Funky Koval łatwo się nie poddaje..

Recenzja książki „Funky Koval. Wrogie przejęcie”.
Powrót po latach. Tak w skrócie można nazwać pojawienie się czwartej części kultowego polskiego komiksu.

„Wrogie przejęcie” to najnowsza i jednocześnie ostatnia część z serii przygód polskiego pochodzenia komandora Funky Kovala. Tak jak poprzednie rozgrywa się w dalekiej przyszłości, gdzie ludzie podpisują pakty z Drollami. Co więcej, czwarty zeszyt komiksu zaczyna się dokładnie w tym samym miejscu, w którym skończył się trzeci odcinek „Wbrew sobie”.

Akcja komplikuje się z każdą stroną coraz bardziej, bohaterowie dryfują w różnych przestrzeniach i czasach. Czasem trudno jest zrozumieć, co jest przeszłością, przyszłością a co teraźniejszością lub jedną z jej wersji. Jak zwykle, w każdym razie, Koval usiłuje wyjaśnić wszystko co niewiadome, rozgryźć kolejne intrygi i mętne układy między osobami sprawującymi władzę.  Autorzy komiksu w okrojonym składzie (w pracach nie brał udziału Jacek Rodek) postanowili wyjaśnić i dopowiedzieć przygody Kovala oraz innych postaci znanych z wcześniejszych części. Scenariusz pisał Maciej Parowski, a rysunki tak jak od początku tworzył Bogusław Polch. Zasadniczo więc wszystkie elementy są właściwie i na swoim miejscu. W porównaniu z poprzednimi częściami daje się, niestety, odczuć momentami mielizny scenariuszowe. Niepotrzebne, wydłużone sceny przeplatają się z dużymi skrótami myślowymi występującymi czasem w całej narracji. Właśnie na zbyt wielkie zawiłości fabuły narzekają także inni fani tej kultowej postaci. Przyznam, że dla mnie również problemem było czasem nadążenie i zrozumienie wszystkich następujących po sobie elementów opowieści. Rysunki jak i stylistyka postaci pozostają nadal wierne stylowi poprzednich części. Polch mówi jednak o większej swobodzie lub może większych możliwościach przekonania Parowskiego co do poszczególnych ilustracji, kart. W przypadku duetu dyskusje dotyczące kolejnych wątków były trudniejsze, niż kiedy głosowanie problematycznych spraw kończył wynik dwa do jednego. Zmienił się także trochę język bohaterów, ale jak powiedział grafik w jednym z wywiadów, obecne czasy są inne niż lata 80. czy 90., kiedy powstawały poprzednie części. Nie ma także potrzeby, by dodawać kolejne konteksty postaci, odwołując się do ustroju politycznego lub poszczególnych ugrupowań. Moim zdaniem, przemawia to na korzyść czytających, ponieważ „Wrogie przejęcie” to kontynuacja, która ukazała się po dwudziestu latach. Nie wiadomo, czy dla młodego odbiorcy wszystkie niuanse byłyby zrozumiałe, tym bardziej jeśli odnosiłyby się do przeszłości politycznej naszego kraju.

Życie bohaterów nigdy nie jest proste. Takie wnioski można wyciągnąć również po lekturze czwartej części serii o Funky Kovalu. Czy jest ono za bardzo skomplikowane, czy też może już nie pasuje do naszych czasów i tempa codziennego biegu zdarzeń. To pozostaje tylko ocenić czytelnikom. Dla wielu, mimo pewnych braków, Funky Koval i tak na zawsze pozostanie kultową postacią.

Agnieszka Pater
(agnieszka.pater@dlalejdis.pl)

Maciej Parowski, Bogusław Polch, „Funky Koval. Wrogie przejęcie”, Prószynski i S-ka, Warszawa 2011




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat