Ile można zrobić z miłości do wnuczki? – wywiad z Anną Karpińską

Wywiad z Anną Karpińską, autorką książki „Szukając przystani”.
Anna Karpińska – pisarka, autorka książek obyczajowych, torunianka, udzieliła wywiadu portalowi dlaLejdis.pl. Jej najnowsza książka „Szukając przystani” jest pierwszą częścią cyklu „Rodzinne roszady”.

O czym jest najnowsza Pani najnowsza książka „Szukając przystanie”? Jakby ją Pani scharakteryzowała w kilku zdaniach?
Bohaterką książki jest emerytka Wanda, która liczy na to, że nareszcie zacznie realizować swoje marzenia, podróżować i smakować życie. Jednak los nie wychodzi jej naprzeciw. Po śmierci męża zostaje z malutką wnuczką, dodatkowo obarczona prowadzeniem restauracji. Wanda musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości i ułożyć swoje życie od nowa. Myślę, że każdy w pewnym momencie staje wobec różnych wyzwań, a to, jak sobie poradzi, zależy od wielu czynników. Chciałam nakreślić sylwetkę kobiety, która stara się sprostać wyzwaniom, jednocześnie nie zapominając o sobie.

Czy bycie babcią pomogło Pani w napisaniu książki „Szukając przystani”?
Jak każda inna rola w życiu. Niewątpliwie pomogły mi doświadczenia w kontaktach z wnukami, ale gdyby autor ograniczał się jedynie do najbliższego otoczenia, niewiele by napisał. Obserwuję życie, które toczy się wokół, wyciągam wnioski i bawię się w psychologa.

Jest Pani kobietą wielu zawodów. Który z nich jest najtrudniejszy?
Żaden zawód nie jest trudny, jeżeli wykonuje się go z pasją. Jeśli idąc do pracy lub w moim przypadku siadając do pracy, czuję dreszczyk emocji, to znaczy, że jesteśmy na swoim miejscu. Życzę wszystkim, by kiedyś je odnaleźli. Ja „Szukając przystani”, trafiłam do „Bezpiecznego portu” (tytuł drugiego tomu „Rodzinnych roszad”) i robię to, co lubię.

Jakiego elementu nie może zabraknąć w dobrej powieści obyczajowej?
To zależy od czytelnika. Ja cenię sobie wiarygodność postaci, dialogów, ale i akcję, która wciąga i utrzymuje napięcie. Oczywiście nie mam na myśli galopującej fabuły, w której wydarzenia przesłonią przeżycia bohaterów. Tak samo potrzebne są zarówno rozdziały dramatyczne, jak i te spokojniejsze, dające zaczerpnąć tchu. I jeszcze ciekawe zakończenie, ale o jego jakości trudno dyskutować. Nigdy nie wiadomo, jakie przypadnie do gustu czytelnikom.

Jakie cechy powinien mieć bohater książki, żeby czytelnicy chcieli się utożsamiać z nim, śledzić jego losy?
Musi być autentyczny i wiarygodny. Pisząc dialogi, zastanawiam się, jakbym zareagowała, będąc na miejscu bohatera i mając jego charakter - zarówno w przypadku bohaterów pozytywnych, jak i tych mniej sympatycznych.
Tworząc postaci nie myślę o tym, czy ktoś będzie w stanie się z nimi utożsamić, a jeżeli tak się zdarzy, to dla mnie powód do zadowolenia. Widocznie stworzyłam postać z krwi i kości.

Co daje Pani natchnienie do pisania książek?
Napisałam dwanaście powieści i mam skrajnie różne doświadczenia z wymyślaniem fabuły. Począwszy od zainspirowania się zasłyszaną w radiu piosenką, poprzez rozmowę z sąsiadką, a skończywszy na wielotygodniowym łamaniu sobie głowy nad treścią kolejnej powieści. Kiedy nie ma natchnienia, trzeba nieźle pogłówkować.

Która z napisanych powieści dała Pani najwięcej satysfakcji?
Jeżeli chodzi o samo pisanie, każda po kolei. Wciągam się w treść i żyję książką do samego końca. Za każdym razem jestem tak samo zaangażowana. A na często zadawane pytanie, którą książkę lubię najbardziej, odpowiadam – pierwszą i ostatnią. Pierwszą, bo w jej towarzystwie zaczęłam przygodę z pisaniem, a ostatnią, ponieważ nie zapomniałam jeszcze przeżyć z nią związanych.
Dobrze wspominam sagę „Księgarni pod Flisakiem” i może dlatego zdecydowałam się po raz drugi zmierzyć się z książką dwutomową.

Czym jest dla Pani pisanie?
To praca, która przynosi radość i satysfakcję, kiedy wiem, że ktoś ją docenia.

Czy czuje Pani stres przed premierami książek?
Zawsze. Czekam na pierwsze recenzje, obawiam się, jaki będzie odbiór. Dobre słowo daje mi siłę, by pracować dalej. Nie wyobrażam sobie pisania do szuflady.

Które ze spotkań z czytelnikami zapadło Pani w pamięć i chciałaby Pani je powtórzyć?
Bardzo lubię spotkania z czytelnikami. Nie ukrywam, że przeważnie przychodzą osoby mi życzliwe, które lubią moje książki, zatem atmosfera jest miła. Cenię sobie również uwagi i dociekliwość, jak również rozmowy przy stoliku, po zakończeniu spotkania. Nie każdy lubi publicznie zadawać pytania i otwiera się dopiero w bezpośrednim kontakcie.
Nie wskażę konkretnego spotkania, które szczególnie zapadło mi w pamięć, jednak jeśli już zostałam wywołana do odpowiedzi, wspomnę tegoroczny pobyt na ziemi lubuskiej, gdzie w bardzo miłej atmosferze odbyłam sześć bardzo udanych spotkań autorskich, a przy okazji zwiedziłam piękną okolicę.

Która z przeczytanych książek wywarła na Pani największe wrażenie?
Nie mogę wskazać konkretnej książki, ponieważ przeżywałam różne fascynacje, na różnych etapach życia. Jednak jedyną, która zawsze leży na stoliku przy moim łóżku, są „Panny z Wilka” Iwaszkiewicza. Lubię jej nastrój pełnego lata i paletę kobiecych postaci. Często do niej wracam.

Pozycje, których współczesnych pisarzy chętnie Pani czyta?
Wybieram książki o kobietach. Często sięgam po sagi, ale nie odmówię sobie również dobrego kryminału. Wciąż poszukuję ulubionego autora, ponieważ jest w czym wybierać.

Pani ulubiony bohater literacki to...
O nieba! Jakie trudne pytanie. Jeżeli już muszę któregoś wybrać, to zawsze fascynowała mnie Barbara Niechcic z „Nocy i dni”. Jej losy pokazują, jak trudno odnaleźć równowagę pomiędzy marzeniami a rzeczywistością. Wydaje mi się, że każda kobieta, przynajmniej na pewnym etapie życia, styka się z dylematem rozważna czy romantyczna, do czego zresztą nawiązałam w książce pod takim tytułem. Dla mnie to bardzo wiarygodna postać.

Kto jest dla Pani życiowym wzorcem?
Cenię ludzi, którzy – choć to może zabrzmi patetycznie – szukają w życiu własnej drogi lub przytaczając określenie Paohlo Coehlo – swojej legendy. Tu jednak jedno zastrzeżenie, nigdy kosztem innych. Staram się moich bohaterów również tak prowadzić, dlatego nie mają lekko!

Jakie jest Pani motto, złota myśl, którą kieruje się Pani w życiu?
Długo zastanawiałam się nad odpowiedzią i stawiam na rodzinę. A mottem niech będzie fragment piosenki Jeremiego Przybory, którym opatrzyłam swoją ostatnią książkę „Szukając przystani”. Znacie je wszyscy państwo, ale gwoli przypomnienia zacytuję”

„Rodzina, rodzina, rodzina, ach rodzina.
Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest,
Lecz kiedy jej nima,
Samotnyś jak pies”.

Dziękuję za rozmowę.

Agnieszka Krakowiak
(agnieszka.krakowiak@dlalejdis.pl)

Fot. Archiwum prywatne




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat