Kochanie NIE, musimy rozmawiać

Koniec intymnego tabu w związku.
Dialog to podstawa każdego związku – co do tego nie mamy wątpliwości. Dzielimy się z partnerem swoimi przeżyciami, spostrzeżeniami, wątpliwościami i emocjami.

Szkoda tylko, że tak rzadko rozmawiamy o problemach z tym, co na  dzień skrywamy pod … ubraniem.

Partnerski związek to idea, do której dąży każda para. Co to oznacza w praktyce? Dbałość w równym stopniu o szczęście partnera, jak i swoje własne. Troska o jego, ale i o swoją satysfakcję. Spełnianie jego, ale i swoich własnych oczekiwań i pragnień. Wymieniać można by długo. Jedno jest pewne – aby idea partnerstwa miała jakiejkolwiek szanse powodzenia, musi składać się również z otwartej komunikacji partnerów… Niestety, zbyt często zdarza się tak, że o najbardziej intymnych problemach naszego związku więcej wie nasza przyjaciółka niż ten, z którym ów problem nas łączy.

Partnerskie tabu
Lista tematów tabu, z jakich „okradamy” nasze związki jest dość pokaźna. Oczywiście nie ma reguły – każdy związek jest inny i trudno w tej kwestii o jakiekolwiek generalizacje. A jednak obserwacje pokazują, że w większości par zdarzają się tematy drażliwe, których „lepiej nie poruszać”. Co to za kwestie? Najczęściej podawanymi „partnerskimi tabu” są pieniądze, praca, wychowanie dzieci, rodzice partnera oraz - niestety – intymność!  Okazuje się, że wolimy przemilczeć zwłaszcza związane z nią problemy: dziwne zapachy, „inny” wygląd, a przede wszystkim mniej lub bardziej groźne infekcje.

Dlaczego milczymy? Okazuje się, że rozmowa o chorobach w tej sferze wiąże się zwykle ze wstydem i zażenowaniem. Badania przeprowadzone przez Iqs Quant Group wykazały, że tylko jedna na trzy panie wciąga do rozmowy na temat „kobiecych problemów” partnera. Tymczasem, milczenie w niektórych, szczególnie tych najbardziej intymnych kwestiach, może bardzo negatywnie wpłynąć na wzajemne relacje – zauważają twórcy kampanii „Kobiecość niejedno ma imię”. Nic dziwnego – niedomówienia i stres w sypialni to gość wyjątkowo niepożądany.

Bo, to jest jakieś takie … blee
Infekcje intymne są tematem wstydliwym – co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Oprócz wymiaru zdrowotnego, tego typu dolegliwości mają również wpływ na sferę psychiczną kobiet i ich postrzeganie siebie. Podejrzane, kojarzone z niewystarczającą dbałością o higienę, niemoralnym prowadzeniem się, zdradą. Zdarza się, że panie, borykające się nawet z niegroźnymi infekcjami, czują się mniej atrakcyjne i obawiają się reakcji najbliższych osób. Wszystko to powoduje, że niechętnie o nich rozmawiają nawet ze specjalistą od kobiecych dolegliwości – ginekologiem, a co dopiero z mężczyzną, z którym sypiają…

Tymczasem należy pamiętać, że infekcje intymne zdarzają się przynajmniej raz w życiu niemal każdej kobiecie. Nie są jednak i nie powinny być powodem do wstydu. Warto wiedzieć, że mogą być one spowodowane czynnikami zupełnie od nas niezależnymi. Ich ryzyko zwiększa ciąża, menopauza, antykoncepcja hormonalna, duża aktywność fizyczna (korzystanie z basenów, saun, pryszniców na siłowni), terapia antybiotykowa czy np. cukrzyca. Traktowanie intymności jako „tabu” sprawia, że także problemy związane z tą dziedziną spychamy za margines naszego związku i staramy się zaradzić im samodzielnie. A przecież dotyczą obojga partnerów.

Szepczmy głośniej w sypialni
Infekcje miejsc intymnych to spory bodziec do czasowego zaprzestania stosunków seksualnych. Częstą reakcją kobiet na ich pojawienie się jest więc odsunięcie się od partnera, celowe oziębianie wzajemnych relacji i zniechęcanie go do współżycia. Dlaczego? Bo tak jest łatwiej. Kobieca natura często każe nam myśleć – przeczekamy, przetrzymamy i wszystko wróci do normy. Warto jednak wziąć pod uwagę, że nie wszyscy mężczyźni czytają w kobiecych myślach.

Zwłaszcza, że w większości przypadków infekcji zalecane jest leczenie obojga partnerów i czasowa rezygnacja ze stosunków seksualnych. Konieczność domyślania się, podpytywania, a w efekcie konsternacja i zakłopotanie w sypialni powodują, że mężczyzna traci pewność siebie, czuje się zagubiony i zaniepokojony.  A co zrobić, jeśli to facet odkrył, że jest u Was coś nie w porządku i wysyła Was do ginekologa. Mam teraz się wycofać ze związku, udawać, że jest w porządku czy zrobić jeszcze coś innego:( - pytają forumowiczki. Jest jedna odpowiedź – nie wstydzić się, pozmawiać i koniecznie odwiedzić ginekologa!

Rozmawiać, ale jak?
Jak jednak zauważają twórcy kampanii „Kobiecość niejedno ma imię”, jednym z powodów milczenia kobiet w kwestiach intymności może być brak właściwego słownictwa na określenie intymnych okolic swojego ciała. Wiele z nas wciąż mówi szeptem o własnej intymności, czerwieniąc się i spuszczając głowę. Słowa, które oferuje język polski, okazują się dla nas zbyt medyczne, wulgarne albo zbyt infantylne. To właśnie dlatego intymne części ciała zwykle określamy bezosobowo- "tam", "tam na dole", "no wiesz gdzie", automatycznie spychając je za margines otwartego dialogu.

Aby móc jasno wyrażać nasze obawy i problemy, potrzebujemy odpowiedniego języka. Niektóre pary nadają więc swoim miejscom intymnym imiona, stosują zdrobnienia, własne nazwy – to zdecydowanie ułatwia komunikację. To nasze części intymne, a nie wstydliwe – warto żebyśmy zauważyły tą różnicę. Zwłaszcza, że niewiedza i wstyd nazywania części intymnych przyczyniają się do zaniedbań w dziedzinie zdrowia intymnego – tłumaczą twórcy kampanii „Kobiecość niejedno ma imię”. - Tymczasem kobiety, które mają pozytywny stosunek do swoich narządów płciowych częściej angażują się w działania promujące zdrowie seksualne - np. poddają się regularnym badaniom ginekologicznym, czerpią większą satysfakcję ze współżycia. Jeśli chcemy, by zmowa milczenia wokół "kobiecości" i jej problemów została przerwana, to my - kobiety, musimy zacząć o niej rozmawiać. Może popróbujemy na swoim mężczyźnie?

Dziewczyny, postawmy sprawę jasno!
Infekcja nie musi być wcale traumatycznym przeżyciem dla partnerów - rozmowa o problemach intymnych pozwala uniknąć wielu stresujących sytuacji. Przyznanie się do problemów w tej najbardziej intymnej sferze jest przecież wyrazem tego, że mężczyznę traktujemy nie tylko jako kochanka, ale także partnera, przyjaciela, towarzysza. Nie musimy wtajemniczać go we wszystkie szczegóły infekcji - już sam fakt, że zdecydowałybyśmy się wprowadzić go w tajniki swojej intymności, jest dla niego wystarczającym dowodem zaufania i szczerości. Jest również wyrazem troski i dbałości o jego i nasze zdrowie. Szczere podejście do intymności z pewnością bardzo wzmocni wzajemną relację.

Fot. Kobiecość niejedno ma imię
IP




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat