„Niebo całe w diamentach” – recenzja

Recenzja książki „Niebo całe w diamentach”.
„Los to jest niezłe ziółko”

Ależ jest! A jeżeli do tego losu dodamy radziecki ustrój i wielką propagandową machinę wychwalającą życie w tym nowym, wspaniałym świecie, to otrzymamy nie ziółko, a potężne opium.

Julia Jakowlewa po raz trzeci zabiera nas do radzieckiej Rosji, gdzie panuje wszechobecny terror; gdzie kraj donosem stoi, a każde – nawet nic nie znaczące słowo – może być użyte przeciwko tobie w myśl zasady, że „jak chcesz psa uderzyć, to kij się znajdzie”. Tym razem towarzysz Zajcew będzie musiał rozwikłać zagadkę śmierci znanej, aczkolwiek zapomnianej gwiazdy radzieckiego kina. Ekipa śledcza z Zajcewem na czele będzie musiała znaleźć sprawcę, opierając się jedynie na skąpych dowodach i relacjach świadków. Powodem była chęć wzbogacenia się czy namiętność? A może jedno i drugie? Cała sprawa nie wygląda na zbyt prostą, tym bardziej, że w komunałce aktorki śledczy znajdą pamiętniki i listy, których poszukuje same OGPU…

„Niebo całe w diamentach”, podobnie jak poprzednie części – „Towarzyszu mój” i „Czerwony jeździec” - świetnie oddaje klimat radzieckiej Rosji; kraju przesiąkniętego komunizmem, bezprawiem i korupcją. Miałam wrażenie, że gdzieś pomiędzy słowami i zdaniami czuć klimat obłudy, moralnego zepsucia, sztuczności ludzi, którzy sprzedaliby swojego członka rodziny byleby wpisać się w radziecki ideał. Porównując powieściowe opisy z tym, co wyrabiają dziś żołnierze rosyjscy na Ukrainie podobieństwo wręcz uderza, pozostawiając tylko gorzką myśl, że choć czasy się zmieniły to ruska, czerwona swołocz pozostała taka sama.

Sama zagadka kryminalna jest bardzo ciekawa – o ile nie najciekawsza spośród wszystkich – jednak pomimo tego jakoś ciężko było mi „wgryźć się” w fabułę. Miałam wrażenie, że narracja jest dość chaotyczna, a fakty pomieszane. Do tego doszły urywki z pamiętników aktorki, które są napisane tak… dziwnym stylem, że czytanie ich szło mi wyjątkowo topornie. Z czasem się do tego przyzwyczaiłam, niemniej jednak mam wrażenie, że w tym tomie nie odnalazłam się do końca.

Oczywiście jak w całej serii Jakowlewej, fantastycznie został oddany radziecki klimat lat 30 – tych, który ma swoje odzwierciedlenie zarówno w dialogach, opisach, jak i zachowaniach bohaterów. Styl autorki jest spójny i trzyma równy poziom, podobnie jak język, którym się posługuje. Kupiła mnie nie tylko sama treść trylogii, ale przede wszystkim… okładki! Zachwycam się nimi w każdej recenzji, więc i ta nie będzie odosobniona – są minimalistyczne, ale mistrzowsko skomponowane; trochę wyblakłe, trochę matowe – doskonale oddają ducha epoki.

W trylogii kryminalnej Julii Jakowlewej są pozycje lepsze i gorsze, jednak jako całość polecam ją wam serdecznie! Myślę, że będzie to dla was nietuzinkowe doświadczenie czytelnicze (ja po raz pierwszy zetknęłam się z kryminałami osadzonymi w ZSRR) i prawdziwa skarbnica wiedzy o życiu w kraju spod sierpa i młota.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Julia Jakowlewa, „Niebo całe w diamentach”, Czarna Owca, Warszawa 2021.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat