„Lokatorka Wildfell Hall” - recenzja

Recenzja książki „Lokatorka Wildfell Hall”.
Klasyka literatury często przypomina nam, jaką drogę musiały przejść kobiety w Europie, by zyskać pełnię praw obywatelskich.

Książki sióstr  Brontë prawie zawsze w centrum wydarzeń stawiają kobietę, która musi zmagać się z przeciwnościami losu. „Villette”, „Dziwne losy Jane Eyre” wykreowały mocne postacie kobiece w męskim świecie. I choć ciężko mówić tu o feminizmie, to w czasach kiedy powstały te powieści, rola kobiet ograniczała się do bycia żoną, matką, guwernantką i piastunką ogniska domowego. W bardzo podobnym klimacie utrzymana jest powieść Anne Brontë „Lokatorka Wildfell Hall”.

Gdy tajemnicza wdowa wprowadza się do posiadłości Wildfell Hall wywołuje lawinę plotek wśród okolicznych mieszkańców. Wszyscy sąsiedzi pragną poznać nową sąsiadkę. Helen Graham stroni jednak od ludzkich spojrzeń i rzadko rozstaje się ze swoim synem. Jej oschłość i wycofanie małymi krokami przełamuje młody ziemianin Gilbert Markham. Tych dwoje zaczyna świetnie się rozumieć, ale na ich drodze do szczęścia staje tajemnicza przeszłość wdowy. Czy ta historia może mieć pozytywne zakończenie?

Wydawałoby się, że „Lokatorka Wildfell Hall” to typowy romans, ale nie można zapomnieć, że epoka wiktoriańska rządziła się swoimi prawami. Anne Brontë w swojej powieści poruszyła problem alkoholizmu, zdrady, braku zrozumienia i miłości w małżeństwie. Prawo w XIX wieku nie powalało kobiecie na rozwód, a dziecko często było kartą przetargową w sporach małżeńskich. Nie muszę wspominać, że i tu kobieta była na straconej pozycji, gdyż dziecko z reguły pozostawało przy ojcu. Anne Brontë wykazała się więc sporą odwagą, dając głos bohaterce, która odważyła się na „niemożliwe”.

Akcja powieści toczy się niespiesznie. Autorka raczy nas długimi opisami przyrody, które są wykreowane tak sprawnie, że nie nużą czytelnika, pozwalając mu łatwiej zatopić się w fabułę. Również kompozycyjnie książka jest bardzo interesująca. Historia  rozpoczyna się bowiem listem Gilberta do swojego najlepszego przyjaciela Halforda, by po jakimś czasie, za sprawą dziennika Helen, zmienić narratora i przenieść nas kilka lat  wstecz. Mimo, że książka jest dość obszerna, a akcja płynie mozolnie, nie nudziłam się ani chwili. Nie mam pojęcia co mają w sobie siostry  Brontë, ale ich proza się nie starzeje. Ja zawsze z przyjemnością sięgam po kolejne odsłony ich talentu i namawiam wszystkich do tego samego.

Anna Wasyliszyn
(anna.wasyliszyn@dlalejdis.pl)

Anne Brontë, „Lokatorka Wildfell Hall” , Kraków, Wydawnictwo MG, 2021




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat