Federico Moccia – wywiad

Wywiad z Federico Moccia, autorem książki "Tylko Ty".
Z autorem spotkałam się w Warszawie. Przyjechał on do Polski przy okazji Targów Książki. Rozmawialiśmy w ogródku jednej z warszawskich kawiarni, dzięki uprzejmości wydawnictwa Muza SA.

Katarzyna Kolibabska: Mam na imię Katarzyna i reprezentuję kobiecy portal dlaLejdis. Nasi czytelnicy, a właściwie czytelniczki, znają Pana literaturę, ostatnio recenzowaliśmy też książkę „Tylko ty”. Chciałabym poprosić Pana o opowiedzenie, jaką literaturę Pan pisze, dla tych czytelników, którzy jej jeszcze nie znają.
Federico Moccia.: Niewątpliwie zastanawiałem się nad tym kiedyś i doszedłem do wniosku, że te moje książki to jest taka ścieżka trochę sentymentalna, gdzie zawsze w centrum jest kobieta. Moich czytelników, czytelniczki, ponieważ to zwykle są kobiety, a są to kobiety w różnym wieku, łączy pozytywne podejście do świata, umiejętność marzenia i podnoszenia się na nowo. I wydaje mi się, że dla osób, które nie znają mnie, książka, od której najlepiej zacząć, to jest „Mężczyzna, którego nie chciała pokochać”.

K.K: A jak najbliższe otoczenie, rodzina czy przyjaciele, jak oni wypowiadają się o Pana literaturze?
F.M.: Szczerze powiem nigdy nie zastanawiałem się nad tym, ponieważ wydaje mi się, że oni patrzą na mnie tak jak zawsze, nie zmieniłem się. Tak jak powiedział słynny scenograf, Max Frisch, sukces nie zmienia ludzi, którzy go osiągają, ale go odkrywa. Wydaje mi się, że to jest prawda. W momencie kiedy odniesiesz sukces możesz się zaprezentować takim jakim naprawdę jesteś. Pod tym względem wydaje mi się, że patrzą na mnie tak samo, ja się nie zmieniłem, lubię ludzi tych, którzy pod jakimś względem są sympatyczni, a jeżeli spotkam jakiegoś reżysera, który nie jest sympatyczny, to go nie polubię.

K.K.: A jak wygląda spotkanie Pana jako pisarza – jest to zawód, który cieszy się sporym zainteresowaniem – kiedy osoba nie wie, że Pan jest pisarzem i w trakcie spotkania dowiaduje się o tym. Jakie są reakcje?
F.M.: Tak, zdarza się, że ktoś kto dowie się, że jestem pisarzem, to zmienia podejście do mnie. Ja szczerze mówiąc tego nie lubię, dlatego że uważam, że człowiek jest człowiekiem niezależnie od tego, czym się zajmuje, ile ma pieniędzy i wydaje mi się, że ja tak samo lubię odkrywać w ludziach nowe rzeczy, lubię dowiadywać się nowych rzeczy, natomiast to nie znaczy, że jak dowiem się czegoś nowego, to zmieniam zdanie o nich.

K.K.: Chciałabym wrócić do Pana pisarskich początków. Jak wyglądał proces, czy w ogóle to był proces, podjęcia decyzji o pierwszej książki. Czy to były długie myśli, impuls czy przypadek – co to było?
F.M.: Niewątpliwie dla mnie pisanie od zawsze było pasją. Wystarczy powiedzieć, że włoski był jedynym przedmiotem, z którym radziłem sobie świetnie w szkole i być może dlatego też udało mi się ją skończyć, bo jakoś mnie przepychano. Bo rzeczywiście z tym włoskim dobrze sobie radziłem. Pierwsza książka wzięła się trochę z tego, że zakończyła się moja historia miłosna. Ja bardzo źle się z tym czułem. Jednocześnie od zawsze bardzo dużo czytałem, natomiast nigdy nie myślałem tak do końca, że mogę zostać pisarzem. Ale oczywiście ta idea wydawała mi się bardzo fajnym pomysłem. Ja tę książkę napisałem w pewien sposób, żeby zostawić za sobą tę historię. To jest tak jak w bardzo pięknym filmie z Kevinem Costnerem, „List w butelce”, gdzie on pisze list do swojej zmarłej żony, piękny list miłosny, zamyka go w butelce i wrzuca do morza. Ktoś go odnajduje, cała Ameryka o tym mówi, starają się dojść, kto go wrzucił. U mnie było trochę inaczej, bo chciałem opowiedzieć tę historię, żeby się od niej uwolnić. To był dla mnie swego rodzaju egzorcyzm – uwolnienie się od tego wszystkiego, co się stało. Tak naprawdę paradoksalnie powinienem podziękować za ten sukces, jakim okazała się książka, temu, że ta historia się zakończyła.

K.K.: Chciałam się zapytać również o tę serię: „Chwila szczęścia” i „Tylko ty”. Tutaj bohaterowie są inni wiekiem, doświadczeniem niż Pan. Skąd wypływa pomysł czy potrzeba na bohatera tak różniącego się od Pana?
F.M.: No cóż, ja byłem w tym wieku i mam fantastyczną pamięć. Interesowało mnie jak inaczej by wyglądało moje życie, gdybym stracił mojego ojca tak wcześnie jak Nicco, jak inaczej mogłoby się ono potoczyć. Sam miałem to szczęście, że mogłem mieć ojca przy sobie bardzo długo, mogłem doceniać to, że jestem z nim. Straciłem go w wieku, w którym teoretycznie przynajmniej jest się już zdolnym do zaakceptowania takiej straty. Aczkolwiek jakbyśmy się nie przygotowywali, to jest to zawsze trudne do zniesienia. Wydaje mi się, że te dwie książki z tej serii mogą być odczytywane oczywiście na różne sposoby, ale jednym ze sposobów to odczytywanie tego, jako podróż młodego człowieka, który stara się odnaleźć miłość do życia w sobie. Tę miłość, którą stracił, ponieważ został w pewien sposób przez to życie zdradzony poprzez śmierć ojca.

K.K.: W ostatnich pytaniach pojawiły się dwie kwestie. W jednym przypadku chciał się Pan od tej miłości zdystansować, a w drugim zastanawiał się Pan, jakby to życie wyglądało inaczej. Czytelnika często interesuje, czy pisarz wkłada wątki osobiste w swoją literaturę. Czy Pan czerpie ze swoich osobistych przeżyć – aktualnych czy przeszłych?
F.M.: Tak jak powiedziałem już wcześniej ta pierwsza moja książka z tego się zrodziła, z sytuacji, która mi się przytrafiła. Jesteś młody, jesteś zakochany, jesteś „Trzy metry nad niebem” i chciałbyś, żeby takie uczucie trwało w tobie zawsze. I tak naprawdę we wszystkich moich książkach gdzieś pojawia się fragment mnie lub fragment osób, z mojego otoczenia, dlatego że lubię w ten sposób to opisywać. Czy to jest moje życie, czy to, co zaobserwowałem w innych. I to wszystko później przekładam na język powieści, uwiarygadniam, a jednocześnie sprawiam, że jest niewiarygodne, tak samo jak życie jest niewiarygodna. Czasami zdarza nam się, że mówimy, nawet gdybym zobaczył, to bym nie uwierzył. Życie nas czasami zaskakuje.

K.K.: Chciałam pociągnąć ten wątek tworzenia bohaterów. Czy Pan tworzy bohaterów tak, żeby byli realni, że czytelnik czuje, że to jest człowiek z krwi i kości, czy też tworzy Pan takie postacie, które chciałby Pan, żeby żyły na świecie?
F.M.: Tak, wydaje mi się, że ci bohaterowie są rzeczywiści, zawsze staram się, żeby byli wiarygodni. Ale tak naprawdę, jak się zastanowimy nad niektórymi ograniczeniami, patologiami czy absurdalnymi zachowaniami niektórych ludzi, to musimy sobie powiedzieć, że nie ma czegoś takiego, jak ograniczenia dla tej wiarygodności. Bo zawsze mogę sobie opisać coś, co ktoś powie „no nie wierzę, że ktoś tak zrobił”. Właśnie tak jest, ludzie są bardzo odmienni.
To jest tak, tworzę bohaterów, których czytelnik może ocenić pozytywnie, którego widziałby jako swojego przyjaciela, a inny będzie uważany za osobę twardą, za osobę nielubianą w swoim otoczeniu. Z tym, że ja nigdy nie będę wiedział, jak kto ocenia. Staram się, żeby ta postać była wiarygodna, natomiast jaką decyzję podejmie czytelnik, to będzie zależało od wyborów podejmowanych przez tę postać, zachowań.

K.K.: Włosi są znanym narodem w Polsce, mamy dużą wiedzę na temat Włochów, wiadomo, że też opartą na stereotypach. I jak czytałam „Tylko ty”, to zastanawiałam się, czy dla Pana Nicco jest typowym Włochem. Czy można go tak odbierać czy nie warto?
F.M.: Na początku niewątpliwie może być uznany za takiego typowego Włocha. Myślę, że przyjeżdżając do Włoch możemy zaobserwować wiele młodych mężczyzn, którzy zachowują się tak, jak zachowywał się Nicco poznając te dwie turystki w Rzymie. Natomiast potem ukazuje się, jego wyjątkowość. Każdy z nas jest wyjątkowy, w swoim rodzaju, ma swoje historie, trudności, jakiś ból, jakieś rozstania za sobą. I takiego go później poznaje Anna, jedynego w swoim rodzaju. I nie ma nic wspólnego ze stereotypami.

K.K.: Czy Pan w tej ostatniej książce przekroczył granice swojego komfortu? Bo na pewno granice swojego kraju. Czy właśnie wyjście poza granice Włoch, umieszczenie historii poza Włochami jest czymś innym? Czymś niezwykłym?
F.M.: No musze powiedzieć, że to doświadczenie bardzo mi się spodobało, bo to wszystko staje się jeszcze bardziej dynamiczne, traci swoją statyczność. Wszystko jest oparte na słowie, na opowiedzeniu. Nie ma już tej stałej, niezmiennej scenografii, która mogłaby pomagać. Tutaj najważniejsze jest właśnie opowiedzenie historii, przedstawienie postaci, w jaki sposób ona się zmienia, albo się nie zmienia, pomimo tej podróży, którą odbywa, która przede wszystkim jest taką podróżą w głąb siebie.

K.K.: A skąd Pan czerpie wiedzę o nowym kraju, na przykładzie książki „Tylko ty”, która dzieje się w Polsce. Taka praca, umieszczenie historii w obcym kraju wiąże się ze zdobyciem pewnych informacji. Zawsze lubię oglądać podziękowania, które autorzy zamieszczają. I nie ma tutaj na przykład polskiego nazwiska i kto się kryje za tą wiedzą, czy jest to Pana samodzielna praca?
F.M.: Druga książka była jakby kontynuacją tej pierwszej („Chwila szczęścia”), więc jeśli w pierwszej przyjeżdżały do Włoch dwie Hiszpanki, dwie Argentynki, dwie Francuzki, dwie Rosjanki czy dwie Polki, to druga książka w kontynuacji działa się w Hiszpanii, w Argentynie, w Rosji czy w Polsce. I to musiało być tak zrobione, żeby każdorazowo udało się przełożyć, dostosować, przełożyć książkę do kraju, w którym była ona wydawana, przy współpracy z tłumaczami. Tłumaczka, która tłumaczyła tę książkę, właśnie pomagała mi w zbieraniu tych informacji. Pewne rzeczy były ustalane wspólnie, natomiast cieszę się, że zadała Pani takie pytanie, bo oznacza to, że praca została wykonana bardzo dobrze.
[pisarz pokazuje na nazwisko tłumaczki, polskie tłumaczenie wykonała Karolina Stańczyk]

K.K.: Bardzo ciekawie się to czytało i zastanawia mnie, czy taki proces umieszczenia książek w różnych krajach zachęcił Pana do eksploracji innych miejsc. Czy już zrodził się nowy pomysł?
F.M.: Już samo napisanie tej książki było ciekawym procesem, trzeba było historię dostosowywać, wybrać odpowiednie do kraju jedzenie itp. I jak mówiłem wcześniej, można to odczytywać jako podróż młodego chłopaka z kolegą do innego kraju w poszukiwaniu dziewczyny, w której się zakochał. Można jednak to odczytywać jako jego podróż w głąb siebie. Co oczywiście nie zmienia faktu, że może się zdarzyć, że napiszę książkę, która będzie się działa w konkretnym miejscu i nie będę go dostosowywał, tylko uznam, że właśnie w danym miejscu chcę umieścić książkę. To wszystko zależy od historii. Na przykład w książce „Mężczyzna, którego nie chciała pokochać” właśnie dokonałem takiego wyboru, ponieważ tam główny bohater spędził swoją młodość na terenach wokół Turynu. Ona, główna bohaterka, pochodziła i spędziła swoją młodość na Sycylii, której ja nigdy wcześniej nie znałem, musiałem się o niej dużo dowiedzieć. Potem oni spotykają się w Rzymie, w Weronie. Ta książka pokazuje w szerokim zakresie kraj, pokazuje smaki i charakter Włoch.

K.K.: Wracając jeszcze do tej ostatniej książki i jej różnych wersji. Czy dla Pana ta książka pozostaje w myśli jako jedna książka czy po prostu kilka?
F.M.: Nie, absolutnie mam wrażenie, że napisałem jedną książkę, bo bohaterowie, historia opowiadana, to wszystko jest takie samo. To może nawet jest świetnym zabiegiem, który pokazuje, że ta historia opowiadana w różnych miejscach wszędzie wpisuje się, realizuje się świetnie. To jest taka hipoteza związku z jednej strony matematycznego, z drugiej sentymentalnego. Mamy takie równanie, gdzie nawet jak zmienimy jedną zmienną, czyli kraj, to wynik, czyli miłość, pozostaje. To jest ta historia, w której Anna, czy będzie pochodziła z Brazylii, Polski czy Meksyku, niezależnie od tradycji, w której wyrastała, one mogą być bardzo różne, ale kod pozostaje ten sam. Dotyczy miłości, zachowania, przyjaźni. To, że ona była w kimś zakochana, z kimś związana, ale ten kod zachowań pozostaje niezmieniony.
I kolejna rzecz, na którą chciałbym zwrócić uwagę, że jak bardzo czasem literatura potrafi zmienić to, w jaki sposób rozumiemy jakiś przedmiot, wartość tego przedmiotu. I myślę tutaj o kłódce. Kiedyś gdy przychodziła komuś do głowy, to myślał o zabezpieczeniu roweru, skutera czy o zamknięciu szafki na siłowni. A teraz, gdy ktoś dostaje kłódkę to nie myśli o zamknięciu czegoś, a myśli, że ktoś się w nim zakochał. Kłódka stała się symbolem miłości, zmieniła swoją konotację.

K.K.: Jak czytałam tę książkę, to postać Nicco była takim fundamentem, bazą i ciekawi mnie, że na początku rozmowy Pan powiedział, że Pana literatura koncentruje się wokół kobiet. W tej książce punktem spajającym wydaje się mężczyzna. Czy rzeczywiście tak według Pana jest czy nadal są to jednak kobiety?
F.M.: To zależy trochę od punktu widzenia, który przyjmiemy patrząc na historię. Zresztą, tak jak zawsze w życiu się dzieje. Bo jeśli spojrzymy na środek historii, przyjrzymy się temu co jest w środku to jest Nicco. Jeśli się trochę oddalimy, to zobaczymy, że Nicco jest otoczony kobietami. Jedna go zostawiła, inną poznał, w której się zakochał, ona pochodzi z innego kraju. A jeżeli jeszcze dalej odjedziemy z tym zoomem, nazwijmy to tak, zobaczymy, że jest jeszcze matka i dwie siostry, które potrzebują go. Czyli widzimy mężczyznę, który jest otoczony kobietami. Relacje, które ich łączą są różne. Jedne go zostawiły, inne chcą się z nim związać, jeszcze inne go potrzebują, więc widzimy, że te relacje z różnymi rodzajami kobiet tak naprawdę determinują życie Nicco. I on zresztą w pewnym momencie coś takiego mówi: „Kiedy ja będę miał czas, żeby o moich problemach pomyśleć, cały czas muszę się nad wszystkimi innymi zastanawiać”.

K.K.: Właśnie ta wielowątkowość, bogactwo przemyśleń w Pana książkach, z którymi miałam okazję mieć do czynienia, jest według mnie ich cechą charakterystyczną. Ale rozmawialiśmy o stereotypach… ta książka może się znaleźć na półce w księgarni obok takich, których nie cechuje bogactwo, wśród lekkich, banalnych romansów. Czy zwraca Pan szczególną uwagę właśnie na to, żeby w swoich książkach dawać coś więcej niż tylko wątki romansu, miłości?
F.M.: No muszę powiedzieć dzisiaj na targach miałem okazję spotkać się ze swoimi czytelnikami, były to zwłaszcza kobiety, chociaż fajnie by było, jakby przyszło więcej mężczyzn. I zastanawiałem się, co kobiety, tak różniące się przecież jedna od drugiej, a każda z nich znalazła coś, co poruszyło ją w moich słowach. Niektóre z nich były naprawdę bardzo poruszone. I mówiły mi na przykład, że dana książka była dla nich naprawdę ważna w życiu. Każda wymieniała inną książkę. Jedna z nich, na przykład, zrobiła sobie tatuaż „Trzy metry nad niebem”, dlatego, że to był niezwykle istotny moment jej życia.
[autor pokazał zdjęcie tatuażu, które wykonał w trakcie spotkania]
Jeżeli możesz być blisko tych kobiet, blisko ich radości, smutków, trudnych momentów, poprzez to co im dajesz, ale nie traktując tego jako czegoś wyjątkowego, ale naturalnego, to starasz się dać im jak najwięcej, żeby mogły jak najwięcej z tego wyjąć.

K.K.: Taki przyjazd do kraju, w którym została wydana książka, poprzedza wydanie jej w innym języku. Czy pamięta Pan pierwsze wydanie swojej książki, a może inne ważne, kiedy otrzymał Pan informację, że ta książka będzie wydana? Czy jest to dla Pana coś istotnego?
F.M.: Bardzo szczególne pytania pani zadaje. Zagląda pani w ten sposób do duszy pisarza. A więc nie tylko jakie były powody, ale też co odczuwał. Tak, muszę powiedzieć, że takie uczucie miałem w momencie kiedy dowiedziałem się, że moja książka zostanie wydana jednocześnie w tym samym czasie w Holandii, Hiszpanii i w Niemczech. To mnie naprawdę bardzo poruszyło, bo pomyślałem sobie, że ten ból, tak trudny do opisania, związany z zakończeniem pierwszej wielkiej miłości wyjdzie poza granice Włoch. Będzie czytany, poznawany przez należących do innego kraju, innej kultury, innej tradycji i oni, którzy być może też będą mieli w sobie jakiś ból, związany z rozczarowaniem, pustką, zagubieniem, który bardzo często po zakończeniu pierwszej miłości jest, taki ból, którego nikt nie może zrozumieć, nie może pomóc, jesteś sam z tym bólem. Pomyślałem, że oni być może nie będą wtedy sami, będzie z nimi ta książka.

K.K.: Ta książka i poprzednie sprowadziły Pana do Polski i chciałam się zapytać, czy chciałby Pan przekazać coś swoim czytelnikom, tym, którzy nie mogą być na spotkaniach?
F.M.: Na pewno to, że teraz kiedy przyjechałem do Polski stwierdziłam, że jest jeszcze piękniejszym krajem, niż wtedy, gdy byłem w 2004 roku przy okazji projekcji filmu nakręconego na podstawie książki „Trzy metry nad niebem”. To było też w Warszawie, miałem okazję tu już być. Polska jawi mi się jako taka kobieta o silnym charakterze, wysoka, piękna, która idzie z głową uniesioną wysoko. No jakbym mógł się w niej nie zakochać i do niej nie powrócić.

K.K.: Chciałam serdecznie podziękować za możliwość rozmowy. Życzę udanego dalszego pobytu w Polsce.

Katarzyna Kolibabska
(katarzyna.kolibabska@dlalejdis.pl)

Fot. Materiały wydawnicze




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat