„Dziewczyna do wszystkiego” – recenzja

Recenzja książki „Dziewczyna do wszystkiego”.
Dziewczyna do wszystkiego, a może do niczego, jak sugerują krytycy?

Charlotte Roche, a właściwie Charlotte Elisabeth Grace Roche, jest urodzoną w Anglii, lecz wychowaną w Niemczech prezenterką telewizyjną. Rodacy znają ją z programów prezentowanych w stacjach VIVA, Arte czy ZDF, reszta świata zaś kojarzy z dwoma – a teraz już trzema – kontrowersyjnymi powieściami, w których przełamuje tabu i w sposób bardzo dosadny i obrazowy opowiada o ludzkiej cielesności, której erotyzm jest nieodłączną częścią.

W roku 2014 – czyli rok od polskiej premiery, a dwa lata od światowej – miałam okazję obejrzeć „Wilgotne miejsca” w reżyserii Davida Wnendta. Film ten jest ekranizacją debiutu Roche, w którym osobliwe fragmenty zostały przeniesione z kartek w proporcji niemal 1:1. Ponieważ nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak bezpośrednim obrazem, nie bawiłam się zbyt dobrze. Byłam zniesmaczona i obrzydzona. Co ważne, wcale nie chodziło o warstwę seksualną – lubię filmy erotyczne – lecz jedynie, i aż, o sposób przedstawienia.

Co ciekawe, gdy na rynku pojawiła się najnowsza powieść niemieckiej autorki – „Dziewczyna do wszystkiego” – przekornie uznałam, że muszę stawić jej czoła. Zajrzeć między kartki i zobaczyć, czy łatwiej czyta mi się o rzeczach, na które nie chcę patrzeć. Pobieżnie przejrzałam recenzje w internecie, natykając się na masę niepochlebnych opinii. W myśl zasady, że lepiej się zrazić, ale mieć własne zdanie, niż głupio powtarzać po innych, zdecydowałam się zaryzykować.

Czego nie żałuję. Choć książka jest chaotyczna – to trzeba przyznać przeciwnikom – właśnie w tym odnajduję jej urok. Sposób prowadzenia akcji przez Roche jest odzwierciedleniem sposobu myślenia głównej bohaterki. A ponieważ ma ona „nie równo pod sufitem”, rozdziały też falują niczym morze, pulsują i tętnią życiem.

W „Dziewczynie do wszystkiego” znajdują się sceny, które odpowiadają ekranizacji „Wilgotnych miejsc”. Sądzę, że nadal niechętnie bym na nie patrzyła, zwłaszcza że główna bohaterka nie jest kobietą, ale „wstrętnym babskiem”, a jej erotyzm jest rubaszny i okropny. Ale przez to interesujący! Na tyle, że z powieści nie wycięłabym ani jednego zdania.

Na szczęście tym razem nie czułam się obrzydzona ani zniesmaczona. Nie potrafię powiedzieć, czy ładunek obrzydliwości w „Dziewczynie do wszystkiego” jest mniejszy niż w „Wilgotnych miejscach”, ponieważ tego drugiego dzieła nie czytałam. Myślę jednak, że braki nadrobię, bo warto. Roche zrobiła na mnie duże wrażenie jako pisarka. Jest otwarta i bezpośrednia, nie owija w bawełnę i lubi naturalizm – to rzadkie cechy we współczesnej literaturze popularnej.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Charlotte Roche, Dziewczyna do wszystkiego, Warszawa, Czarna Owca, 2016




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat