„Nie rozumiemy się bez słów” - recenzja

Recenzja książki „Nie rozumiemy się bez słów”.
Niesamowita podróż do lat 90-tych, smakowite niczym wyrafinowany deser z truflami poczucie humoru i niebanalna fabuła – to wszystko mieści się na 267 stronach książki „Nie rozumiemy się bez słów”.

Autorem tej powieści obyczajowej jest Jacek Sobczyński, urodzony w 1985 roku dziennikarz, redaktor, scenarzysta programów telewizyjnych oraz specjalista public relations. Miałam przyjemność poznać go osobiście kilka lat temu pracując w redakcji jednego z poznańskich dzienników. Wspominam go z tamtych czasów jako nieokiełznanego pożeracza filmów i świata kinematografii. Pracowaliśmy w dziale Kultury. Wówczas nie pomyślałabym o tym, że za kilka lat będę czytała książkę jego autorstwa albo, że zarówno on, jak i ja będziemy mieszkali w Warszawie. Świat jest naprawdę zaskakujący! Tak samo jak zakończenie powieści „Nie rozumiemy się bez słów”.

Maciek Ostrowski ma trzydzieści lat. Poznajemy go, gdy razem ze swoją starszą siostrą Anetą jedzie na ślub. Niedługo przez rozpoczęciem ceremonii ślubnej mężczyzna oddala się od reszty gości weselnych i powraca wspomnieniami do przeszłości, opowiadając nam historię swojego dotychczasowego życia, mającą wyjaśnić, dlaczego znalazł się właśnie w tym konkretnym dniu w tym właśnie miejscu. Dlaczego, korzystając z nadarzającej się okazji, poszukuje chwili samotności, by przemyśleć swoje życie. Tak rozpoczyna się fabuła.

Już od pierwszych kilku stron zaczęłam wciągać się w świat, który znam z dzieciństwa. Wszak moje dzieciństwo, podobnie jak naszego bohatera, a także autora książki przypada na lata 90-te. To właśnie wtedy biegało się po podwórku bawiąc w dwa ognie, w sklepiku szkolnym kupowało się kwaśne gumy „Shock”, a najpopularniejszym hobby dla dziewczynek było zbieranie pachnących, kolorowych karteczek. Dla mnie dodatkowym atutem książki jest fakt, iż jej akcja toczy się w Poznaniu. Moim rodzinnym mieście. To powoduje jeszcze większą chęć zgłębiania kolejnych stron, bowiem dzięki temu mogę znów przenieść się na poznańskie blokowiska czy w miejsca, które malują się niczym obrazy w mojej pamięci.

Dużym atutem powieści jest jej fabuła. W oczy rzuca się niebanalny pomysł na jej konstrukcję: wszelkie wydarzenia z życia bohatera mamy okazję poznać za pomocą retrospekcji przeplatających się z teraźniejszą sytuacją życiową. Maciek kreśli na kartkach książki swoją historię głównie skupiając się na dzieciństwie, przechodzi również przez lata młodzieńcze, a kończy oczywiście na swoim obecnym wieku. Dzięki zastosowaniu takiej konstrukcji czytelnik ma okazję poznać bohatera od przysłowiowej „podszewki”. Dodatkowo w pewnym momencie już zaczynamy układać sobie pewien schemat jak powieść może się zakończyć, wydarzenia niczym puzzle zaczynają do siebie pasować, aż tu nagle…trach. Zaskakujące, wręcz niespodziewane zakończenie odwraca wszystko do góry nogami. Przyznaję, że taki niekonwencjonalny schemat fabuły zwykle pojawia się w powieściach kryminalnych albo mrożących krew w żyłach thrillerach, a nie w książkach obyczajowych, zatem za ten pomysł wielkie brawa dla Jacka Sobczyńskiego.

Kolejnym walorem powieści jest duża porcja smacznego niczym lody czekoladowe z dużą ilością bitej śmietany poczucia humoru, a także barwnego języka, często odwołującego się do lat 90-tych. Poza nim mamy także inne smaczki w postaci odwołań do filmów, seriali, czy muzyki z tamtego okresu. Dalej wśród zalet znajdziemy ważną rzecz: Maciek to postać bardzo realistyczna, żywa. Nie jest naszkicowany ołówkiem, wręcz przeciwnie - jest narysowany grubą krechą z mocnym akcentem. Czasem zastanawiałam się ile w Maćku Ostrowskim jest Jacka Sobczyńskiego. Ale to wie tylko sam autor.

Jednak, żeby nie było tak pozytywnie i słodko to przyznam, że znalazłam także pewną wadę owej książki. Jest ona zdecydowanie…za krótka! Można ją praktycznie pochłonąć podczas podróży z Warszawy do Gdańska i z wielkim smutkiem schować do plecaka na dworcu myśląc: „Szkoda, że już się skończyło”.

Reasumując: „Nie rozumiemy się bez słów” polecam każdemu bez względu na wiek. Dla mnie jako pokolenia 30-latków jest to powrót do dzieciństwa, dla naszych rodziców z kolei podróż w ich młodzieńcze czasy i dorosłość, a dla pokoleń młodszych od nas pigułka wiedzy jak wychowywaliśmy się my, w świecie bez Internetu, Facebooka, z raczkującymi wówczas telefonami komórkowymi. Zachęcam do lektury!

Joanna Sieg
(joanna.sieg@dlalejdis.pl)

Jacek Sobczyński, „Nie rozumiemy się bez słów”, Warszawa, Instytut Wydawniczy Latarnik, 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat