Z jakiegoś powodu do szufladki „kryminał, sensacja, thriller” bywa wrzucana prawie każda powieść, w której dochodzi do przestępstwa i nie ma znaczenia, jak drugoplanowe ma ono w ostatecznym rozrachunku znaczenie. Rodzi to nie tylko frustrację czytelnika nastawionego na zupełnie inne doznania, ale i nierzadko poczucie bezpowrotnie straconego czasu. Tak niestety było w przypadku „Kobiet niedoskonałych” Araminty Hall.
Zgodnie z opisem miała to być opowieść o trzech czterdziestokilkuletnich przyjaciółkach: Eleanor, Mary i Nancy, a dokładniej o tym, jak życie wywraca się do góry nogami, gdy ta ostatnia zostaje zamordowana. Wówczas miały wyjść na jaw mroczne sekrety kobiety, z którą, jak im się zdawało, przez ponad dwie dekady łączyła je silna więź.
Śledztwo policyjne ograniczone jest do kilku niewiele wnoszących przesłuchań, a potem jego nikły rozwój ogranicza się do przytoczonego przy okazji newsa w telewizji. Całą resztę, czyli jakieś 99% treści, zajmują wewnętrzne przemyślenia, zmyślenia i wynurzenia głównych bohaterek. Żadna z nich nie wzbudza sympatii, nie wyróżnia się pod względem charakteru i nie ma do zaoferowania absolutnie nic poza pseudofeministycznym bełkotem okrutnie uciemiężonych kobiet Zachodu, bo oczywiście to mężczyźni są winni temu, że nic tych pań w życiu nie cieszy i lubią stwarzać sztuczne problemy z braku prawdziwych.
Może byłby on nieco mniej uciążliwy, gdyby wynagradzała go jakakolwiek akcja, ale nie. Sprawcy można domyślić się dość szybko, dialogów jest tyle, ile Grumpy Cat napłakał i jedynie jedną scenę w końcówce możnaby określić jako może nie szokującą, ale przynajmniej wyrywającą nas z wszechogarniającego marazmu.
Na dodatek autorka stwierdziła, że logika „każdy z każdym” i produkowanie kolejnych stron o tym samym nie zmęczy czytelników wystarczająco. Araminta Hall postanowiła więc dobić ich faktem, iż książka nie jest podzielona na rozdziały, a jedynie części nazwane imieniem postaci przez co nie tylko wydaje się, że nie ruszamy się z miejsca, ale rzeczywiście ciągle w nim tkwimy. Prawdopodobnie z tego samego powodu pisarka uparła się na narrację personalną, mimo iż ta historia aż prosi się o pierwszoosobową.
Podsumowując, wątek kryminalny niemalże nie istnieje, a jego miejsce zajmuje dramatyzowanie, dzielenia włosa na czworo oraz robienie wyrzutów sobie i otoczeniu. Jeśli „Kobiety niedoskonałe” byłyby człowiekiem, byłby to atrakcyjny (okładce nic zarzucić nie można) wampir energetyczny, który umawia się na spotkanie tylko po to, żeby najpierw się spóźnić, a potem godzinami się użalać, jednocześnie odrzucając wszelkie oferowane przez nas dobre rady.
Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)
Araminta Hall, „Kobiety niedoskonałe”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa, 2021r.