„Letnie osy kąsają nas nawet w listopadzie” – recenzja

Recenzja spektaklu „Letnie osy kąsają nas nawet w listopadzie”.
Przemijanie, samotność, sens życia – problemy dosięgające wszystkich, zawsze i wszędzie.

Spotkanie trojga bliskich sobie ludzi. Sara (Katarzyna Herman), jej mąż – Robert (Witold Dębicki) oraz serdeczny przyjaciel rodziny – Donald (Zdzisław Wardejn) rozpoczynają niecodzienną grę towarzyską. Rozmowa stopniowo przeradza się w swego rodzaju walkę, podczas której każdy z bohaterów zdejmie maskę i odsłoni coś, co skrywa gdzieś głęboko. Starcie światopoglądów, powrót wspomnień z dzieciństwa i przeróżne emocje: od miłości, po zdradę, od rodzinności po samotność. To wszystko czeka na widzów w spektaklu pt. „Letnie osy kąsają nas nawet w listopadzie” w reżyserii Wojciecha Urbańskiego. Przedstawienie to bez wątpienia możemy nazwać sztuką przewrotną. Komedia salonowa, nawiązania do wielkiej literatury rosyjskiej, ale i teatr absurdu. To wszystko sprawia, że spektakl wystawiany w Teatrze na Woli jest naprawdę wyjątkowy.

Ogromne brawa należą się całej trójce aktorów za role dopracowane w najmniejszym calu. Emocje, które przekazują bohaterowie, bardzo mocno trafiają do widzów. Zdzisław Wardejn jest w tym spektaklu odpowiedzialny za przekazanie ogromnej porcji absurdu. I trzeba przyznać, że zadanie to wypełnia w całości. Witold Dębicki idealnie odnajduje się w samym środku sytuacji zaprzeczających prawu logiki. Natomiast Katarzyna Herman jest prawdziwą perełką tego spektaklu. Zachwyca, czaruje, ale i wzrusza widownię.

Warto zaznaczyć, że „Letnie osy kąsają nas nawet w listopadzie” to sztuka godna polecania widzom dojrzałym emocjonalnie, potrafiącym odczytywać ukryte znaczenia. Takich wątków w tym spektaklu jest naprawdę dużo. Ze sceny uderza samotność bohaterów. Każde z nich jest w związku małżeńskim, a jednak nikt nie czuje się spełniony i kochany. Poszukiwanie czegoś, co przeminęło, próba uchwycenia chwili i niezwykle trudne relacje damsko-męskie. Sens życia, wiara w Boga i drugiego człowieka. Widz bez trudu dostrzega rozchwiania emocjonalne, które powodują, że cała trójka żyje w swoim, zupełnie odrębnym świecie. Często zdaje się, jakby pomiędzy bohaterami stała niewidzialna ściana, która uniemożliwia im prawidłową komunikację.

Uwagę zwraca już sam tytuł przedstawienia. Można go interpretować na wiele sposobów. „Letnie osy kąsają nas nawet w listopadzie” to problem przemijania, który dotyka każdego. Już od wieku młodzieńczego człowiek szuka sensu życia, a owe poszukiwania nie opuszczają go do końca ziemskiej pielgrzymowania. To jednak tylko jedna z możliwych wersji interpretacji tytułu przedstawienia. Inna droga wiedzie ku myśleniu o skutkach pewnych decyzji, które często są długofalowe. Tak naprawdę każdy widz może znaleźć w tym spektaklu coś innego i zupełnie inaczej wytłumaczyć sobie istotę tytułu przedstawienia. Granice interpretacji wyznacza scena, aktorzy wraz z przekazywanymi emocjami oraz wyobraźnia widza. Bez wątpienia „Letnie osy kąsają nas nawet w listopadzie” jest spektaklem godnym polecenia osobom nie bojącym się tzw. trudnej tematyki i skłonnym do refleksji.

Joanna Sieg (joanna.sieg@dlalejdis.pl)
Joanna Ulanowicz (joanna.ulanowicz@dlalejdis.pl)

Letnie osy kąsają nas nawet w listopadzie, reż. Iwan Wyrypajew, przekład: Agnieszka Lubomira Piotrowska, reżyseria: Wojciech Urbański; scenografia: Anna Tomczyńska; kompozycje: Dominik Strycharski; reżyseria światła: Ewa Garniec; projekcje: Ewa Łuczak; kierownik produkcji: Julian Potrzebny; asystentka reżysera: Agnieszka Baranowska; asystentka scenografa: Elwira Szyszka
OBSADA: Sara: Katarzyna Herman; Robert: Witold Dębicki; Donald: Zdzisław Wardejn




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat