„Siedemdziesiąt lat po wizycie w Moskwie, Woland i jego świta z kart >>Mistrza i Małgorzaty<< Bułhakowa przenoszą się do Warszawy”. Przez tyle lat zmieniło się każde miasto na świecie i Warszawa nie jest tu wyjątkiem. Tym bardziej, że to stolica kraju, w którym od ’89 roku PKB poszybował w górę o ponad 100%, wyprzedzając przy tym inne kraje postkomunistyczne. W takim przypadku to oczywiste, że Woland jest właśnie tu i tu prowadzi swoje obserwacje, w Warszawie. Tu chce podpatrzeć demokrację i zbadać osławionego „wolnego człowieka”. Zrozumieć, jak to się dzieje, że w końcu możemy konsumować tyle, ile dusza zapragnie. Tylko czy to galopujące PKB i rozwój cywilizacyjny zmieniły wyłącznie naszą skorupkę, nasz zewnętrzny obrazek, czy też bardzo zmieniliśmy się wewnętrznie? Co teraz czujemy? Co myślimy? Jakie mamy nadzieje, problemy, marzenia?
Zmieniła się Warszawa i jej mieszkańcy, ale zmienił się też teatr. W dużej mierze twórcy spektaklu wykorzystali nowe technologie (telebimy, materiały kręcone kamerami GoPro) i oparli się na aktorskich performansach oraz improwizacjach. W polskich teatrach, które wciąż poszukują coraz atrakcyjniejszych dla odbiorców form przekazu, takie rozwiązania przestają dziwić. Tym bardziej nie dziwią już one w Teatrze Powszechnym, który od blisko trzech lat jest zadeklarowanym „teatrem, który się wtrąca”, a więc porusza aktualne, społeczne tematy i angażuje przy tym widza. W tym spektaklu oddaje też widzowi część władzy – siedząc przy okrągłym stole, który jest jednocześnie sceną (nawiązanie do tradycji demokratycznych), mamy możliwość głosowania. Tak jak posłowie w sejmie – trzy przyciski, wolny wybór. Chyba, że ulegniemy jakiejś presji. Koniec końców, nie da się być biernym odbiorcą… chyba, że w nieskończoność będzie się hołubić błękitny przycisk ze znakiem zapytania. Głosowanie to bardzo ważna część spektaklu. „Głosowanie winno być jak oddychanie!”. Tym bardziej, że jak mówi ze sceny Hela (Klara Bielawka): „Jesteście w końcu sponsorami tego widowiska”. I trudno ukryć, że z polityką w realnym życiu jest tak samo.
Reżyser, Wiktor Rubin (znany m.in. ze spektaklu „Sprawa Gorgonowej” w krakowskim Teatrze Starym), zdradza, że istotnym elementem widowiska jest także transparent „Wynajmę tłum”, co w kontekście aktualnych wydarzeń społeczno-politycznych też specjalnie dziwić nie powinno. Ale o tym, jak potoczy się spektakl i co zrobi Woland w Warszawie, będzie można przekonać się dopiero podczas premiery 12 marca.
„Każdy dostanie to, w co wierzy” ma szansę stać się naprawdę ważnym punktem na teatralnej mapie Polski. Spektaklem wręcz kultowym, kameralnym, poruszającym to, czego wcześniej żaden teatr nie dotykał w takim zakresie. Spektaklem o nas samych, spektaklem dla widzów o widzach. A przecież lubimy, gdy się o nas mówi. O tym, co nas trapi, i co cieszy. Może to forma zbiorowej psychoterapii? Może głębszej refleksji nad sposobem podejmowania decyzji, nad wartościami, które wyznajemy, nad tym, do czego dążymy? Niech po takiej refleksji naprawdę „każdy dostanie to, w co wierzy”, a teatr niech wtrąca się jak najwięcej.
Ewa Grabowska
(ewa.grabowska@dlalejdis.pl)
*Tekst został opracowany na podstawie pokazu z próby medialnej i nie stanowi pełnej recenzji spektaklu.
„Każdy dostanie to, w co wierzy” (na motywach powieści „Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa)
Teatr Powszechny w Warszawie
premiera: 12 marca 2016
obsada: Klara Bielawka, Julia Wyszyńska, Jacek Beler, Michał Czachor, Mateusz Łasowski, Dawid Rafalski
reżyseria - Wiktor Rubin
tekst i dramaturgia - Jolanta Janiczak
scenografia - Mirek Kaczmarek
kostiumy - Jolanta Janiczak, Hanna Maciąg
muzyka - Bartosz Dziadosz (Pleq)
światło - Marek Kozakiewicz
video - Hanna Maciąg, Marek Kozakiewicz
inspicjent - Kuba Olszak