„Mine” - recenzja

Recenzja książki „Mine”.
Namiętność, adrenalina, gorąca atmosfera, walka, przetrwanie, seks, przyciąganie, miłość i Remington. To tylko niektóre słowa, jakimi można opisać serię Real, a szczególnie drugą część serii - Mine.

Fabuła
Po problemach i rozstaniu w Real, Brooke i Remy znów są razem. Nowy sezon, kolejne wyzwania, masa problemów i jeszcze więcej szczęścia. Główna bohaterka ciągle nie wierzy, że jest z bożyszczem kobiet. Próbuje odkryć czy miłość do Tate’a wystarczy jej w prawdziwym życiu. Niespodziewany splot zdarzeń powoduje, że panna Dumas musi zniknąć w nowym sezonie. Czy kochankowie poradzą sobie z rozłąką? Czy Remy na nowo stanie się czarny? Czy i tym razem ten proces da się odwrócić? Czy R wygra turniej? I najważniejsze… Czy Brooke i Remington będą mieli swoje „długo i szczęśliwie”?

Moim zdaniem
Uff… Za każdym razem kiedy sięgam po erotyk, zadaje sobie pytania: Czy odkryję coś nowego? Może, tym razem, będzie trzymać poziom? I jednocześnie powtarzam w głowie: Proszę, proszę, niech to nie będzie tylko porno na kartkach…

Tak, wiem co to jest erotyk. Wychodzę jednak z założenia, że taki styl można przedstawić z naprawdę fajną fabułą. Nie muszą się „seksić” co drugą stronę. Seria Real „staje” na wysokości zadania! Ok, seksu jest dużo, ale dostajesz także ciekawą historię i napięcie, które podnosi ciśnienie. To jest chyba najlepsze. Dosłownie czułam, jak przelatują mi między kartkami iskry! Pożar gwarantowany, czytałam z gaśnicą. Nie seks, a napięcie wyróżnia Mine na rynku wydawniczym. Niejednokrotnie dzwoniłam do chłopaka z pytaniem czy jest zajęty : Bo ja mam taki „problem” i musisz pomóc mi go rozwiązać.

Wielkim plusem powieści, jest styl pisania autorki. Nie jest toporny i ciężki, o nie. Lekko i gładko przeprowadza przez potyczki oraz radości całej załogi. Kiedy musi – opisuje, kiedy nie – rozbudza wyobraźnie. Na wielki aplauz zasługują postaci drugoplanowe. Wnoszą tyle ciepła i oddania, że aż człowiek się cieszy do książki. Szczególnie Diane, która jest zawsze pomocna w kryzysowych sytuacjach. Ich perypetie przełamują historię. Pozwalają oderwać głowę od wątku głównych bohaterów.

Nie może być tylko kolorowo. Książka posiada także wady. Ciągłe, aż do znużenia, opisywanie ciała Pana R. Ok! Wiemy, że jest seksowny. Do tego jego zaborczość jest aż alarmująca. Ja rozumiem – samiec alfa, ale bez przesady. Po przeczytaniu łapię się na tym, iż w głowę mam wbity obraz ośmiopaka boksera, niż własnego mężczyzny. Tak samo ma się sprawa z główną bohaterką. Książka jest wręcz napakowania jej reakcjami fizjologicznym. Hej! Wiem, że na niego lecisz. Pogadajmy o czymś innym. Mam wrażenie, że przez takie zabiegi, autorka próbowała zakryć nie do końca przemyślaną fabułę książki. Jakby nie miała do końca pomysłu, na linię czasową powieści.

Jest jeszcze jedna wada, którą musze opisać naokoło. Nie chcę zdradzić nic z kluczowej fabuły. Absurd sytuacji. Są takie momenty i reakcje, które normalnie nie mogą istnieć. Fizycznie nie da się tego zrobić. Erotyk, erotykiem, ale trzymajmy się realizmu. W niektórych momentach może to wynikać ze złego tłumaczenia. Jest jedno zdanie, które obrzydziło mnie do tego stopnia, że aż odłożyłam książkę na bok. Musiałam przeczytać paru osobom, żeby się upewnić czy dobrze zrozumiałam.

Podsumowując mój wywód. Seria Real jest nieliczną serią, przy której nie płaczę z rozpaczy. Seksu jest dużo, ale jest wyważony odpowiednią ilością innych scen oraz fabułą. Tak! Nareszcie ciekawa fabuła w erotyku. Do tego mamy szczegółowo i dosadnie przedstawioną przypadłość Remy’ego. Zwraca uwagę na problem, z którym większość nas nie ma do czynienia na co dzień. Nie spotkałam się jeszcze z problemami psychicznymi w takim cyklu. Poruszanie ważnych spraw – wielki plus. Mimo wymienionych wad, książkę czyta się łatwo i przyjemnie. Tak naprawdę, to podczas czytania ulatują gdzieś w dal. Zostawiają za to kawałek świetnej powieści, z gigantyczną nutą erotyzmu. Coś na przełamanie szarej codzienności.

Polecam, jeśli szukasz czegoś świeżego i ciekawego w erotycznej tematyce – nie musisz już dalej. Erotyk przez wielkie E. Mine rozrusza ciało i duszę niejednej kobiety. Ok, Remington rozrusza.

Katarzyna Gnacikowska
(katarzyna.gnacikowska@dlalejdis.pl)

Katy Evans, "Mine", Papierowy Księżyc 2016




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat