„Lawendowy pokój” - recenzja

Recenzja książki „Lawendowy pokój”.
„Lawendowy pokój” to powieść mało znanej u nas niemieckiej pisarki - Niny George. Autorce nie można odmówić doświadczenia, ale czy oznacza to również sprawne pióro?

Nina George ma bogaty dorobek literacki (jej książki rozmaitych gatunków wydawane zostały pod kilkoma różnymi nazwiskami), a do tego od ponad dwudziestu lat trudni się dziennikarstwem. Od lat nastoletnich pracowała w branży gastronomicznej, zajmując się obsługą. To właśnie doświadczenia związane z tą pracą, często trudne i powodujące frustrację, inspirowały ją do przemyśleń na temat ludzi i pisania. „Lawendowy pokój” to najnowsza powieść autorki, wydana rok temu, opowiadająca o Jeanie Perdu, właścicielu pływającej „Apteki Literackiej”. Główny bohater wierzy, że za pomocą dobrze dobranych książek może leczyć swoich klientów z rozmaitych lęków i problemów wewnętrznych. Wierzy, iż niektóre książki przynoszą ukojenie, inne zaś mogą nawet zaszkodzić.

Wydawało mi się, że trzymam w ręku interesującą powieść o różnych ludziach, a także o znaczeniu  otwartości na drugiego człowieka i przede wszystkim niedocenianej  mocy literatury, jednak po kilkudziesięciu stronach odkrywamy brutalną prawdę – Jean nie potrafi uleczyć własnego bólu, bólu po utracie ukochanej kobiety i niemocy powrotu do szczęśliwego życia. Wraz z nim zaczynamy bolesną podróż. Bohater nieustannie powraca we wspomnieniach do utraconej miłości, do dni, których nie było mu więcej dane przeżyć ze swoją ukochaną. Po „Lawendowym pokoju” nie oczekiwałam lekkiego, wakacyjnego „czytadełka”. Spodziewałam się opowieści o życiu, jego dobrych i złych aspektach, ale zdecydowanie lektury bardziej pozytywnej, podnoszącej na duchu. Niestety, jest to powieść pełna bólu, cierpienia, braku pogodzenia się z losem. Żal Jeana do siebie samego, swojej ukochanej, życia, świata, ludzi jest ciężki do zniesienia. Książka skutecznie wprowadza w posępny nastrój.

Zdaję sobie sprawę z ogromu dobrych opinii i popularności powieści Niny George, sama jednak należę do tej drugiej grupy osób, które nie potrafiły poczuć dobrej energii „Lawendowego pokoju” i wykrzesać do niej choćby odrobiny sympatii. Nie bez powodu wspomniałam wcześniej o dużym doświadczeniu autorki, ponieważ tym bardziej zaskakujący jest dla mnie styl sam w sobie i jego jakość. Zbyt rozbudowane porównania, groteskowe metafory, rozległe opisy. Budowanie napięcia w zupełnie prozaicznych momentach powieści dla nadania im na siłę większego znaczenia. Czytając, ciężko oprzeć się wrażeniu, że autorka za wszelką cenę chciała stworzyć coś wielkiego, górnolotnego. Szkoda, że tak genialny i piękny w swojej prostocie pomysł na fabułę, został zmarnowany przez zbyt duże ambicje.

Lawendowy pokój” był dla mnie ciężką, trudną do przebrnięcia lekturą. Do tego po prostu nudną, nie zapewniającą żadnej przyjemności z czytania. Zdecydowanie mogę polecić tę książkę fanom Paulo Coelho i jego stylistyki - wydaje mi się, że prozę tych autorów wiele ze sobą łączy. Na pewno jest to powieść, która nie pozostawia czytelnika obojętnego wobec niej, niestety na mnie nie wywarła pozytywnego wrażenia.

Joanna Złomańczuk
(joanna.zlomanczuk@dlalejdis.pl)

Nina George, „Lawendowy pokój”, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat