„Między światami” – recenzja

Recenzja książki „Między światami”.
Autorka książki zrobiła to, o czym marzy wiele osób. Pewnego dnia po prostu wyruszyła w siną dal. A zdobytymi doświadczeniami dzieli się z czytelnikiem w książkach.

Efektem jej kolejnych wypraw, tym razem dwóch odbytych w tym samym roku, jest książka „Między światami”. Marzena Filipczak zapoznaje czytelnika z miejscami uznawanymi za niebezpieczne lub po prostu mało znanymi, między innymi z Iranem, Irakiem, Osetią Północną, Kurdystanem czy Kałmucją. Podróżniczka nadaje im ludzką twarz, bo głównym bohaterem książki jest człowiek: zarówno autorka, jak i ludzie napotkani po drodze.

Autorka podróżuje samotnie. Stymuluje ją to do częstszego kontaktu z lokalną społeczością. Dzięki wartkim opisom czytelnik razem z pisarką krok po kroku nawiązuje relacje z kolejnymi napotkanymi po drodze ludźmi. Samotnie podróżująca kobieta wzbudza mniej obaw u lokalnej społeczności niż grupa. Często nawet uznawano Marzenę Filipczak za dziwną, a więc ciekawą, wartą poznania.

Opisane w „Między światami” podróże były inne niż poprzednie wyjazdy. W ich trakcie, oprócz noclegów w hotelach, wiele razy gościła w domach napotkanych osób. Poznała ich codziennie życie, karmiono ją, dawano na wynos jedzenie, była na imprezach rodzinnych, przyjęciach. W Iranie dosłownie niemal przekazywano ją sobie z rąk do rąk – tyle osób chciało ją u siebie gościć. Dostawała osobiste podarunki od osób, które spotkała, po to, by o nich nie zapomniała.

Książka jest wyważona, jeżeli chodzi o proporcje pomiędzy faktografią czy sytuacją polityczną opisywanego miejsca a przygodami autorki książki. To migawki z życia codziennego miejscowych, opis ich praw, tak odmiennych od naszych. Znajdziemy też w niej informacje o problemach politycznych, niuansach, o których warto pamiętać. Czytelnik dowie się, gdzie przez granicę zwyczajnie nie ma drogi, a zastępuje ją pustynia. Przeczyta żarty Kazachów o tym, że wieje u nich non stop, z każdej strony świata po równo. Dowie się o popełnionych podczas podróży przez pisarkę faux pas, czy o tym dlaczego stała się tematem omawianym przez współpasażerów minibusa.

Autorka pokazuje piękno świata codziennego osób żyjących w danym kraju. Tego, żeby nie dawać się stereotypom, obiegowym opiniom, które się ciągle słyszy. Pisze też o tym, by nie wątpić i przeć do przodu z własnymi marzeniami. Wyruszając w podróż oparła się „straszeniu otoczenia”, że coś jej się stanie, bo jeździ w pojedynkę. Poznała gościnność w krajach, które obiegowo uznaje się za niegościnne, takie, gdzie kobieta nie funkcjonuje bez mężczyzny w sferze publicznej.

Filipczak nie jest nachalna. Nie próbuje na siłę przekonać czytelnika do swojego sposobu podróżowania, a wręcz przeciwnie – niespecjalnie do niego namawia. Na konkretnych przykładach widać i zalety, i problemy czy niedogodności wynikające z takich wypraw. „Między światami” to świetne lustro, w którym czytelnik lepiej odbije swoje podróżnicze potrzeby niż w poradniku turystycznym, gdzie miejsce widzi się w wyidealizowany sposób. Dzięki temu, niejako przekornie, książka może inspirować do podobnej wyprawy.

W podróży zawsze jest się między tytułowymi światami – pomiędzy tym własnym, codziennym życiem a tym napotykanym. W przypadku Marzeny Filipczak ten stan „pomiędzy” jest już na zawsze. Pierwsza wyprawa podziałała na nią jak narkotyk – rzuciła wszystko i rozpoczęła swoją podróż życia.

Katarzyna Kolibabska
(katarzyna.kolibabska@dlalejdis.pl)

Marzena Filipczak, „Między światami”, Warszawa, Wydawnictwo Poradnia K, 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat