„Matnia” - recenzja

Recenzja książki „Matnia”.
„Skrzypiące pod nogami deski. Wiatr wyjący na zewnątrz. Gałęzie poruszające się za oknami. Nieprzenikniony mrok, w którym coś się czai…”

Takie słowa spotykamy na odwrocie książki Przemysława Piotrowskiego pt. „Matnia”. Thriller polskiego autora opowiada historię Zuzanny Krupy, trzydziestoczteroletniej dziewczyny w bliźniaczej ciąży, która poznaje z pozoru idealnego mężczyznę. Marek obiecuje ukochanej idealne życie, stabilizację i to, czego Zuzie nie było dane doświadczyć – kochający dom i rodzinę. Cały piękny scenariusz ma się ziścić, gdy zakochani przeprowadzą się do rodzinnego domu Marka we wsi Toporzyce nad jeziorem Wiedźmie. Już same te nazwy wprowadzają klimat grozy do utworu. Społeczność Toporzyc również wydaje się odbiegać od stereotypowego postrzegania polskiej wsi. Mieszkańcy są wycofani czy wręcz nieprzyjemni w stosunku do nowej mieszkanki. Niedługo po przeprowadzce, Marek wyjeżdża do pracy do Niemiec, a Zuza zostaje sama w starym, skrzypiącym domu. Spędzając samotnie czas, bohaterka zaczyna poznawać wieś oraz jej mieszkańców. Z każdym dniem dokonuje coraz bardziej niepokojących odkryć.

W trakcie całej książki widzimy różne twarze dziewczyny. Przede wszystkim jej postać została wykreowana na bardzo strachliwą i przewrażliwioną istotę, co skutkuje poczuciem dyskomfortu i pewnego lęku również u czytelnika. Kolejne oblicze Zuzy to kochająca i oddana partnerka, która bezgranicznie i ślepo kocha swojego mężczyznę, co niestety przynosi jej zgubę. Jednocześnie, gdy pojawia się zagrożenie życia, dobra czy zdrowia jej nienarodzonych córeczek, Zuza staje się odważna i bardzo mocno słucha swojej intuicji, która w zasadzie jej nie zawodzi. Stworzenie tak barwnej i wielowymiarowej postaci zdecydowanie uatrakcyjnia całą książkę.

„Matnia” porusza bardzo trudny temat, z którym jeszcze nigdy się nie spotkałam czytając thrillery czy kryminały. Przeważnie mamy do czynienia z morderstwem czy napadem w tego typu gatunkach literackich, jednak problem poruszany w „Matni” wydaje mi się okrutniejszy i poważniejszy niż wyżej wymienione zbrodnie, ponieważ dotyka malutkich, bezbronnych dzieci, które nie mają najmniejszego wpływu na sytuację, w której się znajdują. Opisywany proceder sprawia, że włosy stają dęba, a poza tym najzwyczajniej w świecie – budzi odrazę.

Dzięki zabiegowi budowania napięcia, książkę czyta się naprawdę szybko i wciąga się w nią  zasadzie od samego początku. Jedynym moim zastrzeżeniem jest to, jak długo jest budowane to napięcie. Człowiek czeka i czeka, połyka następne strony z nadzieją, że akcja ruszy do przodu i w końcu nastąpi jakieś wyjaśnienie. Pod tym względem „Matnia” kojarzy mi się z „Oczami szeroko zamkniętymi” Kubrick’a. Autor, podobnie jak reżyser, tak długo trzyma czytelnika w niepewności, że punkt kulminacyjny, który obrazuje naprawdę trudnym tematem, nie jest tak szokujący jak mógłby być. Całość jednak zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i chętnie sięgnę po inne pozycje Przemysława Piotrowskiego.

Maria Miłobędzka
(maria.milobedzka@dlalejdis.pl)

Przemysław Piotrowski, „Matnia”, Czarna Owca 2021




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat