SAW – Specjalna Agencja Wywiadowcza - to jednostka, w której wiele się dzieje, choć pozory mogłyby zmylić mniej uważnego obserwatora. Niepodzielnie (od czasu, gdy jego zastepca został skazany) rządzi nią Peter Twigg - zasłużony, doświadczony generał, który potrafi przejrzeć każdego. Twigg zleca młodemu i bardzo ambitnemu agentowi dość nietypowe zadanie – ma przekonać uśpioną agentkę do powrotu i kolejnej misji - poślubienia skorumpowanego senatora. Paul Horn ma swoje zdanie na temat tego planu, ale polecenie służbowe to polecenie służbowe. Gdy odnajduje Lukrecję, jego wątpliwości zamieniają się niemal w pewnosć. Jak ta zaniedbana, pograżona w nałogu alkoholowym samotniczka ma w ciągu miesiąca uwieść senatora, ktorego pozycja gwarantuje właściwie powodzenie u płci przeciwnej? Okazuje się jednak, że Horn nie docenił talentu agentki. Wkrótce i on zaczyna ulegać jej magnetyzmowi. Lukrecja jednak daleka jest od tego, aby być jedynie narzędziem w tej grze. Ma własny plan i zamierza działać według swoich zasad.
Chyba pierwszą rzeczą, która uderzyła mnie w „Niewinności Lukrecji" jest jej objętość. Czy to w ogóle możliwe, aby na zaledwie 220 stronach stworzyć prawdziwą powieść szpiegowsko-sensacyjną z jasno zarysowaną fabułą i bohaterami, o których wiemy coś wiecej ponad to, jak mają na imię? Okazuje się, że jest to wykonalne. Choć Eliza Korpalska siłą rzeczy musiała zastosować w tej historii pewne skróty, to jednak ta opowieść ma ręce i nogi, czyta sie ją płynnie i bez poczucia, że to jedynie streszczenie innej ksiażki. Swoją drogą to trochę taki autorski pstryczek w nos innym autorom, dla których objetość książki zdaje się być podstawowym wyznacznikiem udanej powieści.
Choć opowieść jest płynna, bohaterowie zarysowani i fabuła zrozumiała, to jednak okrojenie powieści do takiego rozmiaru odbiera nieco radości z lektury i bardzo utrudnia wciągnięcie się w akcję. Ponieważ poszczególne wątki rozpisane są średnio na około kilka stron, książkę trzeba czytać uważnie, aby nie przegapić ważniejszych wzmianek, jednak bardziej ma sie wrażenie bycia obserwatorem, stania gdzieś z boku niż przeżywania i towarzyszenia bohaterom w tym, co rozgrywa się na naszych oczach. Trudno jest uchwycić w akcji ten pierwiastek sensu, zrozumienia, dlaczego wydarzenia toczą się właśnie w takim kierunku, właśnie takim rytmem. I mimo wszystko, choć nie jest to powieść skomplikowana, można się w niej zagubić.
Jedyny żal do autorki mam o dodanie wątku miłosnego. Jakoś tego nie kupiłam. Chemii między "sparowanymi" bohaterami nie czułam właściwie wcale, postacie straciły w moich oczach, raczej nie wpłynęło to przesadnie bardziej na motywacje bohaterów (bez tego mogliby z wysokim prawdopodobnieństwem zachowywać się podobnie).
"Niewinność Lukrecji" doceniam za to, że udało sie napisać książkę z ciekawą historią na tak niewielu stronach. Eliza Korpowska ma talent do opowiadania, tym bardziej cieszy więc, że widać, iż autorka otworzyła sobie w tej fabule furtkę do ciagu dalszego. Czas pokaże, czy Lukrecja się wybroni, czy też wpadnie we własne sidła.
AP
(biuro@dlalejdis.pl)
Eliza Korpalska „Niewinność Lukrecji” Oficynka, Gdańsk 2019