Shirin przeprowadza się wraz z bratem Navidem i rodzicami do jednego z amerykańskich miasteczek. Nowa szkoła, otoczenie, rówieśnicy sprawiają, że dziewczyna czuje się jeszcze bardziej zagubiona niż dotychczas. Minęło zaledwie kilka miesięcy od wydarzeń 11 września. Shirin jest muzułmanką. Jej rodzice imigrowali z Iranu, lecz i ona jej brat przyszli na świat już w Ameryce. Ucieka w świat książek, by choć na chwilę oderwać się od ludzi, którzy w związku z jej pochodzeniem i religią, wciąż wylewają na nią pomyje. Każdego dnia musi zmagać się z ogromem agresji słownej i niekiedy również fizycznej. Shirin jest bardzo wrażliwą osobą – bierze wszystko do siebie i odczuwa wszelkie przykre sprawy dużo mocniej niż inni, co sprawia, że rozpamiętuje każdą, nawet najmniejszą przykrość, której doświadcza. To wszystko z kolei podbudowuje w niej przekonanie, że ludzie prędzej czy później i tak ją skrzywdzą, więc boi się do kogokolwiek zbliżyć. Wszystko przewraca się do góry nogami, kiedy poznaje chłopaka imieniem Ocean. Z każdym zamienionym z nim słowem Shirin utwierdza się w przekonaniu, że nie jest w stanie uciekać przed coraz mocniej łączącym ich uczuciem. Jednak wszystko komplikuje się właśnie za sprawą wymierzonego w nią ostrza rasizmu – nie chce, żeby i Ocean cierpiał przez to, że nosi hidżab. Chłopak jednak uparcie walczy o jej serce, zdając się w ogóle nie przejmować konsekwencjami ich związku, które nieuchronnie nad nimi wiszą.
Shirin uparcie twierdzi, że nie istnieje po to, by fascynować innych; bardzo chciałaby, żeby ludzie zachowywali się przy niej normalnie, jednocześnie sama nie dopuszcza do siebie nikogo. Stoi wręcz za murem, który sama zbudowała, by czuć się bezpiecznie, choć w zasadzie łaknie towarzystwa, chciałaby się z kimś zaprzyjaźnić. Dziewczyna na pewno nie zachowuje się jak jej rówieśnice. Jest dojrzała, a jednocześnie sama gubi się w tym, co wydaje jej się odpowiednie – chciałaby zachowywać się tak jak inni, nie odstawać za bardzo od reszty rówieśników, a jednak epatuje wręcz odmiennością, odgradza się od ludzi i chowa się za fasadą złożoną z domniemywań na temat swój i innych.
To nie jest łatwa książka o pierwszej młodzieńczej miłości. W zasadzie można by powiedzieć, że na każdym kroku spotykamy się w niej z wszelakimi przejawami rasizmu i konsekwencjami, jakie wywiera on później na dotknięte nim jednostki. Shirin jest bardzo twarda z zewnątrz, jednak w środku nie radzi już sobie z nienawiścią, którą obdarzają ją na co dzień ludzie. Nie jest przez to w stanie nawiązywać normalnych znajomości z innymi, ponieważ boi się, że ich również dotknie rasizm skierowany bezpośrednio w nią. Ciężko jest biernie i bez żadnych emocji podchodzić do tej pozycji. Autorka w bardzo dosadny sposób pokazuje nam oblicza rasizmu i reakcje osób nim dotkniętych. Książkę czyta się naprawdę dobrze, zwłaszcza z powodu narracji, ponieważ na wszystkie wydarzenia patrzymy oczami Shirin – opowiada ona nam o nich w formie pamiętnika. Niejednokrotnie bardzo wzruszyłam się czytając powieść, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że temat w niej poruszany jest nadal aktualny i powszechny. Myślę, że każdy, kto sięgnie po tę pozycję, nie zawiedzie się.
Marcelina Nalborczyk
(marcelina.nalborczyk@dlalejdis.pl
Tahereh Mafi, „Gdyby ocean nosił twoje imię”, Poznań, Wydawnictwo Poznańskie, 2019.