„Nazywam się” – recenzja

Recenzja książki „Nazywam się”.
Obok niektórych historii trudno przejść obojętnie, zwłaszcza gdy są one oparte na prawdziwych wydarzeniach. „Nazywam się” to szczera do bólu relacja z rozprawy sądowej o gwałt, w której brała udział autorka – Chanel Miller.

Obszerna na niemal 400 stron opowieść dziewczyny, która padła ofiarą napaści seksualnej, odważnie pokazuje problemy, z którymi każdego dnia w Ameryce muszą zmagać się zgwałcone kobiety. Chanel Miller nie lubi nazywać siebie ofiarą. Podczas procesu sądowego, który trwał stanowczo zbyt długo, autorka i równocześnie bohaterka historii czuła jakby cały świat określał ją właśnie tym jednym słowem, przez co straciła własną tożsamość. Postępowanie sądowe pozbawiło ją autonomii, a całe wydarzenie spłyciło się przez to do zapisanych zeznań świadków i ocenzurowanych odpowiedzi, których udzieliła na rozprawie sądowej. To prawdopodobnie z tego względu zdecydowała się na opisanie swojej historii w postaci książki.

Debiutująca w 2019 roku Chanel Miller to pisarka posługująca się pięknym stylem. Sposób w jaki poprowadziła narrację w książce „Nazywam się” sprawił, że nie mogłam oderwać się od lektury. Czytając ją miałam wrażenie, że jest to jedna z najlepiej napisanych a równocześnie najsmutniejszych książek, jakie trafiły w moje ręce. Książka bogata jest w metafory, zarówno te piękne jak i brzydkie. Przenośnia pozwala pokazać w jaki sposób Chanel, a raczej Emily (ponieważ w obronie prywatności sąd przydzielił jej nową tożsamość) postrzega rzeczywistość. Przez niektóre momenty trudno przebrnąć, tym bardziej, że czytelnikowi wciąż towarzyszy świadomość, że nie jest to fikcja, ale coś co zdarzyło się naprawdę. Autorka dzieli się najgorszymi momentami swojego życia.

Książka obnaża hipokryzję, a także ułomność organów władzy i sądownictwa, które zrzucają odpowiedzialność na ofiarę zamiast skupiać się na oprawcy. Autorka po kolei pokazuje długi i trudny proces, który musiała przejść aby zawalczyć o sprawiedliwość. Nie jest to jednak suche relacjonowanie faktów, ale bardzo szczere i osobiste wyznania, dzięki którym choć w części mogłam zrozumieć co może przeżywać osoba, która doznała napaści seksualnej. Równocześnie wiele w tej książce wartościowych przemyśleń, refleksji oraz wniosków. Wszelkiego rodzaju dywagacje wzbogacają treść i zmuszają czytelnika do rozważenia kwestii, nad którymi do tej pory najprawdopodobniej się nie pochylił. „Nazywam się” to przykład powieści, która zostaje na bardzo długo w pamięci. Tego typu literatura odgrywa znaczącą rolę w edukacji i budowaniu wrażliwości społecznej, a pięknie napisany debiut Chanel Miller to pozycja z pewnością godna polecenia.

Weronika Skwarek
(weronika.skwarek@dlalejdis.pl)

Chanel Miller, „Nazywam się. Moja historia”, Wydawnictwo Marginesy 2021




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat