„Mała wielka Wyspa Wielkanocna” – recenzja

Recenzja książki „Mała wielka Wyspa Wielkanocna”.
Od stuleci ta mała, niepozorna polinezyjska wyspa wzbudza zainteresowanie wielu podróżników. Wyspa Wielkanocna zdobyła światową sławę za sprawą niesamowitych posągów moai.

Stworzenie figury przeciętnej wielkości zajmowało około 12 miesięcy i wymagało ogromnego nakładu pracy. Wyspa Wielkanocna to zakątek o dramatycznej i fascynującej historii, a także miejsce kryjące wiele niezwykłych tajemnic. W poszukiwaniu rozwiązania jednej z najbardziej intrygujących zagadek świata wyruszył Marek Fiedler w towarzystwie swojego syna Marka Oliwiera.

O tym by polecieć na Rapa Nui, jedną z najbardziej samotnych wysp na świecie, Marek Fiedler marzył od lat. Autor książki „Mała wielka Wyspa Wielkanocna” chciał przede wszystkim zobaczyć słynne posągi moai, których na wyspie znajduje się aż 887. Niektóre mają ponad 6 metrów wysokości i ważą kilkadziesiąt ton, a największy z nich, o imieniu Paro, mierzy prawie 10 metrów wysokości i waży blisko 90 ton! Stworzenie takiej figury zajmowało około roku. Dlaczego więc Rapanujczycy porwali się na coś takiego? Czy próbowali w ten sposób unieśmiertelnić swoich wielkich przodków, pokonać śmierć? Jak to jest możliwe, że mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej później wszystkie te posągi obalili i porzucili, skoro kosztowały ich tak wiele wysiłku? Czy pozaziemskie istoty z Kosmosu miały w tym swój udział?

Odpowiedzi na wszystkie te pytania starał się rozwikłać Marek Fiedler w swojej książce „Mała wielka Wyspa Wielkanocna”. W związku z tym autor momentami wcielał się w wiele ról: psychologa, antropologa, przyrodnika, detektywa oraz historyka. Razem z synem przybliżają nam dzieje Rapa Nui, m.in. moment odkrycia jej przez Holendrów w niedzielę wielkanocną 1722 roku czy „wizytę” najsłynniejszego żeglarza XVIII wieku Jamesa Cooka. Jak się okazuje, historia Wyspy Wielkanocnej jest smutna. Przez stulecia ta mała i - wydawać by się mogło – nic nieznacząca polinezyjska wysepka była okupowana przez wiele narodów. Została totalnie zdewastowana i prawie zepchnięta na margines. A wszystko przez dobroć i otwartość ówczesnych mieszkańców. Znakomitym uzupełnieniem są barwne, autorskie zdjęcia, które przenoszą czytelników na Wyspę Wielkanocną.

Przez większość lektury jest to polemika między ojcem a synem i muszę przyznać, że momentami nawet nudna. Panowie przybyli na drugi koniec świata, a mam wrażenie, że tylko po to, aby popatrzeć sobie na posągi i rozmawiać „co by było gdyby…”. Momentami było to bardzo męczące i irytujące. Osobiście książka nie urzekła mnie tak bardzo, jak przypuszczałam na początku. Nie mniej jednak warto ja przeczytać. Szczególnie polecam osobom, które interesują się nie tylko dalekimi podróżami, ale także tamtejszą kulturą.

Klaudia Kwiatkowska
(klaudia.kwiatkowska@dlalejdis.pl)

Marek Fiedler, „Mała wielka Wyspa Wielkanocna”, Edipresse Książki, 2017




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat