Moja Nina – recenzja

Recenzja spektaklu "Moja Nina".
Opowieść o Ninie Simone - afrykańskiej piosenkarce, która zrobiła karierę w Ameryce.

Moja Nina” to spektakl o niezwykłej formie. Musical? A może raczej monodram, będzie właściwym słowem, jest wyrazem niezwykłej fascynacji, jaką przeżywa Polka włoskiego pochodzenia - Monika Mariotti, Niną Simone amerykańską piosenkarką o korzeniach afrykańskich. Żyjąca w latach 1933-2003 artystka, nie tylko śpiewała, ale pisała również teksty i była pianistką. Jej pochodzenie było przyczyną dyskryminacji, której doświadczała przez całe życie. Zainspirowana twórczością Niny Simone, Monika Mariotti, postanowiła stworzyć spektakl, który w całości będzie poświęcony tej artystce. Udało się to z pomocą Katarzyny Groniec-autorki tłumaczeń oraz Adama Sajnuka. Efekt ich pracy-spektakl „Moja Nina” to fascynująca opowieść o pełnym napięć i nieszczęśliwych wypadków, życiu legendarnej piosenkarki.

Na scenie aktorka-Monika Mariotti oraz towarzyszący jej muzycy, a w głowach widzów niedowierzenie i ciekawość: jak jedna osoba będzie w stanie przez blisko półtorej godziny opowiadać o jednej osobie? Czy jest to możliwe? Wszystkim niedowiarkom, mówię: zdecydowanie tak. Ponadto, przez cały czas trwania spektaklu będzie czyniła to z równie mocnym zaangażowaniem. Monika Mariotti fascynuje się twórczością i życiem Niny Simone, co dla każdego widza jest dostrzegalne bez trudności. Płynąca prosto z serca pasja wręcz wypływa z aktorki i przelewa się na widownię, która mocno angażuje się w spektakl.

Piosenka aktorska, jazz i afrykańska muzyka to wszystko usłyszymy podczas spektaklu i to na żywo! Podobnie jak większość widzów oglądałam przedstawienie zupełnie oczarowana. Skąd Monika Mariotti wydobywa taki głos? Aktorka fenomenalnie przechodziła z jednego utworu na drugi, mimo że czasem były one zupełnie różne. Podjęła się tego wyzwania i czyni to w sposób absolutnie imponujący.

Na gromkie brawa zasługuje również budowanie więzi z publicznością. Zadawane widzom pytania, wychodzenie do nich blisko, aby nie czuli granicy widz-aktor/scena jest bez wątpienia tym, co zasługuje na pochwałę. Monika Mariotti dzieliła się z publicznością swoimi przeżyciami i robiła to w sposób całkowicie autentyczny. Widzowie mogli poczuć, jakby siedzieli na kawie z najlepszymi przyjaciółmi i prowadzili tzw. rozmowy o życiu. Sprawiało to, że publiczność bardzo mocno angażowała się w opowieść, a nawet momentami miała okazję poczuć dreszcze.

Życie Niny Simone nie było usłane różami. Problemy w relacjach z matką, wiara w Boga, która miała odegrać ważną rolę, kłopoty w relacjach z mężczyznami czy gwałt to tylko nieliczne przykłady. Kobieta ta przede wszystkim zmagała się z wszechobecną nienawiścią do Afrykańczyków. Skąd w ludziach takie pokłady niechęci? I dlaczego? Czy tylko dlatego, że mają ciemny kolor skóry? Przecież to zupełnie absurdalne! A jednak. Szczytowy moment kariery Niny Simone przypadł na lata 60. XX wieku, czyli czas niezwykle silnie zakorzenionej w niechęci do ludzi o innym kolorze skóry. Jeszcze bardziej absurdalne wydaje się to, że rzeczywistość taka miała miejsce w Ameryce, tej pozornie otwartej Ameryce, na którą zwrócone są oczy całego świata. I to ma być przykład, wzór do naśladowania?

Spektakl „Moja Nina” z pewnością zmusza do refleksji. Czy mamy prawo szykanować ludzi tylko dla tego, że nie są do nas podobni wyglądem, czy z jakiegokolwiek innego powodu? Może warto czasem zastanowić się nad naszą postawą, a przede wszystkim spojrzeć w głąb drugiego człowieka i zobaczyć kim tak naprawdę jest. Niechęć do odmienności rodzi się przede wszystkim z braku kontaktu i nieznajomości takiego środowiska. Wszystko, co nieznane, wydaje nam się na tyle obce, że z góry nastawiamy się negatywnie. Musimy walczyć z takim myśleniem, aby uniknąć kolejnych ludzkich dramatów, takich, jakie przeżywała Nina Simone.

Przedstawienie to zachwyca przede wszystkim zaangażowaniem Moniki Mariotti. Kobieta działa na widownie wręcz hipnotyzująco. Warto podkreślić, że ogromną rolę w tym spektaklu odgrywa muzyka na żywo. Nie bez znaczenia pozostaje światło, bowiem gra nim wzmacnia przekaz. Każdemu polecam udanie się na ten spektakl i prawdziwe jego przeżycie. Nie jest to przedstawienie łatwe i proste, które pozostanie jedynie rozmytym wspomnieniem. Wręcz przeciwnie, pozwoli uświadomić sobie pewne rzeczy, bowiem bez wątpienia zmusza do refleksji.

Joanna Ulanowicz
(joanna.ulanowicz@dlalejdis.pl)

„Moja Nina”, występuje: Monika Mariotti, spektakl grany w Teatrze Syrena




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat