„Migracje” – recenzja

Recenzja książki „Migracje”.
Niebezpieczna i wycieńczająca podróż, której towarzyszy tajemnica.

Franny Stone, bohaterka powieści Charlotte McConaghy, niczego w życiu nie pragnie bardziej niż wolności i kontaktu z naturą. Pewnego dnia przyłącza się do załogi statku rybackiego, by z jego pokładu śledzić ostatnią migrację wymierającego gatunku ptaków. Przyczyną tej ryzykownej podróży nie są badania naukowe - o czym szybko zdajemy sobie sprawę - lecz sprawy osobiste, które Franny skrzętnie ukrywa.

Kiedy zagorzała obrończyni dzikiej przyrody bierze udział w rybackiej eskapadzie, nasuwa się pytanie: w jakim celu? Odpowiedź, na szczęście, nie pojawia się od razu. Autorka powieści prowadzi akcję w taki sposób, by prawda jak najpóźniej wyszła na jaw. Co jest akurat zasadne – w końcu fabuła książki opiera się na skrywanych przez Franny tajemnicach. Jako czytelnicy czerpiemy więc sporą przyjemność ze stopniowego poznawania głównej bohaterki i odkrywania krok po kroku jej mrocznych sekretów.

Świat przedstawiony w powieści McConaghy jest melancholijny i niepozostawiający złudzeń – człowiek nie sprawdza się w roli gospodarza planety, pozbywa się z niej kolejnych gatunków zwierząt, jest destrukcyjny nie tylko dla otoczenia, ale i dla siebie samego. McConaghy pokazuje jak bardzo potrzebujemy natury i ludzi wokół siebie, przy czym - nie dbamy ani o jedno, ani o drugie. Z trudem ufamy, a na co dzień odczuwamy pustkę tak głęboką, że żadna relacja nie ma siły jej wypełnić. Krzywdzimy i odsuwamy od siebie innych, by potem sprawdzić, czy nadal mamy dokąd wrócić. Taka jest Franny: problem z tożsamością powoduje, że nie potrafi znaleźć swojego miejsca na ziemi, nieustannie poszukuje, choć wydawać by się mogło, że nie ma takiej potrzeby. Nawet miłość nie daje jej bezpieczeństwa.

„Migracje” to opowieść o Franny, ale w tle tej historii, lub tuż obok niej, autorka nienachalnie zwraca uwagę na problem ginących gatunków oraz tęsknotę człowieka za przestrzenią i dziką naturą. Fragmenty, w których główna bohaterka z zaciekawieniem i zachwytem przygląda się ptakom, sprawiają, że i w nas budzi się uważność na to, o czym zwykle zapominamy – nie jesteśmy na tej planecie sami, lecz współdzielimy ją z innymi istotami.

Ta prowadzona w niespiesznym tempie powieść wciąga i trzyma w napięciu. Czytelnik stopniowo, za sprawą retrospekcji, składa życiorys głównej bohaterki w całość. Im więcej wie, tym bardziej intrygująca i niejednoznaczna wydaje się być Franny - i tym bardziej przygnębiająca jest jej historia. „Migracje” mogą więc z powodzeniem dołączyć do grona książek, po które sięgamy, gdy potrzebujemy wprawić się w refleksyjny i melancholijny nastrój. Nie zawiodą!

Paulina Kryca
(paulina.kryca@dlalejdis.pl)

„Migracje”, Charlotte McConaghy, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2020.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat