„Królowa Wiktoria” – recenzja

Recenzja książki „Królowa Wiktoria”.
Wielka historia niewielkiej kobiety.

Ze znanymi postaciami jest tak, że wydaje się, że je znamy, a tak naprawdę nasza wiedza okazuje się uboga lub wybrakowana. W przypadku królowej Wiktorii można odnieść wrażenie, że już wszystko zostało powiedziane – w końcu o jej życiu nakręcono filmy i seriale, napisano książki, komiksy, poematy, a nawet piosenki. Czy jest więc coś, co można by jeszcze dodać?

Lytton Strachey, angielski krytyk i pisarz, wydał „Queen Victoria” w 1921 roku, a więc zaledwie 20 lat po jej śmierci. Jest to zarazem człowiek, który pierwsze 21 lat swego życia przeżył w cieniu jej rządów. Jego stosunek do tej postaci naznaczony jest więc przynajmniej w jakimś stopniu własnymi przemyśleniami, jak i społecznym odbiorem starzejącej się władczyni. Wszystko to znacząco wpływa na autentyczność tej pozycji, która na język polski została przełożona w roku 1937, a teraz doczekała się eleganckiego wydania przez wydawnictwo MG.

„Królowa Wiktoria” to biografia koncentrująca się przede wszystkim na pierwszym ćwierćwieczu panowania, ponieważ jest ono najlepiej udokumentowane, zarówno przez samą zainteresowaną (w jej dziennikach i listach), jak i przez odbiorców jej korespondencji i ważnych graczy politycznych. Oczywiście nakreślone jest również dzieciństwo Aleksandryny Wiktorii i jej kuzyna/przyszłego męża Alberta, ale właściwa „akcja” rozpoczyna się w momencie koronacji i mającego miejsce trzy lata później ślubu.

Ich kipiąca emocjami, nagle i bezpowrotnie zakończona relacja nie jest jednak jedyną, o której przeczytamy na kartach tej książki. Pozornie oziębła, przestrzegająca zasad i etykiety królowa miała bowiem dar nawiązywania silnych więzi zarówno ze swymi współpracownikami, jak i służącymi. Myślę, że obraz wybrany na okładkę jest bardzo trafny i przemyślany. W zależności od tego, który profil zasłonimy, Wiktoria jawi się jako stateczna i ułożona dama gotowa do poświęceń w imię pełnionych obowiązków lub romantyczna dziewczyna spragniona wolności i spoglądająca tęsknie w dal.

Te dwie, zdawałoby się skrajnie różne i niepasujące do siebie, twarze z pewną dozą krytycyzmu i puszczenia oka do czytelnika odnajdujemy również w  treści. Osobiście żałuję, że w książce zupełnie pominięty jest fakt, iż Wiktoria, delikatnie rzecz ujmując, niespecjalnie sprawdzała się w roli matki, nie lubiła być w ciąży, a jednak znosiła jej trud dziewięciokrotnie (!) ze względu na uczucia żywione do małżonka. Niemniej na pochwałę zasługuje fakt, iż polski tłumacz Antoni Pański postarał się, aby oddać archaiczny język i dość specyficzny styl autora.

Podsumowując, „Królowa Wiktoria” to estetycznie wydana pozycja w sam raz dla fanów historii, ale również wszystkich tych, którzy w dostojnych postaciach z obrazów i zdjęć pragną dostrzec ludzi z krwi i kości.

Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)

„Królowa Wiktoria”, Lytton Strachey, Wydawnictwo MG., Warszawa, 2022r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat