„Mechaniczna Księżniczka” - recenzja

Recenzja książki „Mechaniczna Księżniczka”.
„Większość ludzi jest szczęściarzami mając w swoim życiu wielką miłość. Ty znalazłaś dwie.”

Nocni Łowcy z Instytutu Londyńskiego znów muszą walczyć ze swoim starym przeciwnikiem, tym razem wyposażonym w silniejszą broń. Mortmain do zniszczenia wszystkich Nocnych Łowców planuje wykorzystać stworzone przez siebie diabelskie maszyny, żądne krwi automaty. Do ich ożywienia potrzebuje jednak Tessy Gray – zmiennokształtnej. Podczas gdy wokół Nefilim zaczyna zaciskać się sieć knowań i niemalże każdego dnia trzeba stawać do bitwy, w cieniu starć toczy się walka o coś dużo ważniejszego – o przyjaźń, miłość i życie.

Dla Nocnych Łowców parabatai to ktoś więcej, niż brat czy przyjaciel. To odbicie i uzupełnienie duszy, to siła potężniejsza niż miłość. To nie tylko przywiązanie, to serce i dusza oddane drugiemu Łowcy. Dlatego, gdy Jem traci siły, a zapasy yin fen topnieją w oczach, jego parabatai – Will, robi wszystko, by pomóc przyjacielowi. Nie spodziewa się wtedy jednak, że gdy Mortmain zaatakuje i porwie Tessę, będzie musiał porzucić poszukiwania, by ratować narzeczoną Jema. Dziewczynę, którą sam kocha.

Nigdy nie byłam fanką powieści fantastycznych, dopiero Cassandra Clare zmieniła moje nastawienie do tego typu książek. „Dary Anioła”, pierwszą serię autorki, pochłonęłam dosłownie jednym tchem, a informację o kolejnym cyklu – „Diabelskie Maszyny” – przyjęłam z radością. Nie dane było mi jednak przeczytać poprzednich części, dlatego siadałam do ostatniego tomu - „Mechanicznej Księżniczki” z powątpiewaniem – czy dam radę wciągnąć się w akcję i pokochać bohaterów? Po pierwszych stronach wiedziałam, że tak – również dlatego, że obie serie łączą drobiazgi, trudne do zauważenia detale. Autorka po mistrzowsku przenosi czytelnika do XIX-wiecznej Anglii i Walii, łączy pozornie niezwiązane wątki, tworząc historię, przy lekturze której można się zatracić. Postaci nie są mdłe i nijakie – to silne charaktery, bogate osobowości, każda obdarzona jakąś indywidualną cechą. Niektórzy zarzucają Cassandrze Clare przesadyzm – dobre postaci są do cna bohaterskie, a złe wręcz skrojone na miarę, gotowe, by je nienawidzić. Dla mnie to nie wada – wyraźne oddzielenie postaci dobrych od złych bywa nieraz trudne, a w serii „Diabelskie Maszyny” od początku wiadomo, po której stronie należy się opowiedzieć. Nie można tego jednak powiedzieć o miłosnym trójkącie wykreowanym w powieści – gdy mniej więcej w połowie książki nabrałam pewności co do dalszych losów Tessy, Jema i Willa, kilka stron dalej zostałam zaskoczona nieprzewidywalnym zwrotem akcji, a gdy przyjęłam nowy stan rzeczy do wiadomości – losy kochanków znów się pomieszały.

Mechaniczna Księżniczka” to na pewno nie książka, po której przeczytaniu można wrócić do szarej codzienności. Najpierw należy opanować śmiech, uspokoić gniew, otrzeć łzy i… Najlepiej przeczytać tę powieść ponownie. Ja zrobię to na pewno, tylko tym razem po lekturze „Mechanicznego Anioła” i „Mechanicznego Księcia”, by móc poznać tę historię miłości i walki od samego początku.

Ewa Mędrzecka
(ewa.medrzecka@dlalejdis.pl)

Cassandra Clare, „Mechaniczna Księżniczka”, Warszawa, Wydawnictwo MAG, 2013




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat