„Na koniec świata” - recenzja

Recenzja książki „Na koniec świata”.
Ile razy chcieliśmy uciec w swoim życiu na sam koniec świata, z dala od problemów i ludzi?

Dzisiaj mamy okazję zrealizować swoje ciche pragnienia, podążając śladami głównych bohaterów książki Ewy Mai Maćkowiak.

Czasami życie nas nie rozpieszcza. Co więcej, smaga nas batami tak, że jedyne, na co mamy ochotę, to uciec od codziennej gehenny w siną dal, zostawiając daleko za sobą wszystko to, co boli i rani. Idealnym miejscem na taką ucieczkę wydaje się być przysłowiowy „koniec świata” - dalej bowiem uciec już nie jesteśmy w stanie. W taką podróż zaprasza nas Ewa Maja Maćkowiak, pokazując jednocześnie, że nawet jeśli wydaje nam się, że musimy zapomnieć o dotychczasowym życiu, by móc normalnie funkcjonować, to czasami najpierw warto spróbować je zrozumieć i spojrzeć na nie z innej, zupełnie nowej perspektywy. Może się okazać, że to, jak ocenialiśmy otaczający nas świat i krzywdzących nas ludzi, wcale nie odpowiada rzeczywistości.

Basia to młoda, doświadczona przez los kobieta. Znienawidzona przez ciotkę postanawia w końcu wziąć sprawy w swoje ręce. Impulsem do zmiany staje się przerażający monolog, w którym Bogusława wyjawia bolesny sekret. Główna bohaterka wyjeżdża do maleńkiej wsi o znamiennej nazwie Koniec świata i tam kupuje ruderę – stary, opuszczony dom, w którym zakochała się od pierwszego wejrzenia. Basia poświęca dużo czasu na renowację mebli, zatrudnia ekipę remontową i poznaje okolicę. Na początku uznawana jest za wiedźmę, jednak mieszkańcy powoli zaczynają przekonywać się do nowej sąsiadki. Koniec świata okazuje się dla bohaterki początkiem drogi do prawdy i do samej siebie.

Książka Ewy Mai Maćkowiak to prawdziwe literackie arcydzieło. Idealna na długie wieczory, bawi i wzrusza do łez. Trudno jest przejść obojętnie obok takiej historii, a jeszcze trudniej nie poddać się refleksji. Autorka przekonuje bowiem, że nic nie jest takie, na jakie wygląda, a właściwy osąd sytuacji możliwy jest tylko wówczas, gdy poznamy każdy punkt widzenia. Bolesne wydarzenia często pchają nas ku ucieczce. Czasami jednak ważniejsza jest podróż w głąb samych siebie i poznanie prawdy o otaczającym nas świecie. Ucieczka na koniec świata (w przenośni i dosłownie) może jednak pomóc nam spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy i odbudować nasze życie – cegiełka po cegiełce, bez bólu, dając nam szansę na zagojenie ran i odnalezienie własnego, prawdziwego i trwałego szczęścia.

Katarzyna Kubiak
(katarzyna.kubiak@dlalejdis.pl)

Ewa Maja Maćkowiak, „Na koniec świata”, Wydawnictwo Szara Godzina, Katowice, 2018 r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat