„Julia przynosi skarpetki” – recenzja

Recenzja książki „Julia przynosi skarpetki”.
Czy uda się jej tytułowa, trudna misja?

Możecie się śmiać lub nie, lecz każdy rodzic doskonale wie, jak to jest, gdy prosi się o coś swoje dziecko. Szczególnie, gdy chodzi o skarpety. Przecież najfajniej i najzdrowiej jest biegać bez nich!

Mała Julka – bohaterka tej uroczej i niewielkiego formatu książeczki – nie założyła skarpet, za co upomniała ją babcia. Fakt, o ile latem czy wiosną, brak skarpetek nie jest jakoś strasznie uciążliwy, o tyle w zimie małe stópki mogą zmarznąć. Julia, jak na grzeczną dziewczynkę przystało, gorliwie spełnia prośbę babci, jednak zamiast skarpet zakłada buty swojego taty. Kolejne prośby babci o skarpetki kończą się tym, że jej rezolutna wnuczka za każdym razem przychodzi ubrana w inne części dorosłej garderoby – a to w czapeczkę, a to w sukienkę, a to w płaszcz. No ale co ze skarpetami? I one się znajdą! Gdzie? Niech to zostanie tajemnicą.

Doskonale wiem jak to jest. Sama mam dość buntowniczego dwulatka na stanie, więc sytuacja opisana w książce nie jest mi obca. Mój synek też uwielbia się ubierać i przebierać, ale oczywiście tylko w ubrania, które do niego nie należą. Niejednokrotnie też uprawiał sprint ( i dłuższe dystanse np. dookoła ogrodu) w butach, w których wyglądał jak w kajakach. Oczywiście na nic moje prośby, aby je zdjął i poszukał sobie ubranek w swojej szafeczce. Te polecenia są niezrozumiałe dla mojego synka. Natomiast gdy proszę go, aby przyniósł buciki, bo idziemy na plac zabaw, mój kochany maluch w kilka sekund potrafi wyjąć odpowiednie buty, kurtkę, usiąść i czekać aż go ubiorę. Ach, te selektywne rozumowanie!

Serii o Julce nie znam (pewnie gdyby była o Julianie, byłabym bardziej w temacie), lecz ta książeczka o niesfornej, małej dziewczynce bardzo mi się spodobała. Widać, że jest skierowana do najmłodszych czytelników; spokojnie może być już czytana rocznym dzieciom. Na każdej stronie znajdziemy po dwie linijki tekstu oraz ilustrację, która ten tekst dopełnia. Obrazki są urocze, troszkę baśniowe – ja je określiłam jako „dziecięce pełną parą”. Wprost bije od nich ciepło.

Książeczkę polecam! Uważam, że to świetna pozycja do nauki nowych słów. Myślę, że bardziej przypadnie do gustu dziewczynkom aniżeli chłopcom, jednak nie jest to regułą ani śmiałym założeniem. Mój dwulatek wysłuchał historii z zaciekawieniem, wskazywał różne części garderoby i naprawdę świetnie się bawił. Myślę, że wasze dzieci również pokochają przygody psotnej Julii!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Eva Eriksson, Lisa Moroni, „Julia przynosi skarpety”, Wilga, Warszawa, 2021




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat