„Maski zła” – recenzja

Recenzja książki „Maski zła”.
Przeszłość dla wielu z nas zdaje się mieć zarówno dobre, jak i złe strony. Co jednak, gdy w związku z przeszłością, której nikt nie pamięta – czy nie chce pamiętać – giną ludzie?

W niewielkiej miejscowości zamordowane zostają trzy starsze kobiety ubrane na czarno. Dwie mają całkowicie zmiażdżoną twarz, jedna – nie. Lokalna policja, choć chce rozwiązać śledztwo, to jednocześnie robi wszystko, aby nie dotykać drażliwych tematów. Gdy do sprawy zostaje przydzielony śledczy z Wrocławia, opór całego miasteczka staje się wręcz wyczuwalny w powietrzu. Czym jest instytut, o którym nikt nie chce nic powiedzieć? Dlaczego spłonęła cała dokumentacja dotycząca tego tajemniczego miejsca? Kim jest młoda, piękna, ciężarna kobieta, która przyjechała do opuszczonego, straszącego samym wyglądem budynku? I w końcu – kto stoi za zbrodniami i czy to faktycznie zabójstwo starszych kobiet będzie najbardziej wstrząsające w tym wszystkim?

Nie bez powodu małe miasteczka są miejscem, w którym autorzy thrillerów umiejscawiają swoje tajemnice i ślady zbrodni. Nie ma chyba drugiej tak zamkniętej społeczności jak ta małomiasteczkowa, zwłaszcza, gdy nad przeszłością większości mieszkańców wisi fatum i mroczna tajemnica. Ten zabieg Iwona Banach wykorzystała w mistrzowski sposób, budując przez całą akcję napięcie i świetnie odtwarzając psychologiczne i społeczne mury, którymi potrafią otoczyć się ludzie w takich miejscach. Niesamowity jest też klimat, w którym autorka osadziła wszystkie wydarzenia – dotyczy to zwłaszcza dualizmu w przedstawieniu akcji z perspektywy różnych bohaterów żyjących współcześnie i niesamowitego tworu kilku osobowości, który z czasem zaczyna być dla nas coraz wyraźniejszy.

Muszę przyznać, że nie jest to moje pierwsze spotkanie z Iwoną Banach – bardzo spodobała mi się „Klątwa Utopców” tej autorki. I choć jestem zdania, że cała książka zbudowana jest w świetny sposób, z plastycznymi i uderzającymi w ludzką moralność wydarzeniami i wspomnieniami, to czegoś mi w niej zabrakło. A może czegoś było zbyt wiele? Kończąc tę książkę czułam się zwyczajnie zmęczona – fizycznie, psychicznie i jakkolwiek inaczej. Nie jest to nic złego, bo książka powinna wywoływać najróżniejsze emocje, a w przypadku thrillera taka reakcja jest zrozumiała. Zasmuciło mnie jednak to, że od pewnego momentu w książce – i to wcale nie za jej połową – stało się dla mnie zrozumiałe, kto stoi za wydarzeniami i co tak naprawdę stało się w osławionym instytucie. A szkoda, bo mogło być jeszcze ciekawiej.

Z punktu widzenia wielbicieli thrillerów muszę przyznać, że „Maski zła” są warte przeczytania choćby z uwagi na to ciekawą, dotąd przeze mnie niespotykaną w polskiej prozie konstrukcję całej książki. Nie jest to możliwe największa intryga, o jakiej można przeczytać, a jednak książka szokuje i zdumiewa. Choć ja wolę inne pozycje z repertuaru Iwony Banach, to „Maski zła” obiektywnie oceniam jako warte uwagi.

Paulina Grzybowska
(paulina.grzybowska@dlalejdis.pl)

Iwona Banach, „Maski zła”, Katowice, Wydawnictwo Szara Godzina, 2016.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat