Magda Gessler w chińskiej myśliwskiej restauracji

Kuchenne Rewolucje Magdy Gessler w restauracji "Gościniec myśliwski" w Gdańsku.
Kuchenne Rewolucje znów na antenie TVN! Sprawdź, jak w pierwszym odcinku poradziła sobie Magda Gessler, jak zareagowała załoga restauracji i czy rewolucja się powiodła.

Wraz z wrześniem 2014 roku na antenę TVN powróciły Kuchenne Rewolucje Magdy Gessler, która już w pierwszym odcinku zmierzyła się z trudną sytuacją jednej z restauracji położonych w Gdańsku.

„Gościniec myśliwski”, bo o nim mowa, mieści się tuż obok chętnie i często odwiedzanej strzelnicy. Zmęczeni strzelaniem i wygłodniali goście, zamiast wejść do tak blisko usytuowanego lokalu, woleli jednak jechać gdzieś dalej. A jeśli już zajrzeli do przybytku 46letniego Grega, nigdy więcej nie wracali. Mężczyzna zupełnie nie wiedział, co robi źle. Przez niemal całe życie mieszkał i pracował na budowie w USA, zarabiał duże pieniądze i nie myślał o Polsce. Pewnego dnia jednak zatęsknił i na prośbę kuzyna – ówczesnego właściciela „Gościńca myśliwskiego” wrócił, by pożyczyć mu pieniądze oraz stać się współwłaścicielem. Był wtedy pełen optymizmu i energii do tworzenia czegoś nowego i poznawania zupełnie nieznanych dotąd profesji – zarządzania, gotowania i zarządzania gotowaniem. Część ekipy przejął od kuzyna Stefana, poznając tym samym 25letniego Maćka – kierownika sali, śliczną kelnerkę i trójkę kucharzy – Wieśka (szefa kuchni), Wojtka i Wiktorię. Ponadto, by interes przynosił duże dochody, zatrudnił Chinkę Nicole, która zapewniała, że zna się na promocji, założyła fanpage restauracji na FB i organizowała chińskie imprezy. W swojskiej, myśliwskiej restauracji. Taak. Ponadto Nicole nie potrafiła mówić po polsku, a wszelka praca fizyczna ją zniechęcała, jako że kobieta była po studiach i „nie po to tyle lat się uczyła, by teraz zmywać naczynia”. Taka sytuacja nie pozostawiała Gregowi zbyt wielkiego wyboru. Telefon do Magdy Gessler wydawał się być nieodzowny.

Magda Gessler, przybywszy do restauracji i ogarnąwszy całość krytycznym okiem, wymieniła następujące jej wady: wszystkie produkty są mrożone, a po rozmrożeniu nie dość doprawione, za to oblane ogromną ilością tłuszczu, dekoracje talerza są drogie i niepotrzebne, kuchnia jest „dramatyczna”, wiedza kucharzy przestarzała, okien nie da się otworzyć, bo nie mają klamek, dywany są brudne, a w sali jadalnej potencjalnych gości straszą wypchane i zakurzone zwierzęta. Uff, sporo tego było, ale Greg każdą z uwag zniósł dzielnie, biorąc ją sobie do serca. Trzeba mu zresztą przyznać, że choć o kuchni nie miał zielonego pojęcia, jego postawa była godna podziwu – chętnie się uczył, przyjmował krytykę, uwagi i sugestie, nie obrażał się, nie wywyższał i był bardzo pokorny, spokojny, a do tego wciąż optymistyczny, cokolwiek by się nie działo. „Dusza człowiek”, ale przez to zbyt potulny i dał się zmanipulować kuzynowi Stefanowi – czarnemu, choć nieobecnemu bohaterowi tego odcinka.

Jeśli na ileś rewolucji któraś musi się nie udać, to z pewnością nie mogło paść akurat na tę. Z postawą Grega i zaangażowaniem załogi – pomijając śmieszną Nicole – wszystko musiało pójść zgodnie z planem, choć na samiutkim końcu doszło do niespodziewanego odkrycia, iż nieobecny Stefan jest jednak obecny, gdy Magda Gessler jest nieobecna i nie zapowiada się na jej obecność. Albo coś w tym rodzaju. Do restauratorki ze skargą przyszedł bowiem szef kuchni – Wiesiek, któremu żal jest szefa i nie rozumie relacji pomiędzy nim, a złym kuzynem. Miejmy nadzieję, że jakoś to sobie ułożą. Jeśli zaś chodzi o wnętrze, Magda Gessler zarządziła zmiany w kolorach – na jaśniejsze, przez co restauracja wygląda bardziej nowocześnie, ale mniej myśliwsko, przez co traci. Ta wcześniejsza osobliwość, wypchane dzikie zwierzęta i półmrok nadawały jej klimat. No ale to nie ja jestem specjalistką. Wiem tylko tyle, że tekturowe zwierzęta nie zachęciłyby mnie do wejścia i zamówienia czegokolwiek, a dziwaczne „wypchańce” owszem. Aby jednak rozstrzygnąć to na własną rękę, proponuję wam wyruszyć na północ Polski, zajrzeć do  „Gościńca myśliwskiego”, zjeść coś i wtedy wydać werdykt. Kto wie, może do tego czasu zły kuzyn całkowicie zniknie, a restauracja odzyska trochę poprzedniego dzikiego klimatu? Oby, bo Greg to naprawdę sympatyczny człowiek.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Fot. TVN




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat