Magda Gessler mówi Chinom: NIE

Kuchenne Rewolucje Magdy Gessler w restauracji "Pierożkarnia" w Grajewie.
W dwunastym odcinku Kuchennych Rewolucji przenieśliśmy się do niewielkiego Grajewa, gdzie Magda Gessler walczyła ze złym duchem Chin.

Grajewo to nieduża miejscowość w województwie podlaskim, położona dokładnie na granicy Mazowsza, Mazur i Podlasia, gdzie restaurację swą dwa lata temu otworzyła dziś dwudziestopięcioletnia Andżelika. By spełnić swoje marzenia wzięła dotację z Urzędu Pracy, później także kredyt, a następnie zatrudniła wschodniego kucharza. Zdecydowała się na kuchnię chińską, jako że robiąc przegląd lokali położonych nieopodal, zauważyła, że takiej jeszcze nie było. Hołdowała bowiem zasadzie, w myśl której jeśli w okolicy pokaże się coś nowego, na dodatek smacznego, to ludzie powinni ustawiać się w kolejkach. I rzeczywiście, początkowo właśnie tak było. Orientalny kucharz, skądinąd wcale nie Chińczyk, ale Wietnamczyk, zbyt dużo jednak właścicielkę kosztował, w związku z czym pożegnała go, współpracę nawiązując z Polakiem gotującym wcześniej w Szkocji. Ten z kolei starał się postępować wedle instrukcji pozostawionych przez kolegę po fachu, ale nie do końca mu wychodziło. Ludzie szybko się zniechęcili, czasem nawet nie próbując dań i wychodząc od razu po usłyszeniu odpowiedzi na pytanie: „Czy jest Chińczyk?”. Cóż, na chińską kuchnię serwowaną przez polskie ręce najwyraźniej nikt ochoty nie miał.

Magda Gessler została zaproszona do „China Food” po to, by doradzić i usprawnić znajdujący się tam system. Nikt nie przypuszczał, że przybywając do Grajewa i widząc w lokalu pustki, postanowi całkowicie zmienić jego profil. Szybko powiedziała Chinom: „dość!”, wprowadzając na ich miejsce prawdziwą, tradycyjną Polskę w bardziej nowoczesnym wydaniu. Zaczęła od pouczenia właścicielki, że ta zachowuje się dziecinnie, a jej postawa jest nie do przyjęcia. Moim zdaniem naskoczyła na nią za bardzo, w pewnych momentach będąc bardzo wredną i uszczypliwą. Poskutkowało to wybuchem złości młodej Andżeliki, opuszczeniem lokalu i tak zwanym „fochem”. Na szczęście nazajutrz było już dobrze, a właścicielka stanęła w równym szeregu z kucharkami i swoją mamą, z którymi lepiła testowe pierogi dla Magdy Gessler.

Lepienie pierogów nie było jednak zwykłym sprawdzianem umiejętności, ale przygotowaniem do właściwej części rewolucji. Polską tradycją, którą prowadząca miała wprowadzić do lokalu, było właśnie to danie – pierogi, tyle że w różnych, nietypowych formach. Na słono, na słodko, na ostro, jak kto lubi. Wraz z menu zmieniło się też wnętrze, czarno-czerwone ściany ustąpiły miejsca biało-różowej, naprawdę uroczej i cukierkowej krainie. Również szyld, tym razem ciemnoróżowy, zapowiadał zmiany na lepsze. Młoda właścicielka rozpuściła zebrane dotąd w ciasny kok włosy, a jej mama nieco się rozluźniła.

Rewolucja przebiegła zgodnie z planem, a i po powrocie Magda Gessler była względnie zadowolona. Dopieszczenia wymagał jeszcze farsz w pierogach, którego było nieco za mało, a także ciasto, które z kolei wyszło nieco za grube, ale smak został uznany za właściwy i godny sygnowania nazwiskiem prowadzącej. Co właścicielce poprawiło humor, a nam daje pretekst do podróży w głąb Polski, by skosztować czegoś starego, a zarazem nowego. Mniam!

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Fot. TVN




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat