Guilty pleasure

Czym jest guilty pleasure?
Guilty pleasure – co to takiego?

Można przetłumaczyć to jako: „grzeszną przyjemność”, „przyjemność, której się wstydzimy”, „przyjemność, która powoduje w nas poczucie winy”, czyli są to po prostu nasze małe lub większe grzeszki. Mogą one dotyczyć każdej sfery naszego życia. Może to być  podjadanie słodyczy, oglądanie idiotycznego reality show w telewizji, czytanie harlequinów, słuchanie disco polo, umawianie się w tajemnicy z totalnie obciachowym mężczyzną …

Istotą „grzesznej przyjemności” jest nie tyle jej szkodliwość, lecz to że się jej wstydzimy (przed innymi lub także przed samą sobą) i że nikomu się do niej nie przyznajemy.

Czy guilty pleasures naprawdę są złe? Czy należy dążyć do wyeliminowania ich ze swojego życia? To zależy od ich rodzaju i od tego, jaki mają na nas wpływ! Jeżeli niszczą nam zdrowie (tak jest na przykład z tajemnym popaleniem papierosów, objadaniem się, upijaniem się), jeżeli sprawiają, że stajemy się gorszymi osobami, jeżeli dobierają nam szacunek do samych siebie - wtedy lepiej starać się z nich zrezygnować. Chwila przyjemności (w dodatku podszyta wyrzutami sumienia) z całą pewnością nie jest warta ponoszenia poważnych negatywnych konsekwencji.

Inaczej jest, jeżeli twoje wstydliwe grzeszki mają niski lub wręcz zerowy poziom szkodliwości. Na przykład czy przez to, że czytasz kiepską literaturę stajesz się kimś gorszym? Czy jesteś przez to głupsza? A może jest wręcz przeciwnie: może relaks z harlequinem daje ci odprężenie, pomaga się wyciszyć, dzięki czemu jesteś szczęśliwszym i sympatyczniejszym człowiekiem? Może za dużo od siebie wymagasz i chcesz być zbyt idealna i dlatego wyrzucasz sobie robienie całkiem normalnych i „niewinnych” rzeczy?

Oczywiście, tak jak zasada „jesteś tym co jesz” dotyczy naszego ciała, tak naszego umysłu i duszy dotyczy zasada: „jesteś tym co czytasz, oglądasz, czego słuchasz”. Karmienie się dla rozrywki samymi treściami „najniższych lotów” może sprawić, że będziesz się cofać w rozwoju intelektualnym i kulturalnym. Ale jeżeli sięgasz po kiepskie książki/filmy/ tylko raz na jakiś czas i oprócz a nie zamiast (!) dobrej literatury i kina, to nic ci nie będzie! Wrzuć na luz i ciesz się swoimi „słabostakami”, zamiast się ich wstydzić.

Katarzyna Lewcun
(katarzyna.lewcun@dlalejdis.pl)

Fot. pixabay.com




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat