Jak uczcić dzień ślubu, kiedy ślubu nie ma

Śluby w dobie pandemii, czyli jak koronawirus pokrzyżował plany zakochanych.
Miniony rok przysporzył wiele stresu parom, które planowały swój ślub i wesele na 2020 i 2021. Narzeczeni bardzo różnie reagowali na ograniczenia i niemożność zrealizowania wymarzonej uroczystości z powodu epidemii koronawirusa.

Nie zabrakło par, które postanowiły utrzeć nosa wirusowi i nie dać odebrać sobie tego wielkiego dnia.

- Ograniczenia co do możliwości organizacji ślubów i wesel w minionym roku, spowodowały, że  wiele par musiało znacząco zweryfikować swoje plany, a co za tym idzie – marzenia. Trudno lekceważyć emocjonalny aspekt tego przedsięwzięcia, w bardzo wielu domach toczyły się małe dramaty… Często ze względów finansowych – mówi Karolina Dokić-Pietuszko z portalu-katalogu ślubnego PlanujemyWesele.

W dyskusjach w ramach grup dla przyszłych nowożeńców, w mediach społecznościowych wrzało, „nie brakowało w nich jednak i dobrej energii” – deklaruje Joanna (33 lata), której upragniony ślub miał odbyć się w czasie największych obostrzeń. - Widząc rosnącą wielką niewiadomą, zdecydowaliśmy się na samą ceremonię ślubną w kościele, w towarzystwie świadków i fotografa. Wesele odwołaliśmy, rezerwując salę na alternatywny termin – równo za rok. Najważniejsze było dla nas to, aby zrealizować marzenie o rozpoczęciu życia we dwoje już ze szczególnym Bożym błogosławieństwem, a i formalnie ze względu na stan zdrowia jednego z nas – wyznaje zeszłoroczna panna młoda. – Ponieważ nie organizowaliśmy żadnego, nawet mini-przyjęcia, postanowiliśmy spędzić popołudnie i wieczór w sposób wyjątkowy. Korzystając z uprzejmości przyjaciół, pojechaliśmy do ich domu na Mazurach, gdzie ogrzewaliśmy się przed uroczym kominkiem, jedliśmy pyszności, popijając je winkiem i cieszyliśmy się, że spełniło się właśnie jedno z naszych największych dotychczasowych marzeń.

Nie brakowało i takich historii, jak Basi (26 lat) i Tomka (32 lata), który opowiada: - Obydwoje mamy dość buntowniczą naturę, więc narzucone ograniczenia i to w tak ważnym dla nas temacie, sprawiły, że… zagotowaliśmy. Termin ślubu mieliśmy zaplanowany na kwiecień ubiegłego roku, dość szybko udało nam się zmienić wszelkie ustalenia z usługodawcami, przenosząc uroczystość na grudzień. Miało być normalne wesele, tak, jak wcześniej sobie to poukładaliśmy – 180 osób, a w niedzielę poprawiny. Tak, byliśmy dużymi optymistami. [śmiech] Widząc, jak rozwija się sytuacja, para zadecydowała, że ponownie zrezygnuje z organizacji swojego wielkiego dnia, ale już całkowicie: - Przynajmniej na razie – tłumaczy Basia – po prostu nie chcemy półśrodków. Mamy nadzieję, że wszystko wróci do normalności za jakiś czas i wtedy zajmiemy się wszystkim od nowa, ale już bogatsi o wiedzę, jak organizować ślub i wesele. Para spędziła swój „drugi wielki dzień” bardzo romantycznie: - Kupiliśmy tego dnia mieszkanie, inwestycyjnie – śmieje się Tomek. - Uznaliśmy, że może się okazać, iż wynajmowane zdąży zarobić na nasze docelowe wesele.

– Nie no nie bądźmy aż takimi pesymistami – mówi Basia i dodaje: - Dzień był bardzo romantyczny, bo Tomek – do dziś nie wiem jak – załatwił z deweloperem, że mogliśmy zjeść ślubną kolację na dachu „naszego” budynku! Wszystko zorganizował oczywiście jako niespodziankę dla mnie – były balony z helem jako ogrodzenie małej „restauracyjki” z okrągłym stolikiem z lejącym się obrusem, był kelner (mój brat), a oprawę muzyczną zapewniła kuzynka Tomka, grając nam na gitarze. Świece, kwiaty i mnóstwo wzruszeń i śmiechu.

- Postanowiliśmy też zacząć nosić obrączki, a na kwiecień zarezerwowaliśmy sobie termin ślubu w USC – jako formalność. Świętowaniem i ślubem kościelnym zajmiemy się, jak wszystko wróci do jakiejś, może nowej, ale jednak normy – dodaje Tomek.

Oliwia (24 lata) i Marcin (27 lat), kiedy dowiedzieli się, że z ich planów na zorganizowanie wesela na 100 osób nic nie wyjdzie, uznali, że mogą poczekać i ze ślubem – miał odbyć się w zabytkowym kościółku w miejscowości, w której wychowała się przyszła panna młoda. – Nie chcieliśmy z tego rezygnować, a rozdzielać tak precyzyjnie zaplanowaną uroczystość od wesela byłoby bezsensem. Ponieważ oboje nie lubią niespodzianek, plan na to, jak spędzić dzień zaplanowany na ślub i wybrali się – z gór nad morze. Kupiliśmy sobie tort na 8 osób i zjedliśmy go na plaży w Krynicy Górskiej. Zamiast obrączek były plecionki z ozdobnych sznureczków, które nosimy teraz przy sobie, bo do biura to tak nie bardzo w takiej biżuterii – śmieje się Oliwia.

- Wiele par, tak jak te, których historie mieliśmy w tym artykule poznać, postanowiło uczcić wyjątkowo dzień ślubu, którego… nie było – mówi Karolina Dokić-Pietuszko z portalu-katalogu ślubnego PlanujemyWesele. - Od strony praktycznej pary narzeczeńskie wybierały „mniejsze zło” i – co budzi moim zdaniem podziw, zważywszy na dość nerwową atmosferę z powodu epidemii koronawirusa - strony dogadywały się na nowe terminy w atmosferze wzajemnego zrozumienia. Jeśli, w czasie mniejszych obostrzeń, nie było już możliwości skorzystania z prawa do odstąpienia od umowy z możliwością zwrotu zaliczki lub zadatku, część par decydowała się na zorganizowanie małego przyjęcia, w ramach bieżących limitów i ślub cywilny zamiast kościelnego. Sesję fotograficzną narzeczeni rozbijali na dwie mniejsze – w pierwotnie planowanym terminie, z planem realizacji drugiej części, kiedy odbędzie się ślub kościelny lub/i duże wesele. Były też takie pary, które postanowiły zrealizować teraz piękną sesję narzeczeńską i rodzinną – dodaje nasza ekspertka.

Fot. PlanujemyWesele.pl
Informacja prasowa




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat