„Mroczne Umysły” – recenzja

Recenzja książki „Mroczne Umysły”.
Pierwsza część młodzieżowej sagi sci-fi, która ma szansę podbić wiele serc.

Mroczne umysłyAlexandry Bracken to pierwsza część sagi o nastolatce imieniem Ruby, która żyje w ciężkich dla dzieci czasach. Jest to ważna informacja, która z jakiejś przyczyny została pominięta podczas projektowania okładki. Znalazł się na niej bowiem opis historii, fragment tekstu i opinie recenzentów, zabrakło natomiast wiadomości o kolejnych częściach. Po przeczytaniu książki szybko jednak zrozumiałam, że to nie może być wszystko, gdyż akcja urywa się w dość dziwnym momencie. Po ponownym obejrzeniu okładki ze wszystkich stron, dojrzałam na boku małą jedynkę, która bez wcześniej uzyskanej w internecie wiedzy o kolejnych częściach, mogłaby znaczyć cokolwiek. Gdybym więc miała oceniać książkę jako jedną, zamkniętą całość, nie zyskałaby mojej sympatii. Z racji jednak, iż to dopiero początek, będę w zgodzie ze sobą, polecając ją innym.

Powieść jest typowym młodzieżowym romansem sci-fi, bardzo podobnym do „Intruza” Stephenie Meyer – autorki znanej wszystkim sagi „Zmierzch”. Ponadto jej opis przypomina „Niezgodną”, która jakiś czas temu weszła do polskich kin. Rozpoczynając czytanie nawet zastanawiałam się, czy film nie jest jej luźną adaptacją, ale internet szybko rozwiał moje wątpliwości. „Niezgodna” powstała na podstawie książki o tym samym tytule, „Mroczne umysły” zaś to osobna historia, podobna tylko przypadkowo. Ukazany w niej świat przypomina współczesność – jest pełen lęku, nieprzewidywalny i nietolerancyjny, a wszystkie te złe cechy zostały uwypuklone faktem, iż na świecie pojawiły się zmutowane w pewien niejasny sposób dzieci, posiadające różne niezwykłe umiejętności. Główna bohaterka – Ruby – jest „pomarańczowa”, co oznacza, że potrafi czytać i mieszać w umysłach innych osób. Boi się jednak swych umiejętności, w związku z czym postanawia udawać „zieloną” – uzdolnioną matematycznie i pamięciowo. Na jej drodze czeka wiele niebezpiecznych zadań, nieprzychylnych ludzi, ale także kilkoro prawdziwych przyjaciół i – obowiązkowo – miłość. Dziewczyna jest zalękniona i nieufna, podobnie jak bohaterka wcześniej wspomnianego „Intruza”. W obu książkach narracja w dużej mierze opiera się na tym, co dzieje się w głowach obu dziewczyn. W „Intruzie” chodziło o dialog między Melanie a Wandą, w „Mrocznych umysłach” zaś o wchłanianie przez Ruby wspomnień innych, a pod koniec o nietypowy dialog między nią a... nie mogę zdradzić.

Książka napisano przyjemnym, prostym, typowo młodzieżowym językiem. Akcja jest niby szybka, ale jednak w pewien sposób się wlecze. „Mroczne umysły” mają bowiem ponad czterysta stron zapisanych dość małą czcionką, a zawartą na nich historię można by opowiedzieć dwa razy krócej. Mimo iż skończyłam czytać w dwa dni, momentami byłam zdenerwowana, że idzie mi – a w zasadzie to nie mi, tylko autorce – tak wolno. Ostatecznie powieść skończyła się w zaskakującym momencie, zupełnie niewłaściwym i krzywdzącym dla historii. Czułam się tak, jakbym czytała pierwszą część „Harry’ego Pottera”, którego autorka postanowiła zakończyć w momencie, gdy młody czarodziej wszedł do komnaty z lustrem. Coś tu jest nie tak. Jeśli Bracken zależało na podsyceniu napięcia i wzbogaceniu czytelników o umiejętność znoszenia jajka w wyniku niecierpliwości, prawie jej się to udało. Kończąc książkę miałam ochotę sięgnąć po kolejną część, ale spotkało mnie rozczarowanie, gdyż „Mroczne umysły” to nowość. Na kontynuację przyjdzie mi więc jeszcze trochę poczekać. Na szczęście jedynka nie była na tyle zawiła i skomplikowana, żebym mogła zapomnieć coś ważnego. Jak już wspominałam, była raczej prosta i na siłę przeciągana.

Czy polecam książkę innym? Cóż, już na początku napisałam, że tak. Teraz uzupełnię moją rekomendację o ciąg dalszy, czyli: polecam, ALE powinniście najpierw poczekać, aż wyjdzie kolejna część. Chyba, że zaliczacie się do tego typu osób, które między lekturami spokojnie mogą sobie zrobić nawet kilka lat przerwy, nie czując przy tym irytacji ani zniecierpliwienia. Na wybór „Mrocznych umysłów” będzie miał także wpływ wiek. Nie sądzę, by przypadły one do gustu osobom starszym, przywiązanym do klasycznych dzieł sci-fi. Pamiętajcie bowiem, że powieść Bracken to przede wszystkim romans, a dopiero później naukowa fikcja. Jeśli jednak lubicie poczuć się młodzieżowo i od czasu do czasu zanurzyć w świecie rodem ze „Zmierzchu”, „Intruza” bądź „Niezgodnej”, łapcie za „Mroczne umysły” i dajcie się porwać światu, jakiego nie ma, ale przecież mógłby być!

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Alexandra Bracken, „Mroczne Umysły”, Kraków, Wydawnictwo Otwarte, 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat