wyrazu miłości – staje się to dużo trudniejsze.
Warto zastanowić się dlaczego w ogóle przeklinamy? Można zauważyć, że wulgaryzmy powstają pod wpływem silnych emocji – frustracji czy innych nieprzyjemnych odczuć. Warto też podkreślić, że używanie przekleństw działa na zasadzie samonapędzającej się machiny - bardzo często jedno potęguje drugie. Przekleństwa z pewnością nasilają konflikt i podsycają agresywne zachowania. Wulgaryzmy też bardzo często świadczą o ubóstwie językowym człowieka. Z drugiej strony – przeklinanie ma swoją dobrą stronę. Dzięki nim można rozładować negatywne emocje, nie robiąc nikomu krzywdy. Z pewnością pozwalają łatwiej znosić trudne sytuacje. Zespół naukowców z Keele University odkrył, że przeklinanie jako reakcja na bodziec, redukuje fizyczne odczuwanie bólu.
Ideą Dnia bez Przekleństw jest zwrócenie uwagi na czystość i piękno języka, który nie potrzebuje wulgaryzmów, aby dosadnie wyrazić emocje. Dziś, w różnym natężeniu, używają ich prawie wszyscy. Są obecne w kinach, teatrach, powieściach; użyte z umiarem dodają smaczku i wyrazistości. Nadużywane – świadczą o braku kultury, nieumiejętności wyrażania swojego zdania.
W ten jeden dzień w roku warto powstrzymać się od używania bluźnierstw i sprawdzić jak długo potrafimy się bez nich obyć. Z pewnością będzie to ciekawe doświadczenie.
Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)
Fot. pixabay.com