Magda Gessler, strusie i śmierdzące flaki

Kuchenne Rewolucje Magdy Gessler w restauracji "Ranczo pod strusiem" w Bialku-Białej.
Dziewiąta rewolucja Magdy Gessler obejmowała zmiany nie tylko wśród ludzi, ale i wśród zwierząt!

Województwo śląskie, Bielsko-Biała, dzielnica położona na zachodzie, a tam niewielka restauracja „Ranczo pod strusiem” otwarta w kwietniu 2011 roku przez trójkę przyjaciół: Krzysztofa, Adama i Albina. Niestety, tylko ostatni z nich miał coś wspólnego z gastronomią – znał ów fach, sam znalazł i zatrudnił kucharza, a także wszystkiego doglądał. Piszę „niestety”, gdyż niedługo po wystartowaniu przydarzyła się tragedia – Albin zmarł, a dwóch młodych mężczyzn pozostało z lokalem, którego nie potrafili poprowadzić. Pracowników traktowali raczej jak znajomych, a szefowi kuchni – starszemu o ponad dziesięć lat Witkowi – z grzeczności i szacunku bali się przeciwstawić. Dlatego też wyrazili zgodę na zaproponowane, a w zasadzie zarządzone przez niego menu oraz sposób przechowywania produktów, ich jakość i proces gotowania. Woleli się nie wtrącać, większą uwagę przywiązując do przyległego do ranczo zoo. Tym sposobem pozwolili, by przez kolejne trzy lata sala jadalna coraz bardziej pustoszała, a miejsce odchodziło w zapomnienie. W końcu, by uratować strusie, wielbłądy, kozy, owce, inne zwierzęta, ale i własne portfele, zadzwonili po Magdę Gessler.

Słynna restauratorka, wstępując w progi „Ranczo pod strusiem”, zastała całkiem przyjazny, choć według niej zbyt mało kolorowy salon kowbojski (lub salę myśliwską) z niezbyt zachęcającymi kraciastymi obrusami i odpychającą, pretensjonalną kartą dań. Zamówiła parę pozycji, z których zjadliwy okazał się wyłącznie ziemniaczany placek, cała reszta zaś była ze słoika, mrożona, podgrzewana w mikrofalówce lub... „śmierdząca gównem” jak flaki. Gości nie zastała żadnych, bo – jak tłumaczyli właściciele – ich obecność była zależna od pogody, a widocznie ówczesna przyczyniała się do ich braku. Robiąc szybki rekonesans prowadząca zorientowała się, że młodzi mężczyźni boją się nie tylko szefa kuchni, ale i wszystkich innych. Największy temperament przyznali kelnerce Sylwii, w związku z czym to z nią postanowiła porozmawiać. Dowiedziawszy się zaś, jak sprawy wyglądają, mogła przystąpić do rewolucji.

W trakcie przemian „ucierpiała” karta, która z nudnej i odpychającej stała się ptasia i obiecująca. Także ściany i dawny wystrój wnętrz nie utrzymały się przy życiu. Pojawiło się sporo ptasich ornamentów oraz więcej kolorów, choć ja uważam, że rewolucja ta nie należała do najbardziej spektakularnych. Ot, zmiany jak zmiany. Inaczej myśleli jednak właściciele, którzy wreszcie zachłysnęli się własnym szczęściem i uwierzyli w pomyślne jutro. Tak zaangażowali się w nowy projekt „Ranczo pod strusiem”, że obiecali odbyć praktykę w kuchni, w towarzystwie mrożącego niegdyś krew w ich żyłach Witka. Co się opłaciło, gdyż po powrocie Magda Gessler pochwaliła wszystko – od zmian w charakterach, na wielkości i smaku dań kończąc. Uznała, że restauracja serwuje najlepszy rosół w całej Polsce, co niewątpliwie stanowi ogromny komplement. Jeśli więc chcecie dowiedzieć się czy nie kłamała albo ciekawi was, czym według niej jest „rosół idealny”, koniecznie wybierzcie się do Bielska-Białej. Wedle jej restauratorki czeka tam na was gwarancja bezpieczeństwa i dobrego smaku.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Fot. TVN




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat