Nowy Zafon w spódnicy, czyli wywiad z Loreną Franco

Nowy Zafon w spódnicy, czyli wywiad z Loreną Franco - autorką książki „Ona to wie”.
Lorena Franco to kobieta orkiestra, która spełnia się na wielu płaszczyznach.

Pozornie wydaje się, że aktorstwo, modeling i literatura nie mają ze sobą wiele wspólnego, ale hiszpańska pisarka zaprzecza tej tezie. Portalowi dlaLejdis.pl opowiedziała o blaskach i cieniach codzienności, o planach na przyszłość oraz o swojej najnowszej książce "Ona to wie". „Ona to wie” to pierwsze spotkanie polskiego czytelnika z twórczością Loreny Franco. Czy będzie udane? Przekonamy się już niedługo.

Jest Pani aktorką, modelką i pisarką. Czy pisanie książek to Pani pasja, czy już zawód?
Pisanie stało się zawodem, który na szczęście mogę łączyć z pracą w kinie i w telewizji, ale ciągle jest dla mnie wielką pasją. Bez zamiłowania do tego zawodu, do książek, do pisania nie można stworzyć powieści, a dla mnie bardzo ważne jest, aby czytelnicy zobaczyli tę fascynację w moich książkach i przeżywali je razem ze mną.

Jakie są cienie i blaski prowadzenia tak aktywnego trybu życia, bo nie wierzę, że nie ma żadnych wad tak dynamicznej codzienności?
Brak snu! Wstaję bardzo wcześnie rano, aby mieć czas na wszystko i chodzę spać późno, gdyż zawsze jest coś niezałatwionego, więc nie śpię tyle ile powinnam i chciałabym. Ale na szczęście jest więcej blasków niż cieni. Czuję się uprzywilejowana, gdyż mogę wykonywać taką pracę, którą lubię, czy to interpretując postacie w utworach innych autorów, czy tworząc własne fabuły. We wszystkim trzeba widzieć pozytywną stronę.

Jest Pani bardzo aktywna w internecie. Jak ważne w Pani życiu są media społecznościowe?
Niezmiernie ważne. Są oknem na świat, dajesz się w nich poznać. W moim przypadku mam kontakt z moimi czytelnikami. Lubię odpowiadać na każde pytanie i każdy komentarz. Mówię przede wszystkim o mojej pracy, a media społecznościowe pobudzają do działania.

Czy Lorena Franco marzy czasami o tym, by na chwilę wyłączyć telefon, odłączyć się od sieci i... właśnie: jak wykorzystałaby Pani ten moment?
Nigdy się nie wyłączam całkowicie, nawet na wakacjach. Może powinnam tak zrobić, wyłączyć telefon na jeden dzień, ale potrafię dobrze łączyć pracę z czasem wolnym. Gdy mam chwilę dla siebie spędzam czas z rodziną – oglądamy filmy, czytamy książki, wypoczywamy na plaży, czy w górach… Żyję każdą chwilą.

Wolałaby Pani zostać laureatką Literackiej Nagrody Nobla, czy otrzymać statuetkę Oscara?
To trudne pytanie. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Obie nagrody to marzenia bardzo odległe, żeby, patrząc realistycznie, nie powiedzieć niemożliwe, choć nigdy nie wiadomo. Obecnie dużo pracuję, ciągle się uczę. Jak mówiłam, uważam że mam dużo szczęścia. Nie potrafię wybrać spośród tych dwóch nagród, tak jak nie potrafiłabym wybrać jednego z moich dwóch zawodów, gdyż oba uwielbiam i z radością je łączę.

Kilkanaście książek opublikowała Pani na portalu Amazon. Czy to jest droga, którą poleciłaby Pani początkującym autorom? Self-publishing to szansa na sukces?
Niewątpliwie self-publishing jest doskonałą szansą dla początkujących pisarzy, chociaż osiągnięcie sukcesu pośród tylu autorów i tylu książek jest dużo trudniejsze. Jest to też dobra droga dla tych, którzy chcą, aby ich dzieła „pofrunęły w świat”. Taka platforma prezentuje twoje prace w sposób profesjonalny, zarówno w postaci cyfrowej jak i papierowej. Czasami bez wsparcia wydawnictwa można mieć uczucie, że jest się zostawionym samemu sobie. Muszę przyznać, że miałam dużo szczęścia i Amazon otworzył mi drzwi, które wydawały mi się niemożliwe do przekroczenia. Znalezienie się w finale Concurso Indie de Amazon z „La Viajera del tiempo” było olbrzymim bodźcem, tak więc decyzja, aby właśnie u nich zacząć wydawać moje powieści okazała się „strzałem w dziesiątkę”.

Czy według Pani pisanie zalicza się do talentów wrodzonych, czy jest jedną z umiejętności, jakie można nabyć?
I jedno i drugie. Zawsze powtarzam, że moja pierwsza powieść nie ma nic wspólnego z ostatnią. Że najlepszą nauką jest czas. Przede wszystkim uczy cię cierpliwości, zwracania uwagi na każdy szczegół akcji i twoich bohaterów. Pisanie jest darem, wyobraźnia daje ci siłę, ale trzeba codziennie pisać i dużo czytać, żeby doskonalić technikę i wzbogacać ten dar.

W Polsce ukazała się właśnie książka „Ona to wie”. Jak jednym zdaniem zachęciłaby Pani polskich czytelników do sięgnięcia po tę lekturę?
„Kiedy zobaczysz to, co zobaczyła Andrea, już nie będziesz mogła uciec”.

Główna bohaterka w powieści „Ona to wie” obserwuje życie swoich sąsiadów. Czy zauważa Pani w dzisiejszym świecie nadmierne zainteresowanie życiem innych? Plotkowanie stało się hobby XXI wieku?
Zawsze się plotkowało. Tu w Hiszpanii, w małych miasteczkach, głównie latem, ludzie wystawiają krzesła na ulicę obok drzwi domu albo siadają na ławkach na placu i plotkują o wszystkim, co się wokół nich dzieje. I wiedzą wszystko!
Plotkuje się od zawsze, choć teraz media społecznościowe zachęcają do większej aktywności. Kiedy otworzymy Facebook czy Instagram widzimy zdjęcia i od razu wiemy, gdzie są i co robią ci, którzy w taki sposób chcą dzielić się swoim życiem. Człowiek jest z natury ciekawy, a nuda powoduje, że bardziej interesujemy się życiem innych osób - sławnych lub nieznanych, sąsiadów, przyjaciół…. Zależy od charakteru.

Tworząc postać Andrei spotykała się Pani z osobami, które cierpiały na amnezję, bądź zmagały się z uzależnieniem?
Andrea jest postacią pełną życia, realną, mimo że fikcyjną, przeżywającą różne etapy, z którą czytelnicy mogą się silnie identyfikować, kiedy zrozumieją jej punkt widzenia. Przekazuje nam swoje myśli, czasem destrukcyjne i to, co widzą jej oczy. Obserwujemy jej zaniepokojenie tym, co się wydarzyło, jej pragnienie poznania prawdy. Do rozdziału, w którym bohaterka doznaje amnezji i wymazuje z pamięci część swojego życia zaznajamiałam się z tematem i rozmawiałam z kobietą, która w wyniku wypadku nie pamiętała ostatnich lat życia. Ta część - odczucia i emocje Andrei są w pełni realistyczne. Czytelnik przeżywa razem z nią każdą chwilę i właśnie to było źródłem  sukcesu powieści w Hiszpanii.   

Żongluje Pani gatunkami. Dlaczego tym razem wybór padł na thriller psychologiczny? Czy wpływ na to miała popularność tego typu literatury wśród czytelników na całym świecie?
Każdy pisarz nosi gatunek w swoim DNA. Kiedy zaczęłam współpracę z Amazon mogłam eksperymentować z różnymi gatunkami, aby trafić do różnych czytelników. Na to nie ma miejsca w świecie wydawniczym, gdzie autor musi raczej zdecydować się na jeden gatunek i w jego ramach wprowadzać odmienne elementy w każdej fabule.
Mogę powiedzieć, że przedstawiam dwie twarze: jedna to fantastyka i podróże w czasie ze współczesnością w tle, a druga, którą znacie, to psychologiczny thriller. Nie dlatego, że jest w modzie, lecz dlatego, że pisanie tego rodzaju książek sprawia mi przyjemność. Lubię wniknąć w to, co najgorsze i najlepsze w istocie ludzkiej, tworzyć postacie z krwi i kości, kreować intrygi, w których elementy układanki stopniowo się do siebie dopasowują. Zawsze myślę o czytelniku, piszę to, co sama chciałabym przeczytać i uwielbiam thrillery. Moim największym pragnieniem jest, żeby czytelnik, kiedy zacznie czytać moją książkę, nie mógł się od niej oderwać. 

W Hiszpanii jest Pani bardzo popularna, a jak wiadomo fani potrafią czasami zaskoczyć. Miała Pani jakąś nietypową, śmieszną, albo straszną sytuację z udziałem Pani sympatyków?
W zeszłym roku, kiedy nagrywałam film Paharganj w Indiach, po każdym ujęciu otaczali mnie ludzie, którzy chcieli zrobić sobie ze mną zdjęcie albo podawali mi kawałek papieru i długopis, żebym im dała autograf. Było to o tyle dziwne, że nie mieli pojęcia kim jestem, zwłaszcza że był to mój pierwszy film w Bollywood. Irytujące, ale zabawne. W Hiszpanii jestem zawsze miło przyjmowana. Każdy, kto do mnie pisze lub podchodzi  robi to z szacunkiem i sympatią a ja tym samym się rewanżuję.

Największe literackie marzenie?
Żeby moje książki nadal były tłumaczone i dotarły do wszystkich krajów świata. Na razie pracujemy, tworzymy nowe intrygi, a czas pokaże.

Co albo kto  inspiruje Panią w codziennym życiu?
Inspirują mnie przeczytane lub usłyszane zdania, filmowe postacie, pejzaże, podróże…a nawet osoby, które widzę przez chwilę w metrze albo na ulicy. Wyobrażasz sobie jakie jest ich życie, jedno spojrzenie może być impulsem dla umysłu i początkiem nowej powieści.

Czy już pracuje Pani nad kolejną książką, a może następna powieść jest już gotowa?
Tak, skończyłam już pisanie kolejnego thrillera, który, mam nadzieję, trafi do Polski.  Ufam, że „nowość” zostanie dobrze przyjęta przez polskich czytelników, tak samo zresztą jak „Ona to wie”.

Czego życzy się pisarzom w Hiszpanii? A może istnieją jakieś przesądy pisarskie, bądź aktorskie?
Aktorom w Hiszpanii życzy się: „merde” a kolorem przynoszącym pecha jest żółty. Pisarzom, o ile wiem, niczego się nie życzy, ale istnieje międzynarodowy zwyczaj, nakazujący mieć przy sobie „szczęśliwy długopis” przy składaniu dedykacji i autografów oraz podczas prezentacji książek.

Dziękuję pięknie za rozmowę i życzę wielu inspirujących momentów, także w Polsce, a tymczasem zapraszam wszystkich na elektryzujące spotkanie z thrillerem „Ona to wie”.

Rozmawiała
Anna Wasyliszyn
(anna.wasyliszyn@dlalejdis.pl)

Fot. Jordi Brescó




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat